2 grudnia 2024

loader

Szczęśliwy finał mission impossible

Polacy wygrali ze Szwecją 2:0 i wywalczyli awans do mistrzostw świata w Katarze, więc fiesta na Stadionie Śląskim w Chorzowie miała biało-czerwone barwy, co drażniło nie tylko pokonanych, ale też Rosjan. A trener Czesław Michniewicz nawet w euforii nie zapomniał wziąć odwetu na nieprzychylnych mu wcześniej dziennikarzach.

Piłkarskie powiedzonko mówi, że po meczu lepiej jest mieć dwóch rannych, niż jednego zabitego, co tłumacząc na język futbolu oznacza, że remis zawsze jest lepszy od porażki. W barażowej potyczce na Stadionie Śląskim w Chorzowie trzeba było jednak wyłonić zwycięzcę. Faworytami byli Szwedzi, nic zatem dziwnego, że po ostatnim gwizdku sędziego w ich mediach zagotowało się od złości i frustracji. „Polska zemściła się za porażkę ze Szwecją w mistrzostwach Europy” – napisał dziennik „Expressen”. Gazeta zacytowała Czesława Michniewicza, który po meczu stwierdził, że Szwedzi byli o dla niego o tyle łatwiejszymi rywalami niż Czesi, ponieważ grają w dużo bardziej przewidywalny sposób. „Rok szukania po omacku i tak to się skończyło” – napisał z kolei „Aftonbladet”. „Kiedyś byliśmy braterskim zespołem, który był bardzo dobry w kompensowaniu swoich słabości. Teraz jest to miotana wahaniami grupa, która nie jest już pewna swoich mocnych stron. W efekcie we wtorek zamiast niebiesko-żółtych wiwatów na stadionie w Chorzowie, po ostatnim gwizdku arbitra w szwedzkim obozie zapanowała żałoba. Nie tylko do Zlatana Ibrahimovicia dotarło, że właśnie marzenie o mundialu się skończyły” – podsumował internetowy serwis szwedzkiej telewizji publicznej svt.se.
W obozie zwycięzców tymczasem wybuchła zrozumiała euforia. FIFA skwitowała awans biało-czerwonych publikując na swojej stronie internetowej zdjęcie Roberta Lewandowskiego opatrując je podpisem: „The Best going to Qatar 2022” (Najlepszy jedzie do Kataru), co było oczywistym ukłonem dla dwukrotnego laureata nagrody FIFA The Best of the Year”. Sam „Lewy” po meczu nie krył zadowolenia z awansu, chociaż trochę też między wierszami wątpliwości przemycił: „To był wyjątkowy mecz, a sytuacja wokół niego była dodatkowym obciążeniem. Graliśmy jednak na naszym stadionie i dzięki temu było nam trochę łatwiej. Pewnie byłoby mi łatwiej, gdybym miał wsparcie drugiego napastnika, ale wiedziałem, że muszę pocierpieć, potrzymać piłkę, żebyśmy uspokoili grę. Nie ma co w meczu takiej rangi być egoistą. Nie oddawałem strzałów z bolącej nogi, miałem też problem z żebrami, ale adrenalina pomogła mi wyrzucić to z głowy. A rzut karny to był jeden z najtrudniejszych w moim życiu, bo czułem ogromną presję. Teraz musimy dobrze przygotować się do mistrzostw, piłkarsko i mentalnie” – powiedział Lewandowski. Bardziej otwartym tekstem ocenił występ biało-czerwonych Wojciech Szczęsny, także jeden z bohaterów spotkania. „Trener trochę nas zaskoczył ustawieniem taktycznym. Wątpię, że taki miał plan jeszcze tydzień przed meczem, myślę, że mecz ze Szkocją wpłynął na zmianę jego decyzji. Dziś zagraliśmy jak za czasów Adama Nawałki, skoncentrowani, walczący i czekający na swoje okazje do strzelenia goli” – ocenił odważnie Szczęsny.
Czesław Michniewicz pewnie tej jego opinii nie słyszał, za to doskonale pamiętał wszystkie, które padały pod jego adresem od chwili, gdy prezes PZPN Cezary Kulesza mianował go nowym trenerem reprezentacji. Już podczas pomeczowego wywiadu przed kamerami TVP wdał się w ostrą polemikę z przepytującym go Jackiem Kurowskim, zarzucając dziennikarzowi, że szuka na siłę jakiejś afery. „Mam wielką satysfakcję, że wbrew wielu ludziom, także panu i pana kolegom, udało mi się zbudować drużynę, która awansowała na mundial. Pisano, że moja nominacja na selekcjonera podzieliła Polskę na pół. Ja to pamiętam i nie zapomnę. Ta zadra zostanie we mnie na zawsze” – grzmiał Michniewicz. Niestety, nie jest on pierwszym trenerem kadry, któremu po wywalczeniu awansu na wielką piłkarską imprezę „odbija palma”. Spłacając dług wdzięczności wspierającego go od dawna dziennikarskiemu holdingowi z internetowego „Kanału Sportowego”, podbił oglądalność biorąc odwet na swoich medialnych oponentach. „Grupa zgredów jak Tuzimek, Kołodziejczyk, ten Kurowski i Stefan Szczepłek mogą mnie oceniać na różne sposoby, ale niech oceniają tylko sportowo. Nie mogą oceniać mnie jako człowieka, bo nie mają do tego prawa, a na pewno nie ten, co sam leżał pobity pod redakcją przez zdradzonego męża. My wygrywamy bardzo trudny mecz, a taki Kurowski mi mówi, że zawodnicy nie wiedzieli w jakim systemie zagrają. Co on pi…. za głupoty!” – pojechał „bez trzymanki” Michniewicz. Obecny w studio Wojciech Kowalczyk skwitował jego wypowiedź entuzjastycznie: „Taki ma być selekcjoner reprezentacji Polski. Jak Luis Enrique w Hiszpanii. Brawo Czesiu” – gratulował selekcjonerowi odwagi Kowalczyk, były reprezentant Polski. „Nie bierzemy jeńców” – buńczucznie zakończył swoje rozliczenia i Michniewicz.
Najszczęśliwszym człowiekiem we wtorkowy wieczór był jednak nie Michniewicz, lecz jego zwierzchnik prezes PZPN Cezary Kulesza. Awans do finałów mistrzostw świata w Katarze jest dla polskiej federacji jak otwarcie sezamu, bo do jej kasy spływać teraz będzie rzeka pieniędzy. Mimo pandemii i kryzysu wywołanego inwazją Rosji na Ukrainę, finansowa machina FIFA działa bez zarzutu. Na finalistów MŚ 2022 w puli nagród czeka aż 450 milionów USD. Już za sam awans FIFA płaci 2,5 mln dolarów, kolejne osiem milionów wypłaci za udział w fazie grupowej. Do tego dojdą miliony dolarów na przygotowania do turnieju i dotacje od sponsorów, więc prezes nie musi drżeć o finanse zarządzanej przez siebie organizacji. PZPN obłowił się nawet na meczu ze Szwedami, na który wejściówki kosztowały po 240 złotych i rozeszły się w błyskawicznym tempie. Przy komplecie publiczności związek zarobił co najmniej 12 mln złotych. Ale Kuleszy pozostała jeszcze do załatwienia sprawa premii za awans. Do tej pory kadrowicze grali za darmo, bo poprzedni prezes PZPN Zbigniew Boniek narzucił takie rozwiązanie, że reprezentantom wypłacano premie tylko za awans do mistrzostw świata lub Europy. „O premiach dla piłkarzy będę jeszcze rozmawiał z radą drużyny” – zapowiedział Kulesza. Zapewne okaże się dużo hojniejszy od poprzednika.
Ale najpierw musiał pojechać do Kataru, gdzie w piątek zaplanowano losowanie grup MŚ 2022. Nasza reprezentacja trafiła do trzeciego koszyka wraz z zespołami Iranu, Japonii, Maroka, Serbii, Korei Południowej i Tunezji. Wiadomo, że na żaden z tych zespołów nie trafią, a rywali dostaną z koszyka 1 (Katar, Belgia, Brazylia, Francja, Argentyna, Anglia, Hiszpania, Portugalia), koszyka 2 (Dania, Holandia, Niemcy, Meksyk, USA, Szwajcaria, Chorwacja, Urugwaj) i koszyka 4 (Kanada, Kamerun, Ekwador, Arabia Saudyjska, Ghana i drużyny, które awansują w czerwcowych barażach). Lekko nie będzie, ale chociaż opłacalnie.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

ZAKSA rozbiła Jastrzębski Węgiel w Lidze Mistrzów

Następny

Kadra szczypiornistów na Danię i Egipt