Nasi skoczkowie w Raw Air znów walczą o czołowe lokaty
Trwający w Norwegii od piątku cykl konkursów pod szyldem Raw Air z każdym dniem staje się dla organizatorów coraz większym wyzwaniem. Zmieniający się wiatr chwilami wręcz wypacza przebieg rywalizacji, która na domiar złego z powodu szalejącej już także w Europie epidemii koronawirusa, toczy się praktycznie bez udziału widzów.
Kapryśny wiatr sprawił, że niemal wszyscy zawodnicy startujący pod koniec piątkowych kwalifikacji w Oslo oddali słabe skoki. W tej sytuacji niespodziewanie liderem klasyfikacji generalnej cyklu Raw Air został Niemiec Constantin Schmid, który skokiem na odległość 130 m wygrał prolog. Za nim uplasowali się Austriak Michael Hayboeck oraz Słoweniec Żiga Jelar. Najwyżej z Polaków sklasyfikowano Piotra Żyłę, który zajął piąte miejsce ze stratą do lidera 1,7 pkt. Maciej Kot trafił na bardzo dobre warunki wietrzne i wylądował na 129. metrze. Ten wynik zapewnił mu jednak dopiero 14. miejsce. Spore problemy mieli natomiast najlepsi nasi skoczkowie, czyli Kamil Stoch i Dawid Kubacki, którzy skakali z podwyższonego rozbiegu.
Pierwszy z nich ostatecznie zajął dopiero 27. miejsce, a Kubacki 42. Awans do niedzielnego konkursu indywidualnego w Oslo wywalczył jeszcze Jakub Wolny, zajmując 43. lokatę. Ogromnego pecha miał tylko Aleksander Zniszczoł, któremu do kwalifikacji zabrakło dwóch punktów. Na udany występ Kota błyskawicznie zareagował trener polskiej kadry skoczków Michal Doleżal i włączył tego zawodnika do składu na sobotni konkurs drużynowy, obok Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły.
Podczas sobotniego konkursu drużynowego na skoczni Holmenkollbakken panowały już dobre warunki do skakania. Wiatr nie był zbyt silny, ale zmienny, co jest charakterystyczne dla tego obiektu. Nie miało to jednak decydującego wpływu na wyniki. Pierwszy raz w tym sezonie Pucharu Świata konkurs drużynowy wygrali Norwegowie. Na swoim obiekcie, mimo braku publiczności z powodu koronawirusa, podopieczni Alexandra Stoeckla skakali znakomicie. Już po pierwszej grupie drugiej serii byli prawie pewni zwycięstwa. Nie wypuścili go z rąk i o ponad 30 punktów wyprzedzili drugich Niemców. Trzecie miejsce wywalczyli Słoweńcy, a czwarte Polacy. Dopiero na szóstej pozycji zawody ukończyli liderzy Pucharu Narodów Austriacy, których zdołali jeszcze wyprzedzić Japończycy. Biało-czerwoni po wybitnie nieudanym dla siebie poprzednim konkursie drużynowym, w którym zajęli najgorsze w tym sezonie szóste miejsce, tym razem ponownie liczyli się w walce o podium. Ostatecznie zajęli czwarte miejsce przegrywając minimalnie ze Słoweńcami. W pierwszej serii najmocniejszymi ogniwami w naszej drużynie byli Piotr Żyła i Kamil Stoch. Skoczyli odpowiednio 129 i 130 metrów. Gdyby Dawid Kubacki oraz Maciej Kot polecieli równie daleko, to Polacy prowadziliby na półmetku. Ale tak dobrze nie było. Kubacki wylądował na 124., a Kot na 115. metrze. Ogólnie jednak nie było źle, bo Polacy zajmowali 3. miejsce tracąc do drugich Niemców niespełna 15, a do prowadzących Norwegów 23 punkty. Ale za plecami podopieczni trenera Michala Doleżala mieli Japończyków i Słoweńców, których oni z kolei wyprzedzali minimalnie. W drugiej serii Żyła nie skoczył już tak dobrze jak w pierwszej. 124 metry pozwoliło jednak polskiej reprezentacji utrzymać trzecią lokatę, ale jej strata do Norwegów i Niemców znacznie wzrosła. Kluczowy w tej walce był drugi skok Macieja Kota. Uzyskał 123 metry i co prawda przegrał ze skaczącymi w jego grupie Junshiro Kobayashim i Timim Zajcem, ale biało-czerwoni chociaż spadli na 5. pozycje, nie stracili kontaktu z ekipami Japonii i Słowenii.
Skaczący jako trzeci w naszej drużynie Stoch na dalekie skoki Yukiya Sato i Anze Laniska (131 i 130 m) odpowiedział szybując na odległość 133 m. Dostał przy tym wysokie noty i biało-czerwoni awansowali na 4. lokatę tracąc do trzecich Słoweńców tylko 5,6 pkt. Który zespół zajmie najniższy stopień podium rozstrzygnęli w bezpośredniej rywalizacji Ryoyu Kobayashi, Dawid Kubacki i Peter Prevc . Japończyk wylądował na 130. metrze, ale Kubacki go przebił wynikiem 134,5 m. Prevc skoczył jednak 133 m i ten wynik wystarczył Słoweńcom do obronienia przewagi. Pokonali nasz zespół o 4,2 pkt. Pod względem indywidualnym, drugi wynik w drużynówce miał Kamil Stoch, który przegrał z najlepszym w stawce Norwegiem Johannem Andre Forfangiem zaledwie o 0,2 pkt. Dobrze to wróżyło przed niedzielnym konkursem indywidualnym. Niestety, swoje trzy grosze do rywalizacji znowu wtrącił wiatr. Z powodu fatalnych warunków zaplanowany na 14:30 konkurs przeniesiono na 16:30 i zapowiedziano, że odbędzie się tylko jedna seria skoków, a następnie ostatecznie zawody w ogóle odwołano.