8 listopada 2024

loader

Życiówka Linette

fot. ITFTennis

Magda Linette przegrała z rozstawioną z numerem piątym Białorusinką Aryną Sabalenką 6:7 (1-7), 2:6 w półfinale wielkoszlemowego turnieju tenisowego Australian Open w Melbourne.

Poznanianka jest trzecią Polką, która walczyła o finał Australian Open. Przed rokiem ta sztuka nie udała się Idze Świątek, a w latach 2014 i 2016 na półfinale zatrzymała się Agnieszka Radwańska.

Linette, która w 29 poprzednich startach w Wielkim Szlemie nigdy nie przebrnęła 3. rundy, przystąpiła do zmagań na kortach Melbourne Park jako 45. zawodniczka listy światowej. W poniedziałek będzie notowana na 22. pozycji. Wcześniej najwyżej była na 33. miejscu. W Melbourne zarobiła 621 tys. dolarów amerykańskich premii.

Tylko w pierwszej rundzie Polka mierzyła się z zawodniczką teoretycznie słabszą. Wówczas pokonała 54. na liście WTA Egipcjankę Mayar Sherif 7:5, 6:1. Następnie wygrała z rozstawioną z numerem 16. Estonką Anett Kontaveit 3:6, 6:3, 6:4 i Rosjanką Jekateriną Aleksandrową (nr 19.) 6:3, 6:4.

Wielka sensację sparwiła w ćwierćfinale, pokonując rozstawioną z numerem czwartym Caroline Garcię 7:6 (7-3), 6:4. Francuzka to zwyciężczyni kończącego poprzedni sezon WTA Finals.

Mecz z sześć lat młodszą Sabalenką zapowiadał się na zadanie jeszcze trudniejsze. W tym roku Białorusinka nie przegrała nawet seta. Górą była we wszystkich dziewięciu wcześniejszych spotkaniach obecnego cyklu.

Zaczęło się sensacyjnie, bo od wygranego gema przez Linette przy serwisie rywalki. Chwilę później Polka prowadziła 2:0. Sabalenka breaka odrobiła w czwartym gemie. Później żadna z zawodniczek nie dała się przełamać i potrzebny był tie-break.

W nim Sabalenka weszła na jeszcze wyższy poziom. Posyłała szybkie oraz precyzyjne piłki i błyskawicznie objęła w nim prowadzenie 6-0. Ostatecznie wykorzystała drugą piłkę setową.

Druga partia zaczęła się od wygranego gema serwisowego Linette, ale pięć kolejnych padło łupem Białorusinki. Polka zdołała jeszcze obronić trzy piłki meczowe przy własnym podaniu w siódmym gemie, ale w kolejnym już nie odparła naporu rywalki. Po godzinie i 35 minutach musiała uznać jej wyższość.

Linette tak jak w poprzednich meczach w Melbourne grała uważnie i popełniła tylko 16 niewymuszonych błędów, wobec 25 rywalki. Polka wyraźnie jednak odstawała w liczbie zagrań kończących. Miała ich tylko dziewięć, a Sabalenka aż 33.

To było trzecie spotkanie tych zawodniczek i trzecia wygrana Sabalenki. Wcześniej była górą w 1/8 finału zawodów WTA w Tianjin w 2018 roku oraz w pierwszej rundzie olimpijskich zmagań w Tokio w 2021 roku.

W pierwszym półfinale Kazaszka Jelena Rybakina (nr 22.), która w 1/8 finału wyeliminowała Świątek, pokonała Białorusinkę Wiktorię Azarenkę (nr 24.) 7:6 (7-4), 6:3.

Rybakina w finale wielkoszlemowej imprezy wystąpi po raz drugi – w ubiegłym roku triumfowała na trawiastych kortach Wimbledonu. Sabalenka do tego etapu dotarła po raz pierwszy. To będzie czwarte spotkanie tych zawodniczek. Wszystkie wcześniejsze wygrała Białorusinka.

Bez względu na wynik finału Sabalenka w poniedziałkowym notowaniu rankingu awansuje na drugie miejsce. Do prowadzącej Świątek jej strata będzie jednak bardzo duża.

Sabalenka o Linette

„Jestem superszczęśliwa. Cieszę się, że udało mi się zwyciężyć, bo Magda jest nieprawdopodobną zawodniczką i zagrała świetny tenis” – powiedziała w swojej pierwszej pomeczowej wypowiedzi Białorusinka.

„Nie zaczęłam zbyt dobrze tego meczu i dopiero na początku tie-breaka złapałam wreszcie swój rytm. Zaczęłam sobie ufać, wchodzić na piłkę. To była świetna gra z mojej strony w tamtym momencie” – dodała.

Zapytana o Jelenę Rybakinę z którą zmierzy się w finale, powiedziała – „Jest niesamowita. Gra bardzo agresywny tenis i ma na koncie już jeden wielkoszlemowy tytuł, a więc ma doświadczenie. To będzie prawdziwa bitwa”.

Poznaniacy dumni z Linette

Kameralna salka poznańskiego klubu licznie się wypełniła w czwartkowe południe. Sympatycy tenisistki żywo reagowali na niemal każde udane jej zagrania. „Magda, Magda, AZS, AZS” – krzyczały głównie panie, które miały nawet pomalowane twarze w barwy w narodowe.

Tymczasem na korcie po pierwszym, zaciętym secie sytuacja wyraźnie zmieniła się na korzyść Białorusinki. Kibice nie tracili wigoru i mimo porażki, co się rzadko zdarza, trudno było znaleźć rozczarowaną osobę. Z drugiej strony Linette już kilka dni temu osiągnęła coś, o czym marzyła przez całą swoją karierę.

Pani Kasia, która amatorska gra na kortach AZS-u i jest ogromną fanką tenisa, była pod wrażeniem postawy poznanianki w Melbourne, ale też doceniła klasę rywalki.

„Znaliśmy siłę Sabalenki, ale liczyłam, że nie będzie ona taka stabilna. Magda natomiast pokazała bardzo dobry tenis w całym turnieju. To fantastyczna sprawa mieć taką dziewczynę w naszym klubie. Dojście do półfinału Wielkiego Szlema to gigantyczny sukces. My natomiast dzięki niej przeżyliśmy spore emocje, mogliśmy razem jej kibicować w naszym gronie, ale sport jest właśnie po to, żeby jednoczył ludzi” – przyznała.

Nie zabrakło byłego trenera

Wśród obserwujących nie mogło zabraknąć trenera AZS-u Marka Cisowskiego, który kilkanaście lat temu opiekował się Linette.

„Trenowałem Magdę, gdy miała 17-20 lat, choć głównie zajmowałem się przygotowaniem fizycznym i ogólnorozwojowym. Znam ją od dziecka i muszę przyznać, że nigdy tak dobrze nie grała, jak w tym turnieju. To niebywały przełom w jej karierze. Mogę o niej mówić wyłącznie w samych superlatywach. Super zawodniczka, niezwykle ambitna, sprawna, pracowita, do tego bardzo dobre geny sportowe. Teraz są efekty i też ogromna radość” – podkreślił szkoleniowiec.

Sabalenka zagrała znakomite spotkanie

Szef sekcji tenisowej AZS Poznań i były prezes Polskiego Związku Tenisowego Jacek Muzolf przyznał, że rywalka Linette zagrała wyjątkowe spotkanie.

„Sabalenka zagrała najlepszy mecz, jaki widziałem. Te przypuszczenia, że nie wytrzyma długich wymian, się nie sprawdziły. Zagrała o dwie klasy lepiej niż w ćwierćfinale z Chorwatką Donną Vekic, nie popełniała praktycznie błędów. Magda zagrała jednak kapitalny pojedynek, nie gorszy niż poprzednie. Obroniła piłki meczowe, grała do ostatniej piłki. Wynik tego drugiego seta nie oddaje do końca tego, jak on przebiegał. Jesteśmy z niej po prosu dumni” – stwierdził Muzolf.

Prezes dumny z Magdy

Po igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro Linette została zawodniczką AZS-u Poznań; wcześniej reprezentowała barwy innego klubu ze stolicy Wielkopolski – Grunwaldu. Wprawdzie w tenisie na najwyższym poziomie przynależność klubowa ma trochę symboliczne znaczenie, prezes AZS Tomasz Szponder nie ukrywa dumy.

„To prawda, gdy o najwyższe trofea grała Agnieszka Radwańska i Iga Świątek, nikt o ich klubach nie mówił. Może jest to trochę przykre, z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy organizacją, która jest decydującą dla zawodnika. W tenisie to jednak rodziny i sami zawodnicy wykładają swoje pieniądze i sami ogarniają swoją logistykę” – wyjaśnił Szponder.

Przypomniał on, że AZS wychował już innego, legendarnego polskiego tenisistę.

„Mamy ogromny powód do dumy, tym bardziej, że sekcja tenisowa w AZS-ie ma 102 lata i była jedną z pierwszą w naszym klubie. Przypomnę, że wychowankiem jest Wojtek Fibak, choć formalnie, gdy osiągał swoje największe sukcesy, nie był już zawodnikiem AZS-u” – dodał.

Poznanianka swój życiowy sukces osiągnęła w wieku 30 lat. Cisowski jest przekonany, że przed tenisistką jest jeszcze wiele lat grania na wysokim poziomie.

„Przykład Magdy pokazuje, że w sporcie niezwykle ważna jest systematyka i cierpliwość. Trudno określić, na ile sezonów starczy jej sił, ale znając ambicję Magdy, na pewno szybko nie odpuści. Tym bardziej, że gdy teraz widzi, iż postępy można robić nawet w wieku 30 lat” – podsumował.

JM/PAP

Redakcja

Poprzedni

Droga po medal w Budapeszcie

Następny

„IO” powalczy o Cezara i Oscara