Argentyńczycy zagłosowali w prawyborach prezydenckich, które wyłoniły trzech faworytów do październikowej bitwy o fotel prezydenta. Wyniki te wywołały sensację na arenie politycznej kraju, gdzie ultraliberalny-libertariański ekonomista Javier Milei, zaskakująco przebił swoją konkurencję, zdobywając ponad 30 proc. głosów w przedsionku wyborów prezydenckich. Milei zobowiązał się do „wysadzenia” politycznego status quo, zamknięcia banku centralnego, dolaryzacji gospodarki i masowego zmniejszenia państwa – pomysły, które odbiły się echem wśród wielu wyborców, zwłaszcza tych młodych.
Javier Milei, 52-letni ekonomista, który zaznacza swoją pozycję jako antysystemowiec przeciwko „kastom politycznym”, zyskał najwięcej indywidualnych głosów na szczeblu krajowym. Jego retoryka obnażająca korupcję i niemoralność w argentyńskim systemie politycznym, oraz radykalne propozycje ekonomiczne zaskarbiły sobie wielu zwolenników, zwłaszcza wśród młodszych wyborców.
Oprócz Mileia, do wyborów w październiku przystąpi również była prawicowa minister bezpieczeństwa, Patricia Bullrich, oraz obecny minister gospodarki, Sergio Massa (centro-lewica). Bullrich zdobyła 28 proc. głosów, a Massa 27 proc.
Milei, znany z medialnej ekspozycji i ostrych, kontrowersyjnych wypowiedzi, zbudował swoją reputację na radykalnych postulatach takich jak chęć likwidacji Banku Centralnego, zmniejszenie liczby ministerstw, zakaz aborcji, liberalizacja sprzedaży broni i zainicjowanie rynku sprzedaży organów. W trakcie kampanii uznał kryzys klimatyczny za “socjalistyczne kłamstwo”, skrytykował przyjazne dla pracowników prawo pracy jako „raka”, a także powiedział, że państwo jest „podstawą wszystkich problemów” chwaląc amerykańskiego gangstera Ala Capone jako bohatera.
Jego obietnica zakończenia rządów „kasty politycznej pasożytów, złodziei, nieudaczników” w Argentynie oraz plany reform ekonomicznych nieuchronnie przypominają styl byłego prezydenta USA, Donalda Trumpa, z którym Milei otwarcie deklaruje pokrewieństwo.
Rozczarowanie polityką
Przy utrzymującej się od ponad 12 lat ponad dwucyfrowej inflacji, ogromnym długu wobec Międzynarodowego Funduszu Narodowego, biedzie na poziomie 40 proc. i gwałtownie tracącej na wartości walucie, Argentyńczycy wyrażają rosnące rozczarowanie polityką. Należy jednak pamiętać, że trwający kryzys został zaostrzony przez pandemię COVID-19 i inwazję Rosji na Ukrainę, co poważnie wpłynęło na gospodarkę, ponieważ ceny żywności i energii wzrosły.
Populizm Mileia zdaje się z tego czerpać i odnosić do tego narastającego niezadowolenia, odbijając się echem wśród tych, którzy są już zmęczeni zawodami i zdradami politycznej elity kraju. Jego obiecujące słowa o odbudowie Argentyny i powrocie do czasów „ziemi obiecanej” na początku XX wieku wydają się kierować do tych, którzy pragną odzyskać dawny blask kraju.
Krytyka
Choć Milei zyskał duże poparcie, nie dziwi również spora ilość krytyków jego programu. Wiele osób uważa jego propozycje za niewykonalne, zwłaszcza plan dolaryzacji gospodarki, który mimo szybkiej dewaluacji peso i wysokiej inflacji, napotyka na sprzeciw większości Argentyńczyków.
Jego program zaniedbuje podstawowe wartości solidarności i równości, które powinny stanowić podstawę każdego społeczeństwa, dążącego do postępu i sprawiedliwości. Wybór takiej drogi może oznaczać krok wstecz, nie tylko w gospodarce, ale także w prawach obywatelskich i społecznej spójności Argentyny. Proponowany przez niego model gospodarczy jest przemyślany z punktu widzenia bogatych i uprzywilejowanych, nie mając na uwadze potrzeb zwykłych obywateli, którym oferuje jedynie umożliwienie sprzedaży swoich organów.
Nie da się zaprzeczyć, że Javier Milei zyskał pozycję polityczną, która zmusza do refleksji nad przyszłością Argentyny. Jego zwycięstwo w wyborach może zwiastować nową erę w polityce kraju, ale czy jest to era, na którą naprawdę zasługują Argentyńczycy?
JM