6 grudnia 2024

loader

Czyj sługa? Ludu czy kapitału?

W filmie „Sługa ludu 2”, będącym kontynuacją niezwykle popularnego pierwszego sezonu serialu, dobry prezydent Hołoborodko odrzuca niekorzystny dla Ukrainy układ z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. W prawdziwym świecie prezydent Zełenski razem ze swoimi współpracownikami ma dokładnie odwrotne plany. Jego doradcy nazywają Fundusz „strategicznym partnerem” i pod jego kierunkiem zamierzają sprywatyzować wszystko, co się da.

I nikt im w tym nie przeszkodzi. Sługa Ludu, partia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego zdobyła w wyborach parlamentarnych 21 lipca samodzielną większość w Radzie Najwyższej – 254 mandaty. Będzie zarządzać w ukraińskiej polityce niepodzielnie, bez oglądania się na żadnych koalicjantów (takiego komfortu nie miał np. Petro Poroszenko i jego nieistniejący już Blok). Zagadką pozostaje jedynie szef i skład przyszłego rządu. Jedno z nazwisk przewijających się w tym kontekście to Ołeksij Honczaruk, zastępca dyrektora kancelarii prezydenta ds. ekonomicznych. Właśnie on przedstawił 30 lipca główne założenia polityki gospodarczej Zełenskiego, potwierdzając domysły analityków uważnie śledzących skład ekipy skompletowanej przez prezydenta-aktora.
Honczaruk stwierdził w rozmowie z Bloombergiem, iż Ukraina zamierza starać się o nowy kredyt z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, kiedy upłynie termin obecnego porozumienia z funduszem – a więc już od początku przyszłego roku. W ramach nowego, jeśli się uda – trzy – lub czteroletniego programu współpracy Kijów miałby wystawić na sprzedaż udziały w około dwustu przedsiębiorstwach państwowych, które przedstawiają jeszcze jakąś wartość. Pod hasłami „rozbijania monopoli” do kupienia byłyby m.in. pakiety – na razie mniejszościowe – udziałów w ukraińskich liniach kolejowych (Ukrzaliznycia) oraz państwowym przedsiębiorstwie pocztowym. Wzrost gospodarczy w przyszłym roku miałby wynieść na Ukrainie 5 proc., więc rządzący będą również cięli deficyt budżetowy.
Sługa Ludu chce również przyciągać zagranicznych inwestorów do wydobycia ukraińskich bogactw naturalnych, a przede wszystkim otworzyć możliwości wykupu ukraińskiej ziemi uprawnej. Moratorium na obrót ziemią, wprowadzone w 2001 r., ma zostać zniesione jeszcze do końca tego roku. W styczniu 2019 r. Rada Najwyższa nie zgodziła się tego zrobić – obecnie parlamentarnej większości nikt planów nie pokrzyżuje. Otwartą kwestią pozostają jedynie szczegóły: czy będzie wprowadzony jakiś limit rocznej sprzedaży ziemi? Czy będą ją mogli nabywać cudzoziemcy? Jak stwierdził szczerze Honczaruk, sprawy te zostaną rozstrzygnięte w toku negocjacji z Bankiem Światowym. A więc nie samodzielnie przez państwo ukraińskie.
– Ukraina sięga po rozwiązania, które pomogły przebudować postkomunistyczną część kontynentu w latach 90. – komentują autorzy Bloomberga, wprost wskazując, że wzorem dla Zełenskiego i Honczaruka mogła być ówczesna Polska. Tyle tylko, że po blisko trzydziestu latach od tamtej terapii szokowej można już stwierdzić, do jakiej „powszechnej prosperity” ona doprowadziła. Czy ukraińscy decydenci tego nie wiedzą, wolą nie wiedzieć czy też zamierzają wdrożyć zabójcze dla zwykłych ludzi rozwiązania z jeszcze innych powodów?
Ołeksij Honczaruk, który do ekipy Zełenskiego trafił prosto z think-tanku Better Regulation Delivery Office, proeuropejskiego podmiotu stawiającego sobie za cel budowanie na Ukrainie przyjaznego środowiska dla przedsiębiorców, oględnie przyznał jedno: obywatelom Ukrainy sposób i efekty współpracy z IMF mogą się nie spodobać. W komentarzu dla Bloomberga stwierdził, że jeśli zmian w obrocie ziemią nie uda się wdrożyć jeszcze w tym roku, potem może być z tym bardzo trudno.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

48 godzin świat

Następny

Zimny prysznic dla beniaminków

Zostaw komentarz