Władze Kuby podały, że z USA deportowano 117 migrantów kubańskich. Ale wcale nie jest to najnowszy przejaw walki z imigrantami ze strony prezydenta Donalda Trumpa.
To wypełnianie treści rozporządzenia prezydenta Baracka Obamy, który podpisał je na kilka dni przed opuszczeniem urzędu. Nie ma już samoczynnego przyznawania stałego pobytu prawie każdemu Kubańczykowi, który uciekł z wyspy. To akt normalizacji po przywróceniu stosunków dyplomatycznych.
Jak podała „Granma”, organ KP Kuby, wskutek zmiany polityki USA, z różnych krajów deportowano ponad 680 Kubańczyków, w tym ponad 400 z Meksyku, 117 z Bahamów, a 39 z Kajmanów. Obama zakończył działanie świętej od 20 lat zasady „mokrej stopy, suchej stopy”. Kto postawił nogę na ziemi amerykańskiej, dostawał prawo stałego pobytu, a przechwycony na morzu, musiał wracać.
Zasada miała w założeniu osłabiać rządy Fidela Castro, ale w praktyce wzmacniała je, bowiem uciekali opozycjoniści, a także cichcem wypuszczani przestępcy pospolici, czy prostytutki. Zasada była też zachętą dla migrantów ekonomicznych, łatwo wtapiających się na Florydzie w środowisko emigrantów kubańskich. Bowiem Kubańczycy cieszyli się statusem, jakiego w USA nie mieli imigranci z jakiegokolwiek innego kraju.
Różnym sumptem w minionym półwieczu z Kuby przeniosło się do USA ponad 1,6 mln osób. Była to emigracja prawie wyłącznie „biała”. Dziś na nieco ponad 11 mln mieszkańców wyspy, biali stanowią ok. 37 proc. Połowa ludności to Mulaci, czarnoskórzy – 11 proc. i Azjaci 1 proc. Nie ma Indian Arawaków, pierwotnych mieszkańców, wyniszczonych przez kolonizatorów hiszpańskich.