Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych w swoim przemówieniu podczas zaprzysiężenia zapowiedział fundamentalną zmianę w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Joe Biden zapowiedział koniec aroganckiej polityki poprzednika polegającej na podejmowaniu strategicznych decyzji w sprawach międzynarodowych wbrew rządom sojuszniczym czy bez ich wiedzy. Przywódcy większości państw świata nie ukrywają swojego zadowolenia ze zmiany na stanowisku prezydenta ale powrót do światowej hegemonii USA może już nie być taki łatwy.
W maju 2018 roku Donal Trump ogłosił, że Stany Zjednoczone wycofują się z porozumienia JCPOA, czyli zawartego w lipcu 2015 roku przez członków Rady Bezpieczeństwa ONZ i Unię Europejską porozumienia nuklearnego z Iranem.
Trump nie przedstawił wtedy żadnych wiarygodnych informacji, które mogły uzasadniać taką decyzję, nie konsultował niczego z Radą Bezpieczeństwa ani z Unią Europejską. Ogłosił swoją decyzję nagle i bez konsultacji. Wszyscy uczestnicy porozumienia zgodni byli, że nie było powodów przypuszczać, że Iran łamie warunki zawieszenia sankcji. Państwa Unii liczyły na możliwości robienia świetnych interesów w Iranie w następstwie normalizacji stosunków, więc sankcje Trumpa pokrzyżowały wiele planów biznesowych.
Dla przykładu, francuska korporacja Total była w trakcie realizacji wartego 5 miliardów dolarów kontraktu na eksploatację podmorskich złóż gazu w Iranie. Amerykańskie sankcje to uniemożliwiły. Jak się jednak okazało, na zerwaniu tej współpracy i nałożeniu przez USA dodatkowych sankcji na Iran, straciły nie tylko państwa Unii Europejskiej ale przede wszystkim same Stany Zjednoczone, szczególnie w sensie strategicznym. Donald Trump, zmuszając Europę do wycofania się ze współpracy z Iranem, de facto zrobił tam miejsce dla Chin.
Po przywróceniu amerykańskich sankcji i zaostrzeniu ich, Iran został pozbawiony możliwości niemal wszelkiej współpracy handlowej z Zachodem.
Uniemożliwiono handel ropą, gazem i innymi produktami, nawet takimi jak orzeszki pistacjowe czy perskie dywany, ale sankcje dotyczą też usług finansowych, współpracy między bankami, ubezpieczeń i wielu innych dziedzin gospodarki. Szczególnie odczuwalny był brak dochodów ze sprzedaży ropy, której produkcja znalazła się na najniższym poziomie od dekad.
Kryzys wpłynął też na zwrot nastrojów społecznych w Iranie i wzrost popularności sił antyzachodnich i konserwatywnych. Przyparty do muru Iran skorzystał jednak z faktu, że na arenie międzynarodowej jest jeszcze inny, ważny gracz, dzięki któremu Iranowi udało się ominąć kłopotliwą blokadę międzynarodową.
Latem zeszłego roku w Pekinie podpisano roboczą wersję porozumienia gospodarczego i obronnego między Chinami i Iranem na najbliższe 25 lat.
Chiny planują zainwestować w ciągu pierwszego etapu współpracy gigantyczną sumę blisko 400 miliardów dolarów w takie branże jak transport, wydobycie i przetwarzanie ropy oraz uzbrojenie. Dobra współpraca handlowa Chin i Iranu trwa już od dłuższego czasu. Od 2010 roku inwestycje Chin w Iranie opiewają na sumę około 18 miliardów dolarów, podczas gdy łączna suma wszystkich bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Iranie wyniosła w tym czasie zaledwie 28 miliardów dolarów.
Większość inwestycji zagranicznych w Iranie pochodzi zatem ze źródeł chińskich. Przygotowania do podpisania obecnego 25-letniego porozumienia o współpracy trwały od początku 2016 roku ale rozmowy przyśpieszyły, gdy prezydent Donald Trump wprowadził w życie swoją kontrowersyjną politykę maksymalnej presji na Iran. I inaczej niż dotychczas, rozmowy zaczęły też dotyczyć współpracy wojskowej i inwestycji w infrastrukturę militarną.
Jeśli plan się powiedzie, Pekin zainwestuje za pośrednictwem swoich firm 280 miliardów dolarów w rozwój infrastruktury do wydobywania ropy, gazu i w rozwój przemysłu petrochemicznego.
Dalsze 120 miliardów planowane jest na budowę i unowocześnienie krajowego transportu, w tym budowę kolei, autostrad, nowych linii metra i portów przemysłowych a także fabryk i przeróżnych zakładów produkcyjnych. Chińskie firmy telekomunikacyjne, w szczególności Huawei, będą mogły rozwijać swoje inwestycje a Iran pokryty zostanie siecią nowoczesnych przekaźników technologii 5G ułatwiających funkcjonowanie transportu i przemysłu. Dodatkowo Chiny zainwestują w technologie korzystania z satelitów, stworzone będą ultra-nowoczesne instalacje telefoniczne i internetowe i unowocześniony będzie system kontroli przestrzeni powietrznej.
Iran stanie więc w obliczu gigantycznego skoku cywilizacyjnego i technologicznego.
Jeśli wierzyć dostępnym informacjom, wspomniana suma inwestycji dotyczy pierwszych pięciu lat całego okresu trwania porozumienia a w kolejnych pięciolatkach przewiduje się kolejne pule inwestycji, o ile współpraca będzie przebiegać wedle oczekiwań. Oczywiście chińskie firmy nie zamierzają ani nie muszą czynić tego bezinteresownie.
Korzyści dla Chin będą równie atrakcyjne. Po pierwsze w zamian za inwestycje, chińskie firmy będą mogły liczyć na pierwszeństwo przy przetargach na wszelkie projekty związane z wydobyciem ropy, gazu lub w branży petrochemicznej.
Co ważniejsze, Chiny otrzymają dostęp do irańskich portów w Zatoce Perskiej, w tym super strategicznej cieśniny Hormuz. Jednym z portów, którymi Chiny się interesują jest port w Jask, położony zaraz przy wejściu do Zatoki. W tym regionie Chiny mają już kilka swoich przyczółków strategicznych, między innymi porty w Dżibuti, w pakistańskim mieście Gwadar czy nieco dalej na wschód, w miejscowości Hambantota na Sri Lance.
Strategiczne położenie Iranu, które w przeszłości bywało źródłem kłopotów kraju, teraz będzie wykorzystane przez Chiny dla zabezpieczenia i rozszerzenia ich wpływów na Bliskim Wschodzie i w basenie Oceanu Indyjskiego, szczególnie w kontekście gigantycznych projektów handlowych w ramach inicjatywy Pas i Droga.
Porozumienie zakłada także współpracę wojskową na wielu szczeblach. Co zrozumiałe, Chiny będą musiały zapewnić bezpieczeństwo militarne swoim inwestycjom. Zagrożeniem mogą być zarówno piraci, jak i prowokacje ze strony różnych aktorów politycznych w regionie.
Dla przykładu, w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy na terenie Iranu doszło do całej serii niewyjaśnionych eksplozji i pożarów, często w miejscach kluczowych z punktu widzenia gospodarki czy bezpieczeństwa kraju. W niektórych mediach pojawiły się sugestie, że za incydentami tymi stoją agenci amerykańskich służb, które już w 2018 otrzymały od Donalda Trumpa stałe pozwolenie na przeprowadzanie tego typu działań na terytorium Iranu. Nawet główne amerykańskie media informowały w zeszłym roku o szeroko zakrojonych działaniach CIA przeciwko Iranowi na polecenie Trumpa.
Miało też dojść do serii ataków cybernetycznych ze strony CIA. Wszelkie inwestycje chińskie w Iranie będą więc musiały być zabezpieczone pod względem militarnym, wywiadowczym i cybernetycznym.
Porozumienie zobowiązuje strony do zacieśnienia współpracy wojskowej, organizowania wspólnych szkoleń i wymiany informacji wywiadowczych. Przewiduje się nawet, że co najmniej pięć tysięcy chińskich żołnierzy będzie stacjonowało na terytorium Iranu dla zapewnienia bezpieczeństwa chińskich inwestycji. Chińskie samoloty bojowe otrzymają pozwolenie na korzystanie z niektórych irańskich baz.
Chiny wyposażą irańską armię w nowoczesne systemy obrony przeciwlotniczej, elementy systemu wczesnego ostrzegania, systemy zakłócania i inne elektroniczne wyposażenie wojskowe. Szczegóły porozumienia w tej dziedzinie, co zrozumiałe, nie są jeszcze znane a wspomniane tu fragmenty umowy dotyczące współpracy wojskowej, znane są głównie z przecieku do redakcji New York Timesa z zeszłego roku. Strona irańska zachowuje powściągliwość w komentowaniu tych doniesień i nie chce ich potwierdzić.
Gdy porozumienie wejdzie w życie, choćby w okrojonej formie, znacząco zmieni się układ sił w regionie. Głównymi rywalami Iranu na Bliskim Wschodzie są Arabia Saudyjska i Izrael i te kraje mogą wyrażać obawy o to, że Iran będzie chciał wykorzystać swoje nowe możliwości do zaatakowania ich terytorium lub wpływania na sytuację w regionie na niekorzyść tych państw.
Zakładając nawet, że Iran kiedykolwiek miał zamiar zaatakować terytorium Izraela, to trudno sobie wyobrazić taką ewentualność w sytuacji, gdy Chiny będą odgrywać tak ważną rolę w polityce Iranu a jednocześnie prowadzić świetne interesy z Izraelem. Chiny prowadzą wielomiliardowe inwestycje w Izraelu, na przykład budują nowoczesne porty, którymi na dodatek będą zarządzać i zainwestowały blisko miliard dolarów w rozwój nowych firm izraelskich.
Chiny prowadzą też interesy z Arabią Saudyjską a wartość tych projektów to co najmniej 10 miliardów dolarów. Chiny z całą pewnością nie będą ryzykować utraty dobrych stosunków z jednym z państw w regionie w imię obrony Iranu, gdyby ten rzeczywiście chciał prowokować konflikty.
Jakkolwiek korzystnie to porozumienie wygląda z punktu widzenia Iranu, należy rozumieć, że Iran jest dla Chin tylko elementem ogromnej geopolitycznej strategii i to się nie zmieni. Mając to na uwadze, można przewidywać, że obecność Chin na Bliskim Wschodzie będzie mieć dla regionu charakter stabilizujący, inaczej niż było w przypadku obecności Stanów Zjednoczonych.
Z takiego obrotu sytuacji niezadowoleni mogą być politycy w Waszyngtonie. Jasne jest jednak, że porozumienie to jest rezultatem awanturniczej i krótkowzrocznej polityki administracji Donalda Trumpa a sam fakt zawarcia takiego porozumienia w całości dyskredytuje politykę maksymalnej presji nałożonej na Iran. Komentując doniesienia o porozumieniu, były wicedyrektor CIA, były doradca George’a Busha, Michael Morell, komentował to następującymi słowami: „Chiny i Iran wygrały, my przegraliśmy. To jest bezpośredni skutek naszej polityki robienia wszystkiego samemu w sprawie Iranu. Oto główny powód dla którego tak wielu (…) było przeciwko wycofaniu się z porozumienia nuklearnego z Iranem. Błędne kroki w polityce mają rzeczywiste konsekwencje”.
Joe Biden jeszcze jako kandydat zapowiadał, że w przypadku jego wygranej, polityka nowej administracji w sprawie Chin się nie zmieni.
Zakładając, że nowa administracja będzie się kierować przesłankami racjonalnymi i interesem amerykańskich firm, można przypuszczać, że deklaracja ta jest raczej sygnałem na użytek polityki wewnętrznej i służy uspokojeniu nastrojów amerykańskiej prawicy.
Bilans amerykańskiej wojny handlowej z Chinami wypada bowiem na niekorzyść USA i administracja Bidena będzie musiała podjąć działania w celu naprawy stosunków z Chinami w swoim własnym interesie. Do przełamania lodów może dojść już w czasie Światowego Forum Ekonomicznego w Davos choć pewnie nie zostanie to szczególnie nagłośnione.
Stany Zjednoczone postawiły się także w niekorzystnej sytuacji w kontekście integracji gospodarczej i politycznej w Azji Południowo – Wschodniej i basenie Pacyfiku. W połowie listopada piętnaście krajów regionu, członków ASEAN i pięciu partnerów, podpisało umowę RCEP – Regionalne Kompleksowe Partnerstwo Gospodarcze, największą umowę o wolnym handlu w historii. Porozumienie zawarto w celu utworzenia największej na świecie strefy wolnego handlu i zwiększenia konkurencyjności gospodarek państw członkowskich.
Oczywiście forma integracji jest jeszcze dość luźna i na bardzo wczesnym etapie, ale potencjał tego układu jest ogromny. Wszystkie kraje współtworzące RCEP odpowiadają obecnie za 30 proc. światowego PKB a na terytorium państw członkowskich mieszka łącznie ok. 30 proc. światowej populacji.
Czyni to RCEP największym tego typu blokiem na świecie. Stany Zjednoczone, które mogły być częścią tego porozumienia i odgrywać ważną rolę, decyzją administracji Trumpa zrezygnowały z przyłączenia się do układu. Zamiast tego, kluczową rolę odgrywać będą tam Chiny.
W czasach Trumpa, tak jak w starym powiedzeniu o szczekających psach i karawanie która jedzie dalej, Chiny i inne państwa poszły do przodu, zacieśniły współpracę, wypracowały nowe formy integracji i nie czekały z tym na USA.
Czy nowa administracja podejmie kroki celem cofnięcia samobójczych decyzji Trumpa, pokaże czas. Ale odbudowa pozycji USA na świecie nie będzie tak łatwa jak wcześniej.
Utrata pozycji światowego lidera przez USA na korzyść Chin będzie postępować. Paradoksalnie to Donald Trump przyczynił się do tego znacząco, choć za główny cel swojej prezydentury w polityce zagranicznej stawiał „powstrzymanie Chin”.