

(220805) — WASHINGTON, Aug. 5, 2022 (Xinhua) — Photo taken on Aug. 4, 2022 shows the White House and a stop sign in Washington, D.C., the United States. The U.S. government on Thursday declared monkeypox a public health emergency, more than a week after the World Health Organization qualified the outbreak as a global emergency. (Xinhua/Liu Jie)
Setki tysięcy ludzi w Stanach Zjednoczonych i Europie wyszły w sobotę, 5 kwietnia, na ulice, by zaprotestować przeciwko polityce prezydenta Donalda Trumpa. W centrum krytyki znalazły się nowe cła, deportacje imigrantów oraz zamykanie federalnych instytucji.
Pod hasłem „Hands Off!” („Ręce precz!”) odbyły się jedne z największych demonstracji ostatnich lat. Tylko w Stanach Zjednoczonych wzięło w nich udział około 600 tysięcy osób, a protesty zorganizowano w ponad 1 400 lokalizacjach – we wszystkich 50 stanach. W akcji uczestniczyła koalicja ponad 150 organizacji, w tym grupy działające na rzecz praw obywatelskich, związki zawodowe i stowarzyszenia weteranów.
Manifestacje miały miejsce przed siedzibami władz stanowych, federalnych agencji, biurami kongresowymi, ratuszami, a także na terenach publicznych, takich jak parki.
– Ten pokojowy ruch napędzają zwykli ludzie – pielęgniarki, nauczyciele, uczniowie, rodzice – którzy chcą chronić to, co dla nich najważniejsze. Jesteśmy zjednoczeni, jesteśmy nieustępliwi i to dopiero początek – powiedziała Rahna Epting, dyrektorka wykonawcza organizacji MoveOn.
W Los Angeles jedna z uczestniczek protestu, Angela C., powiedziała reporterowi agencji Xinhua:
– Jesteśmy tutaj, żeby walczyć o duszę Ameryki. Czy pozostaniemy światłem postępu, współczucia i sprawiedliwości, jak chcieli tego ojcowie założyciele? Czy też pójdziemy za Trumpem, stając się kolejnym żałosnym tyranem, który chce wykorzystać wszystkie inne kraje świata?
Obawy o przyszłość wyraziła również burmistrz Bostonu, Michelle Wu:
– Nie chcę, aby moje dzieci dorastały w świecie, gdzie rząd opiera się na groźbach i zastraszaniu, a różnorodność i pokój są celem ataku.
Na zarzuty protestujących odpowiedział Biały Dom. W oświadczeniu podkreślono, że:
– Prezydent Trump nie odstąpi od realizacji obietnic złożonych amerykańskim podatnikom, którzy wybrali go ponownie przytłaczającą większością. Naszym celem jest sprawniejszy i bardziej odpowiedzialny rząd.
Europa też protestuje
Demonstracje przeciwko polityce Trumpa odbyły się również w wielu europejskich miastach, m.in. w Berlinie, Frankfurcie, Paryżu, Londynie i Lizbonie. W stolicy Niemiec setki osób zebrały się przed salonem Tesli, wyrażając sprzeciw wobec Elona Muska, właściciela firmy i bliskiego sojusznika Trumpa.
Z kolei w Londynie demonstranci zebrali się na Trafalgar Square, trzymając transparenty z hasłem „Dumny Amerykanin zawstydzony” oraz skandując „Hands off Canada” i „Hands off Greenland”.
Marsze w Europie odbyły się zaledwie kilka dni po tym, jak Trump ogłosił 20-procentowe „wzajemne” cło na import towarów z Unii Europejskiej. W tym samym tygodniu sekretarz stanu USA, Marco Rubio, wziął udział w swoim pierwszym spotkaniu szefów MSZ NATO w Brukseli – co wielu komentatorów odebrało jako próbę złagodzenia napięć na linii USA–UE przed nadchodzącym szczytem NATO w czerwcu.
Polaryzacja polityczna w USA narasta
Sobota pokazała, że niezadowolenie z kierunku, w jakim zmierza administracja Trumpa, przekracza granice państwowe. Krytyka dotyczy nie tylko konkretnych decyzji – jak nowa polityka celna, masowe deportacje czy ograniczanie roli instytucji federalnych – ale także tonu debaty publicznej oraz sposobu sprawowania władzy.
Protesty zarówno w USA, jak i w Europie, były sygnałem, że część obywateli Zachodu nie zgadza się na rosnący izolacjonizm, konfrontacyjne podejście w polityce międzynarodowej i brak szacunku dla demokratycznych wartości.
Xinhua/Twitter/JM