06.07.2017 Warszawa Wizyta prezydenta USA Donalda Trumpa w Polsce Sesja transatlantycka Szczytu Trojmorza z udzialem prezydenta USA w Zamku Krolewskim N/z Donald Trump, Andrzej Duda fot.Witold Rozbicki
Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych od lat jest nieprzewidywalna, imperialna, nieracjonalna. Amerykanie swoimi nieodpowiedzialnymi, często niezgodnymi z prawem międzynarodowym działaniami prowokują problemy, których potem sami nie potrafią rozwiązać. Za rządów Donalda Trumpa ta strategia została doprowadzona do absurdu.
Decyzje największego na świecie mocarstwa są uzależnione od kaprysów nieprzewidywalnego megalomana, który stosunki międzynarodowe traktuje jak grę komputerową, a głównym miejscem podejmowania przez niego decyzji jest twitter. Morderstwo Kasema Sulejmaniego było aktem politycznego terroru, którego nie da się w żaden sposób uzasadnić.
Zresztą to kolejny przykład barbarzyńskich działań USA, które mogą doprowadzić do nieobliczalnych konsekwencji. Tuż po zamordowaniu Sulejmaniego Trump zagroził, że jeżeli Iran odpowie na akt agresji, to wojska amerykańskie zbombardują 52 cele w Iranie, w tym centra kultury.
Innymi słowy po dokonaniu aktu terroru politycznego prezydent USA zapowiedział kolejne działania wojenne, na dodatek sprzeczne z konwencjami ONZ. Następnie, gdy parlament iracki zadeklarował, że nie życzy sobie wojsk amerykańskich na terenie kraju,
Trump ogłosił, że nie podporządkuje się tej decyzji, chyba, że Irak… zapłaci za bazy amerykańskie. Innymi słowy wydawałoby się suwerenny kraj ma płacić swojemu okupantowi za to, że ten rozbudował na jego terenie swoje bazy.
A skąd wzięły się bazy amerykańskie w Iraku? Z innej bezsensownej awantury opartej na kłamstwie. Gdy w 2003 roku wojska amerykańskie dokonały inwazji na Irak, głównym argumentem było posiadanie przez reżim Saddama Husseina broni masowego rażenia i jego rzekoma współpraca z Al Kaidą.
Dziś już wiemy, że były to fałszywe oskarżenia. Hussein nie miał broni chemicznej, biologicznej ani atomowej i nie współpracował z Al Kaidą. W wyniku kłamstw i manipulacji ówczesnej administracji amerykańskiej zginęło 200 tys. Irakijczyków, a na dodatek terroryści islamscy, Al Kaida, a potem ISIS urośli w siłę. Innym skutkiem tych działań było wzmocnienie wpływów irańskich szyitów na terenach irackich, z którymi do dzisiaj Amerykanie walczą.
Najpierw obalili Husseina, co doprowadziło do wzrostu siły Al Kaidy i powstania ISIS, teraz zamordowali generała Sulejmaniego, który zasłużył się głównie walką z… ISIS.
Czy zatem działania Amerykanów na Bliskim Wschodzie mają jakikolwiek sens? Wydaje się, że rządzi nimi jedna prosta zasada: gdy krajom regionu udaje się zaprowadzić względny porządek, Amerykanie go zaburzają, używając kłamstw i manipulacji, a na dodatek łamiąc prawa człowieka. Wtedy wraca chaos, a prezydent USA, rozkładając ręce, ogłasza, że wojska amerykańskie muszą stacjonować w całym regionie.
Jaka powinna być lekcja z tych wydarzeń dla Polski? Awanturnicza polityka USA nie jest w naszym interesie, a Stany Zjednoczone nie są krajem godnym zaufania w polityce międzynarodowej. Oczywiście warto dążyć do deeskalacji konfliktu, ale wraz z innymi krajami Unii Europejskiej powinniśmy jednoznacznie odciąć się od barbarzyńskiej polityki Donalda Trumpa.
Kilkanaście lat temu polskie władze przyniosły wstyd swojemu krajowi, angażując się w niesłuszną i szkodliwą wojnę. Obyśmy już nigdy nie powtórzyli tego błędu.