Władca Turcji, prezydent Recep T. Erdogan ogłosił, że aresztowany korespondent niemieckiego dziennika „Die Welt”, Deniz Yucel to „niemiecki agent” i dał do zrozumienia, że to też terrorysta. W każdym razie oskarżył go o przynależność do Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), a to terroryści. Yucel ma podwójne obywatelstwo.
Słowa Erdogana to kolejna kulminacja kryzysu turecko-niemieckiego. Tym razem dyktatora Turcji rozsierdziły decyzje władz krajów związkowych w Niemczech, które nie dopuściły do udziału dwóch ministrów tureckich w wiecach obywateli tureckich .
W Niemczech mieszka ok. 1,4 mln Turków uprawnionych do udziału w referendum 16 kwietnia, kiedy będą zatwierdzać nową konstytucję. Daje ona władzę wykonawczą prezydentowi (Erdogan jest teoretycznie honorową głową państwa) i pozwala mu rządzić dyktatorsko do 2029 r.
Wynik referendum jest przesądzony w klimacie masowych aresztowań i zastraszania podejrzanych o brak entuzjazmu dla Erdogana, przy jednoczesnym rozpętaniu histerii nacjonalistycznej. Właśnie ruszył proces polityczny 330 osób oskarżonych o nieudany zamach stanu z lipca ubr. Wiece ministrów w Niemczech miały być imprezą eksportową, pokazaniem, jak Turcy kochają Erdogana.
Nie tylko Niemcom. Wiece miały też odbyć się w Holandii, gdzie jest 240 tys. mających prawo głosu Turków, ale tu nie dopuszczono do agitacji szefa dyplomacji, Mevluta Cavusoglu. W przeciwieństwie do władz niemieckich, które coś kręciły o „względach bezpieczeństwa”, premier Holandii, Mark Rutte nazwał rzecz po imieniu: „holenderska przestrzeń publiczna nie jest miejscem na kampanię polityczną z innych krajów”, a MSZ w Hadze oświadczyło, że obecność ministra jest „niepożądana”. Ale oddajmy pewną sprawiedliwość szefowi dyplomacji niemieckiej, Sigmarowi Gabrielowi, który w czasie wizyty w Kijowie powiedział, że goście z Turcji nie powinni przyjeżdżać do Niemiec tylko po to, by prowadzić kampanię wyborczą.
W Niemczech mieli występować tureccy ministrowie sprawiedliwości, Bekir Bozdag i gospodarki, Nihatem Zeybekci. Po ich oddaleniu, tureckie MSZ wezwało na rozmowę ambasadora Niemiec. A z polecenia Gabriela do niemieckiego MSZ wezwano ambasadora Turcji. Ale tu chodziło o aresztowanie dziennikarza „Die Welt”. Gabriel uznał, że jest to pogwałcenie prawa i ograniczeniem wolności prasy. Zaś ustępujący 18 marca prezydent Niemiec, Joachim Gauck powiedział na pożegnalnym spotkaniu z dziennikarzami zagranicznymi w Berlinie, że „nie może zrozumieć, czemu służy ten atak na wolność prasy” (aresztowanie Yucela).