19 kwietnia 2024

loader

Sto lat Sowietów

fot. pxhere

Rosja jest nadal państwem zasadniczo sowieckim. Odwoływanie się do prawosławia niewiele tu zmienia. Ideologii sowieckiej nie porzucono, ale sobie ją przyswojono – mówi historyk prof. Marek Kornat w rozmowie z Maciejem Replewiczem. 100 lat temu, 30 grudnia 1922 r., powstał Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich.

W jakich okolicznościach, pięć lat po rewolucji bolszewickiej, powstał Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich?

Zacznijmy od nazwy tego państwa. Komuniści po zagarnięciu władzy w latach 1944—1945 narzucili Polakom przymiotnik „radziecki”. Przed wojną mówiło się – niemal zawsze – „sowiecki”. W II Rzeczypospolitej funkcjonowały dwie formy nazwy państwa, o którym rozmawiamy – oficjalna: Związek Socjalistycznych Republik Rad, od czego mamy skrót ZSRR, oraz skrócona w obiegu powszechnym: Związek Sowiecki. Czasami używano określenia Sowiety – zawsze pisząc to słowo dużą literą, bo tu nie chodzi o bolszewików jako partię czy ruch polityczny, tylko o państwo. I tak ja osobiście używam zawsze nazwy „Związek Sowiecki”, ale skrótu ZSRR, a nie ZSRS, który powstał później, gdzieś w latach osiemdziesiątych.

Mówiąc o powstaniu ZSRR, należy pamiętać o bolszewickiej doktrynie narodowościowej. Mówiła ona o samostanowieniu narodowości ciemiężonych w carskim imperium rosyjskim. Ale między Leninem a Stalinem występowała zasadnicza różnica koncepcyjna. Wódz bolszewików opowiadał się za nadaniem nowemu państwu formy federacyjnej, Stalin – który w ścisłej elicie bolszewickiej zajmował się problemem narodowościowym – postulował nadanie autonomii narodowościom nierosyjskim, ale w ramach komunistycznej Rosji, nie odstępując od formuły państwa, mimo wszystko, unitarnego. Zwyciężyła koncepcja Lenina, który w ścisłym gronie kierowniczym bolszewików dopuszczał jakiś rodzaj dyskusji, lecz nigdy nie został przegłosowany i zawsze przeforsowywał swoje zdanie. Wielki socjolog niemiecki Max Weber nazwał kiedyś ustrój carskiej Rosji z lat 1905—1917 „konstytucjonalizmem udawanym”. Pożyczając sobie to określenie, historyk może z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że federalizm sowiecki był „federalizmem udawanym”.

Można się zastanawiać, czy Leninowi chodziło o realizację utopii komunistycznej, czy raczej o ograniczenie roli Rosji w nowym państwie związkowym. Wydaje mi się, że jedno i drugie. Na pewno ważne jest zapomnieć, że Lenin wykorzystał hasło o samostanowieniu narodów do rozbicia imperium rosyjskiego. Nie bał się nacjonalizmu, który zagrozi bolszewickiemu państwu, bo nacjonalizm uważał za zjawisko przejściowe, związane nierozerwalnie z ginącym kapitalizmem. Myślę, że nieobca była mu też myśl o potrzebie skierowania do świata przesłania o wolnościowym charakterze ustroju, który stworzył. Należy jeszcze pamiętać o tym, że rozwiązania ustrojowe w systemie sowieckim bardzo często miały charakter urządzeń działających tylko na papierze. Ale ich wymowa propagandowa miała swoje znaczenie.

Nowy twór państwowy otrzymał więc kształt imitujący federację. Podkreślam: imitujący, bo jednak nie było to państwo federacyjne w znaczeniu rzeczywistym. Rządziła nim ta sama monopartia – Wszechzwiązkowa Komunistyczna Partia (bolszewików). Ustrój komunistyczny nadawał spoistość organizmowi państwowemu, nie pozwalając na realizację hasła Lenina o prawie każdej republiki do oderwania się od związkowego państwa.

Gdy trwały przygotowania do proklamacji ZSRR 30 grudnia 1922 r. – pojawił się także pomysł, by nazwa nowego państwa brzmiała „Związek Socjalistycznych Republik Rad Europy i Azji”. Odwoływałaby się ona do geopolitycznej przestrzeni, którą to państwo zajmowało. Przywoływałaby też ideę eurazjanizmu. Ostatecznie odrzucono ten pomysł, uznając, że ustrój komunistyczny ma ambicje uniwersalne. Kiedyś zapanuje na całym świecie i lepiej nie odwoływać się do jakichkolwiek określeń geograficznych. W ten sposób powstało pierwsze w historii państwo nieposiadające żadnej geograficznej nazwy czy też desygnatu geograficznego w swojej urzędowej nazwie.

Jak napisał słusznie Richard Pipes, bolszewicy głosili zasadę federalizmu, ale nie wyrzekali się „tradycyjnej marksistowskiej wrogości do zdecentralizowanego państwa”. Leninowska ideologia „centralizmu demokratycznego” zapewniała państwu sowieckiemu dyktaturę nowego typu. Należy pamiętać, że Lenin pozostaje ojcem totalitaryzmu. Miał on własny projekt państwa totalitarnego. W chwili jego śmierci państwo sowieckie spełniało wszystkie cechy państwa totalitarnego. Działał system obozów koncentracyjnych, był stosowany masowy terror. Funkcjonowała monopartia sprawująca monopol w zakresie propagandy. Hasło o prawie każdego narodu do wystąpienia z ZSRR (zapisane w konstytucji z lipca 1923) nie pociągało za sobą żadnych konsekwencji. Krwawe zdławienie powstania w Gruzji (1924) potwierdzało tę prawdę bardzo wymownie.

Proklamowane 30 grudnia 1922 r. państwo związkowe miało tylko trzy republiki oprócz rosyjskiej: ukraińską i białoruską oraz Zakaukaską. Znany działacz bolszewicki Sułtan Galijew głosił postulat stworzenia jeszcze muzułmańskiego państwa komunistycznego w Azji Środkowej. W późniejszym rozwoju państwowości sowieckiej Stalin nie odstąpił od „udawanego federalizmu”. Terytorium Rosji krojono całkiem swobodnie. Dobrym tu przykładem pozostaje przekształcenie w nowe republiki związkowe autonomicznych republik Kazachstanu i Kirgizji.

Jak wiemy, dyktator dzisiejszej Rosji potępia politykę sowieckiego federalizmu. Widzi w niej więcej niż błąd. Mówi otwarcie, że beneficjentem tej koncepcji stała się – na koszt Rosji – przede wszystkim Ukraina. Władcom dzisiejszej Rosji wydaje się, że los jej mógł być inny. Że system sowiecki przygotował emancypację narodów nierosyjskich. Rozumowanie to nie bierze pod uwagę, że cała koncepcja sowieckiego federalizmu była ściśle związana z totalitarnym ustrojem sowieckiego państwa.

W jaki sposób świat przyjął powstanie nowego tworu udającego federację, czyli ZSRS?

Myślę, że świat się dzielił w swoich zapatrywaniach na samo to zjawisko polityczne, jakim był bolszewizm. Ogólnie rzecz biorąc, widzę tu trzy kierunki myślenia – a mam na myśli Zachód. Koła prosowieckie tworzyły środowiska lewicowe i liberalne. Nie należy jednak zapominać o istnieniu antykomunistycznego socjalizmu w różnych państwach Zachodu. Rozumowały one według schematu, mówiącego, że nowe państwo na gruzach imperium rosyjskiego to mimo wszystko krok naprzód. Carska Rosja to „więzienie narodów”, a imperium rosyjskie było znienawidzone i traktowane jako autokracja o najbardziej konserwatywnym charakterze. O zachodnich elitach komunistycznych nie wspominam celowo, bo one były całkowicie podporządkowane Kominternowi i tym samym zależne od Kremla. Ich myślenie kopiowało schematy propagandy sowieckiej. Drugi kierunek myślenia o państwie sowieckim przejawiał się w potępieniu reżimu bolszewickiego jako najbardziej barbarzyńskiej tyranii, jaką wydała historia – jak to ujął pod koniec 1919 r. premier francuski Clemenceau (polityk orientacji centrowo-liberalnej). To stanowisko łączyło ludzi polityki o różnych zapatrywaniach – konserwatywnych, centrowych, także liberalnych, a przede wszystkim katolickich. Wreszcie żywe było w 1922 r. (a więc pięć lat po przewrocie Lenina) przekonanie o tymczasowości tego reżimu. Miał się on w ciągu paru czy parunastu lat „wypalić” od wewnątrz. Na jego gruzach możliwa stałaby się odbudowa Rosji „narodowej”. Ten kierunek myślenia łączył wielu prorosyjskich antykomunistów na Zachodzie. Pogląd o rychłym końcu państwa stworzonego przez Lenina uzasadniał tezę o potrzebie „niedzielenia Rosji”, czyli zachowania jej imperialnych podstaw terytorialnych. Zwolennicy tej koncepcji patrzyli na oderwanie się Finlandii i Polski jako uzasadnione, ale już nie akceptowali samostanowienia państw bałtyckich i z dużym krytycyzmem postrzegali pokój ryski, który jakoby przyłączył do państwa polskiego niepolskie ziemie rosyjskie, jak często mawiano w parlamentach czy prasie.

ZSRR został uznany przez Zachód ze znacznym opóźnieniem. Paradoksem jest to, że państwem, które wyprzedziło mocarstwa zachodnie ze swoim uznaniem imperium Lenina, była Polska. Nie z powodu prokomunistycznej orientacji, ale w imię realizmu. Nastąpiło to w grudniu 1923 r., kiedy urząd ministra spraw zagranicznych sprawował przez bardzo krótki okres czasu zasłużony dla polskiej dyplomacji polityk – Roman Dmowski. Skoro zawarto pokój ryski, trzeba było go chronić, a nie można utrzymywać zobowiązań w stosunku do państwa, którego się nie uznaje.

Mocarstwa zachodnie uznały ZSRR dopiero w 1924 r. Pierwsza uczyniła to Wielka Brytania (już w lutym tego roku), która jeszcze trzy lata wcześniej zawarła z bolszewicką Rosją traktat handlowy. Natychmiast naśladowały Wielką Brytanię w uznaniu nowej państwowości bolszewickiej Włochy. Nowy przywódca tego kraju Mussolini głosił antykomunizm na użytek wewnętrzny, ale nie stosował antysowietyzmu w polityce zagranicznej. Najtrudniej było uznać ZSRR Francuzom. Anulowanie przez rząd Lenina zagranicznych zobowiązań płatniczych Rosji przedrewolucyjnej ugodziło najmocniej we Francję właśnie, bo ten kraj jej najwięcej pożyczył i realizował najwięcej inwestycji. Nie miały żadnego problemu z uznaniem ZSRR Niemcy, które połączył z Rosją Sowiecką znany układ w Rapallo już z 16 kwietnia 1922 r. Dawał on obydwu stronom wymierne korzyści i był wymierzony w ład wersalski jako porządek ustanowiony bez Niemiec i Rosji oraz na koszt Niemiec i Rosji. Pośrednio godził także w Polskę, choć nie zawierał żadnych tajnych zobowiązań przeciwko niej, jak się niekiedy pisze. Stany Zjednoczone uznały sowieckie państwo związkowe dopiero pod sam koniec 1933 r., a był to skutek przejęcia władzy przez prezydenta Franklina D. Roosevelta, który miał tylko jedno życzenie pod adresem Kremla – aby Komintern nie prowadził na terytorium USA swojej propagandy i agitacji.

Związek Sowiecki rozpadł się 31 lat temu, jednak coś z jego ducha przetrwało do dziś. Ile Związku Sowieckiego jest we współczesnej Rosji Putina?

Myślę, że bardzo wiele. Rosja jest nadal państwem zasadniczo sowieckim. Odwoływanie się do prawosławia niewiele tu zmienia. Ideologii sowieckiej nie porzucono, ale sobie ją przyswojono. Panuje urzędowa teza, że ZSRR to była po prostu Rosja i nic więcej. Rosja dzisiejsza kontynuuje agresywną politykę sowieckiego imperium, chcąc rewindykować utraconą rolę supermocarstwa. Nie głosi teorii walki klas, ale walki o geopolityczną przestrzeń. Owszem, odwołuje się chętnie do ideologii Rosji przedrewolucyjnej, czerpie z jej historii antyzachodnie hasła. Głosi panowanie nad olbrzymią przestrzenią od Europy Środkowej aż po Władywostok. Państwo sowieckie było zwrócone przeciwko Zachodowi. Chętnie nawiązuje do sowieckiego dziedzictwa jako czasów wielkości. Sam dyktator i ludzie kierujący Rosją wywodzą się ze struktur państwowych ZSRR – z sowieckich służb, armii, dyplomacji. Albo mieli w nich sami miejsce, albo są dziećmi tych, którzy dla tych organów pracowali. Kiedy zaś pomyślimy o geopolityce, sądzę, że sowiecka idea sojuszu czy też specjalnej więzi z Niemcami stanowi jedną z najważniejszych koncepcji strategicznych dzisiejszej Rosji. Oczywiście ta więź uległa poważnemu nadwątleniu po napaści Rosji na Ukrainę. Koncepcja sojuszu Rosji i Niemiec przeciwko Europie na wzór układu z Rapallo jest jednak niezwykle znamienna. Rosja marzy o jej wznowieniu. Przyszłość pokaże, czy to się powiedzie. Należy wreszcie zauważyć, że dzisiejszą Federację Rosyjską (jak głosi urzędowa nazwa państwa) łączy z ZSRR także to, że w obydwu przypadkach mamy do czynienia z „federalizmem udawanym”. Los Czeczenii, która chciała opuścić federacyjne (z nazwy) państwo, potwierdza ten stan rzeczy.

PAP

Redakcja

Poprzedni

W kwestii nacjonalizmu w Ukrainie

Następny

Pandemiczna cyfryzacja uczelni