Odkryte ślady morderstwa saudyjskiego dziennikarza Dżamala Chaszodżdżiego w Stambule prowadzą do pałacu królewskiego w Rijadzie, do rządzącego Arabią księcia i następcy tronu Mohammeda ben Salmana. Według śledczych, dowódcą 15-osobowej grupy zabójców, która zjawiła się w saudyjskim konsulacie przed wizytą Chaszodżdżiego, był oficer ochrony osobistej księcia Maher Abdulaziz Mutreb. Widać go na zdjęciach i kontaktował się z biurem ben Salmana zaraz po zabójstwie.
Mohammed ben Salman stoi na czele najbogatszej dyktatury Półwyspu Arabskiego, strategicznego partnera imperium amerykańskiego w regionie. Jest pomysłodawcą i gorącym zwolennikiem saudyjskiej agresji na Jemen, prowadzonej od ponad trzech lat. Krwawo tępi wszelką krajową opozycję. Wygląda na to, że to on rozkazał zabić dziennikarza. Saudyjski MSZ zakomunikował od razu, że ben Salman „nie był poinformowany” o „niedozwolonej” operacji saudyjskich służb specjalnych.
Według dzisiejszego wydania tureckiej gazety Hurriyet, dziennikarz, zaraz po przyjściu do konsulatu został skierowany do biura konsula i tam „zaduszony”, co miało trwać 7-8 minut. Jego ciało zostało następnie podzielone na 15 kawałków przez specjalnie sprowadzonego z Rijadu lekarza sądowego i potem wywiezione w nieznane miejsce Stambułu.
Jak podaje gazeta, po morderstwie szef komanda zabójców cztery razy dzwonił do Badra al-Asakera, dyrektora biura księcia-następcy tronu. Zaraz potem Mutrem dzwonił do Stanów Zjednoczonych, do Chaleda ben Salmana, brata rządzącego księcia i ambasadora Arabii w Waszyngtonie.
Kraje zachodnioeuropejskie – Zjednoczone Królestwo, Francja i Niemcy we wspólnym komunikacie domagają się od Arabii „natychmiastowych wyjaśnień” na temat okoliczności śmierci dziennikarza i niektóre zagroziły nawet wstrzymaniem sprzedaży broni tyranii saudyjskiej, co obserwatorzy uważają jednak za nieprawdopodobne.
Według ostatniej oficjalnej wersji saudyjskiej, Chasodżdżi wdał się w bójkę i zginął w jej skutku. Według wcześniejszej wersji oficjalnej miał po prostu wyjść cały i zdrowy z konsulatu. Stany Zjednoczone są tak, czy inaczej, gotowe wierzyć w każdą saudyjską wersję, nawet jeśli powstały pewne wątpliwości. Wołania o dymisję księcia pozostaną raczej bez odpowiedzi.