Chyba przez nikogo nie spodziewane, ogromne rozmiary i ogólnopolski zasięg przybrał społeczny protest przeciwko barbarzyńskiemu zaostrzeniu prawa aborcyjnego poprzez zakwestionowanie zgodności z Konstytucją przesłanek embriopatologicznych. Trudno przypisać tu sprawstwo tzw. Trybunałowi Konstytucyjnemu Julii Przyłębskiej, bo wiadomo, że żadna ważna decyzja nie zapada bez woli, a co najmniej bez przyzwolenia Kaczyńskiego. Jednak – niezależnie od personaliów – jeśli wskazać dla tej kwestii największy wspólny mianownik, to przecież sprowadza się on do takiej oto oczywistości, że u źródeł trwającego od 27 lat zakazu aborcji w Polsce, czyli od zarania III RP, tkwi zaciekła, anachroniczna, przepełniona złymi emocjami kamienna postawa prawicy rozmaitych odcieni, prawicy zblatowanej z Kościołem katolickim. Do niekończącej się historii sporu o kształt prawa dotyczącego aborcji, który trwa już, dopisany został kolejny, haniebny rozdział.
Z obserwacji tego protestu, który trwa już kilka dobrych dni, wynika całkiem pokaźny pakiet wniosków. Po pierwsze, znacząca część młodego pokolenia, bo wśród protestujących dominują, z grubsza biorąc, młodzi ludzie urodzeni między rokiem 1990 a 2002, zakwestionowała symboliczne władztwo Kościoła katolickiego i tzw. tradycyjnych polskich wartości. Uczynili to na demonstracjach w formie werbalnej i ikonograficznej przesyconej przekazem ostrym, często czerpiącym z zasobu słownika wulgaryzmów, ale także pełnym dowcipu, sarkazmu, szyderstwa, ironii, świadczącym o zupełnie niezłym wrobieniu kulturowym. Po drugie, skala i zasięg protestu przewyższyły skalę i zasięg Czarnego Protestu z października 2016, który przecież uznany został za masowy. Sceną demonstracji i marszów były zarówno duże i średnie miasta, jak i (co było novum) także wiele małych miasteczek. Po trzecie, protest – obok ostrza antypisowskiego, czy antyprawicowego, przybrał także wyraźnie antyklerykalny, antykościelny, a fragmentami nawet antyreligijny charakter i koloryt. Można by rzec, że w realu, na polskich ulicach potwierdziło się to, o czym mówi się o kilka lat i co potwierdzają badania socjologiczne – obecne pokolenie polskiej młodzieży jest pierwszym w historii Polski, które w tym stopniu, in gremio wzięło rozbrat z tradycyjną religijnością. Wydaje się, że odwieczne hasło „Polonia semper fidelis” mające oznaczać splecenie polskości z katolicyzmem zaczyna przechodzić do historii. Polska młodzież trafnie zlokalizowała właśnie we władztwie Kościoła katolickiego przyczynę deficytu wolności, którego pokolenie to po raz pierwszy tak boleśnie poczuło na własnej skórze.
W miniony piątek, późnym popołudniem strapiony, omaskowany Mateo w towarzystwie ministra zdrowia Niedzielskiego i krajowego konsultanta ds. zakaźnych profesora Horbana (też omaskowanych) ogłosił m.in. zamknięcie cmentarzy na 3 dni. Jak było do przewidzenia, ta decyzja, mimo że większość Polaków musiała się z nią liczyć, wywołała niezadowolenie, a nawet gniew. Ludzie rzucili się na cmentarze, powodując to czego obawiali się rządzący czyli niekontrolowane tłumy przy grobach drogich zmarłych, a co za tym idzie znaczne zagrożenie epidemiologiczne. Ich niezadowolenie i gniew były niczym w porównaniu z niezadowoleniem i gniewem sprzedawców kwiatów i zniczy, którzy przy cmentarzach już rozłożyli swoje stragany, czekając na kupujących. W tej sytuacji, pozostali z zapasami towaru, w tym tak nietrwałym jak rzeczone kwiaty i długami, jakie większość z nich zaciągnęła na ich zakup. Pytani przez dziennikarzy różnych mediów, nie ukrywali złości, zwracali uwagę, że decyzja rządu ogłoszona na kilka godzin przed zamknięciem cmentarzy, uderzyła wprost w ich niejednokrotnie rodzinne biznesy, stawiając firmy na skraju bankructwa. Dopiero później, jeszcze w piątek, bodaj na TT, Mateo do którego musiały dotrzeć informacje na ten temat, zreflektował się i obiecał tym, którzy poniosą straty rekompensaty. W sobotę okazało się, że dwie agencje rządowe odkupią od sprzedawców i producentów kwiaty i rośliny, które mogłyby zostać sprzedane w Święto Zmarłych, zaś samorządom, które już zaangażowały się w ratowanie przedsiębiorców, odkupując od nich kwiaty i rośliny, zostaną zwrócone poniesione nakłady. Można zatem uznać sprawę za jakoś załatwioną, tylko dlaczego nie można było ogłosić tych propozycji w dacie konferencji Mateo? No dlaczego? I dlaczego rząd zwlekał z ogłoszeniem swojej decyzji o zamknięciu cmentarzy tak naprawdę do ostatniej chwili? No dlaczego?
Również w miniony piątek Duda złożył w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, częściowo przywracającą tzw. przesłankę eugeniczną. Najprościej pisząc, chodzi o to, żeby można było stworzyć listę „wad” płodu pozwalających na jego terminację. Oczywiście, ta dudowa propozycja nie podoba się nikomu, no może za wyjątkiem części koalicji rządzącej, która ma nadzieję, że zachęci część protestujących kobiet do pozostania w domu. Bigos tygodniowy nie podziela tego optymizmu, bowiem już widać, że kobiety i dziewczyny, mężczyźni i chłopaki je wspierające, pod wodzą Marty Lempart, nie zadowolą się ułomną propozycją Dudy i chcą pełnej liberalizacji prawa w zakresie dopuszczalności przerywania ciąży. Na razie protesty wywołane wydaniem w dniu 22 października przez Trybunał Konstytucyjny Przyłębskiej tzw. wyroku zaostrzającego prawo aborcyjne, trwają i jak się zdaje trwać będą, po „podmiot nie zgadza się z orzeczeniem”.
We Wrocławiu, doszło do ataku na dwie dziennikarki „Gazety Wyborczej” relacjonujące przebieg protestu kobiet. Ubrany na czarno i zamaskowany osiłek, jak później ustalono kibic jednego z klubów wrocławskich, kibol po prostu, naruszył nietykalność cielesną jednej z nich. Ustalono jego personalia, dokonano przeszukania w miejscu zamieszkania ujawniając m.in. zakazane środki psychoaktywne. Nie został tymczasowo aresztowany, a pierwotnie skierowany do sądu wniosek o zastosowanie tego środka zapobiegawczego, został podobno na polecenie Prokuratury Krajowej wycofany. Jeżeli to prawda, to prawda ta budzi zdziwienie. Nie ma bowiem zgody na ataki na dziennikarzy wykonujących swoje obowiązki, bez względu na to jakie media reprezentują!
W trzech sondażach PiS odnotowało znaczący spadek notowań. Bardzo prawdopodobne, że z tego powodu wycofano się z procedowania przyjętego już przez Sejm projektu „piątki dla zwierząt”. Ponoć będzie opracowywany nowy projekt znaczy się lepszy, tylko kiedy? Tego nie wie nikt…