W czasie minionego trzydziestolecia kolejne rządy w Polsce cechowała ignorancja oraz brak profesjonalizmu w kierowaniu gospodarką.
Po transformacji w roku 1989 z gospodarki planowej do gospodarki rynkowej, po likwidacji 1500 zakładów przemysłowych, w tym większości wielkich kompleksów przemysłowych i branżowych instytutów naukowo-badawczych, po utracie pracy przez 2 milionów pracowników, którzy musieli wyemigrować w poszukiwaniu pracy, po prywatyzacji i po sprzedaniu większości przedsiębiorstw państwowych inwestorom zagranicznym – z kraju producentów Polska stała się krajem służących tym inwestorom.
Wykorzystując niższe płace, inwestorzy zagraniczni w ciągu minionych trzech dziesięcioleci zainwestowali w Polnsce w wiele zakładów, kooperujących z zagranicznymi firmami – matkami, uruchamiając w Polsce montaż wyrobów finalnych na zagranicznych projektach i technologii. W wyniku tej współpracy, w ciągu trzech dziesięcioleci polska gospodarka wyrosła na liczącą się w Europie, który to proces uległ przyspieszeniu po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej.
W ostatnich latach sytuacja Polski uległa znacznemu pogorszeniu w wyniku postępującego światowego procesu globalizacji. Została ona skonfrontowana z trapiącymi świat kryzysami, zwłaszcza z kryzysem klimatycznym, zadłużenia i z kryzysem gospodarki kapitalistycznej, wyrażającym się w rozwarciu nożyc między bogacącymi się elitami rządzącymi światem, a biedniejącymi miliardami osób pracujących.
W czasie minionego trzydziestolecia kolejne rządy w Polsce cechowała ignorancja i brak profesjonalizmu w kierowaniu gospodarką, czego skutkiem jest znaczne opóźnienie technologiczne wobec czołowych krajów zachodnich. Głównym problemem stał się kryzys polskiej energetyki, opartej na węglu, którego skutkiem stało się przodowanie Polski w truciu Polek i Polaków smogiem, bez perspektywy poprawy sytuacji w krótkim czasie. Efektem błędnej polityki energetycznej rządzących jest ogromny dystans strategiczny zwłaszcza wobec najbliższego sąsiada – Niemiec w strukturze miksu energetycznego. Niemcy mają już potencjał energetyki fotowoltaicznej wynoszący 40 gigawatów – równy potencjałowi całej polskiej energetyki – z planem osiągnięcia do 2050 r. udziału odnawialnych źródeł energii na poziomie 50 proc.
Dla skrócenia dystansu strategicznego trzeba wybudować w ich miejsce kilka wielkich elektrowni słonecznych (zamiast jądrowych), oraz z pomocą państwa – milion mikro-elektrowni fotowoltaicznych przez milion prosumentów. Trzeba też wykupić od koncernu Fiat fabrykę samochodów osobowych w Tychach i uruchomić tam, na polskich projektach i polskiej technologii, produkcję polskich osobowych samochodów elektrycznych w skali setek tysięcy sztuk rocznie.
Od polskich ekonomistów rządzący powinni móc oczekiwać konkretnych podpowiedzi, w jaki sposób zmniejszyć dystans strategiczny do sąsiadów w poszczególnych dziedzinach gospodarki, infrastruktury, edukacji i życia społecznego.
Kumulacja napięć
„Nasza rozpaczliwa zachłanność, ciągle rosnąca spirala potrzeb, nasze oczekiwania, iż wszyscy, łącznie z najbogatszymi, nie tylko mamy prawo, by mieć coraz więcej wszystkiego, ale rzeczywiście mamy coraz więcej wszystkiego – to wszystko doprowadziło nas do punktu, w którym skumulowanie napięć spowoduje przerażającą katastrofę” – pisał Leszek Kołakowski.
Trafnie zdiagnozował on przyczynę dramatu, w jakim znalazł się naród polski po 30 latach transformacji od socjalistycznej gospodarki planowej do kapitalistycznej gospodarki rynkowej: 40 proc. wyborców, mimo zniszczenia podstaw praworządności i wielokrotnego złamania Konstytucji przez rządzących Polską w niedługim czasie ostatnich czterech lat, nadal ich popiera.
Setki lat pańszczyzny, podległości, niewoli i zniewolenia przez komunistów oraz luki w systemach edukacji pozostawiły w świadomości pokoleń Polek i Polaków tak ogromny negatywny ślad, że wystarczyło wpuścić im w ostatnich latach do kieszeni trochę żywej gotówki, by najistotniejsze kwestie istnienia Polski jako praworządnego państwa przestały mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie.
Mimo odbudowania w ciągu minionego trzydziestolecia gospodarki po pełnym patologii procesie transformacji i prywatyzacji przemysłu, wejścia do Unii Europejskiej i do NATO, oraz wielokrotnego zwiększenia dochodów rodaków w tym czasie, oczekują oni jak najrychlejszego zrównania ich dochodów z dochodami osiąganymi przez obywateli Niemiec, „by sprawiedliwości za cierpienia narodu polskiego w minionych wiekach i latach stało się zadość”. Fakt iż wydajność pracy Niemców jest trzykrotnie wyższa od wydajności rodaków nie ma dla nich najmniejszego znaczenia.
Patologie opisane przez prof. Witolda Kieżuna w książce „Patologia transformacji”, źródłem których była ignorancja ówczesnego wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza (eksperta od kontrolowania inflacji) w dziedzinie zarządzania gospodarką, powodujące bezrobocie i emigrację milionów pracowników w poszukiwaniu pracy, pogorszyły jeszcze ich odczucie zlekceważenia ich losów. Opisała ten dramat Katarzyna Duda w książce „Kiedyś tu było życie, teraz jest tylko bieda”. Andrzej Szahaj rozdział w którym opisał to w książce „Kapitalizm wyczerpania”, zatytułował „Pamięć upokorzenia”.
Jak podkreśla autor, zabrakło wtedy szacunku i uznania dla ludzi pracy – w wielu zakładach przemysłowych pracowały wspaniałe zespoły pracowników, inżynierów i ekonomistów, dzięki którym ich przedsiębiorstwa były w czołówce kadry przemysłowej Europy. Wystarczy wymienić wielkie Zakłady Cegielskiego w Poznaniu i Pafawag we Wrocławiu, Stocznię Gdańską i Szczecińską, Zakłady Chemiczne Zachem w Bydgoszczy, Boruta w Zgierzu, Nową Hutę w Krakowie i Hutę Katowice czy Fabrykę Samochodów Osobowych na Żeraniu, które tworzyły kręgosłup polskiej gospodarki. O ich zachowanie Leszek Balcerowicz i jego ekipa niestety nie potrafiły zadbać. Tych wielkich kompleksów przemysłowych i ich załóg już nie ma, a Polska jest skazana na import produktów, których nie potrafimy wyprodukować.
Płacimy zagranicznym inwestorom za kapitał włożony w uruchomienie w Polsce montowni wyrobów na zagranicznych technologiach, a zagranicznym producentom za produkty, które musimy importować.
Nasza deindustrializacja
Uprzemysłowienie Polski, w wyniku prywatyzacji i likwidacji 1500 zakładów przemysłowych zmniejszyło się prawie o połowę, a zatrudnienie spadło z 4,9 miliona osób w roku 1989 do 2,9 miliona osób w 2003 r. Uległy likwidacji prawie wszystkie kompleksy przemysłowe, z wyjątkiem rafinerii i zakładów nawozowych. Andrzej Karpiński ze swoim zespołem w wydanej w roku 2013 książce p.t. „Jak powstawały i jak upadały zakłady przemysłowe w Polsce” jako główne przyczyny tego regresu określili:
– brak strategii przemysłowej,
– pośpiech w przeprowadzeniu reformy ustrojowej,
– błędy w doktrynie i wyjątkowo nieprzyjazny stosunek państwa do własnego przemysłu państwowego,
– błędy w prywatyzacji przemysłu państwowego,
– brak ochrony gruntów poprzemysłowych przed nieuzasadnionym przekształceniem ich w działki budowlane,
– wyjątkowe nasilenie tendencji do indywidualnego bogacenia się kosztem majątku publicznego.
Tę przeprowadzoną szokową transformację Witold Kieżun trafnie nazwał ekonomiczną neokolonizacją. Cytowany już Andrzej Szahaj sprecyzował 10 grzechów głównych ostatniego trzydziestolecia następująco:
- Dyktat neoliberalizmu (upodobnienie do kapitalizmu amerykańskiego)j
- Absolutyzacja wolności (wolność bez żadnych ograniczeń)
- Technokratyzm (bez uwzględnienia aspektów społecznych, kulturowych i psychologicznych),
- Osłabienie państwa („interwencja państwa psuje mechanizm samo-regulacyjny”, co poskutkowało m.in. wykluczeniem komunikacyjnym milionów obywateli)
- Uznanie państwa socjalnego jako przeżytek („bogactwo skapuje z góry, przypływ który podnosi wszystkie łódki”)
- Arogancki paternalizm elit (traktowanie dorosłych jak dzieci – rządzące elity zawsze wiedzą lepiej)
- Patologiczny indywidualizm(„każdy jest kowalem swojego losu”, „konkurencja jest panaceum na każde zło”, poniżanie tych, którym się nie udało), umowy śmieciowe, praca towarem jak każdy inny, coraz mniejszy kawałek wypracowywanego bogactwa trafia do pracowników)
- Nierówności (zarabiający mniej płacą relatywnie wyższe podatki niż zarabiający dobrze. nierówności majątkowe, płacowe, terytorialne)
- Złe ustawienie stosunków państwo-Kościół (państwo straciło niezależność, Kościół siłę moralną związaną z dokonywaniem ocen etycznych).
Potrójne uzależnienie
Andrzej Koźmiński w rozdziale zatytułowanym „Nowy pragmatyzm kontra nowy nacjonalizm” w książce Elżbiety Mączyńskiej p.t. „Ekonomia i Polityka” tę patologiczną transformację określił jako przejście do gospodarki zależnej, która jest potrójnie uzależniona od otoczenia zewnętrznego:
1) od eksportu, podwykonawstwa, kooperacji itp., czyli od dostępu do zagranicznych rynków,
2) od importu zagranicznych oszczędności, czyli od zagranicznych inwestycji zarówno bezpośrednich , jak i portfelowych oraz od różnego rodzajów transferów finansowych (fundusze europejskie, przekazy emigrantów itp.),
3) od importu siły roboczej, zwłaszcza kwalifikowanej.
Elżbieta Mączyńska w cytowanej tu książce zamieściła jako kontrapunkt rozdział napisany przez Marcina Piątkowskiego, zatytułowany „W kierunku nowej instytucjonalnej teorii rozwoju gospodarczego: przykład sukcesu Polski”, w którym autor przedstawił okres transformacji jako bezprecedensowy sukces, którego głównym źródłem był silny konsensus społeczny, nazwany przez autora konsensusem warszawskim, i wysoka jakość elit, „które wiedziały, dokąd zmierzają i co chcą osiągnąć: pełną integrację Polski z Zachodem”. Marcin Piątkowski swoją diagnozę transformacji oparł głównie na liczbach mówiących o średnich dochodach mieszkańców Polski.
Elżbieta Mączyńska zamieściła w swojej książce także złożony indeks zrównoważonego rozwoju społeczno-ekonomicznego, autorstwa Andrzeja K.Koźmińskiego, Adama Nogi, Katarzyny Piotrowskiej i Krzysztofa Zagorskiego. Indeks ALK (Akademii im. Leona Koźmińskiego) został przez zespół akademii opracowany, by wypełnić słabości wskaźnika produktu krajowego brutto, „który zbytnio upraszcza obraz stanu gospodarki i nie uwzględnia społecznych aspektów rozwoju”. Marcin Piątkowski w swojej pochwalnej diagnozie procesu transformacji w Polsce zupełnie nie uwzględnił właśnie całej społecznej strony tego procesu.
Osobom które przeżyły okres transformacji, pogląd Marcina Piątkowskiego, iż źródłem sukcesu transformacji było porozumienie społeczne nazwane przez niego konsensusem warszawskim, a także wysokie kwalifikacje rządzących elit, nie może zostać przyjęty, ponieważ o konsensusie można tylko mówić w odniesieniu do Okrągłego Stołu i rozmów w Magdalence – wkrótce po nich konsensus się rozpadł i rozpoczęła się „wojna na górze”, która trwa do dzisiaj. Na temat kwalifikacji rządzących elit wypowiedział się w sposób kompetentny cytowany już Witold Kieżun.
Rezultatem przedstawionej wyżej patologii transformacji stało się opóźnienie rozwoju technologii i techniki w stopniu, który postawił Polskę daleko za czołowymi krajami zachodnimi – i wymaga podjęcia przez rządzących konkretnych działań, zmierzających do znacznego przyspieszenia rozwoju polskiej gospodarki, zwłaszcza odbudowy wielkich kompleksów przemysłowych, by zmniejszyć dystans strategiczny jaki Polskę dzieli zwłaszcza od Niemiec.
Na opisaną tu dramatyczną wewnętrzną sytuację Polski nakłada się, toczący świat i Europę, globalny kryzys, opisany przez Witolda Orłowskiego w książce „Świat do Przeróbki”, na który składają się światowy kryzys klimatyczny, światowy kryzys zadłużenia i światowy kryzys systemu kapitalistycznego.
Światowy kryzys klimatyczny, grożący istnieniu cywilizacji w horyzoncie niewielu dziesięcioleci, został najlepiej opisany przez Naomi Klein w książce „To zmienia wszystko”. Zwróciła ona uwagę na starcie między ludźmi i środowiskami, które przyjęły sygnały naukowców przestrzegających przed lekceważeniem dziejących się rzeczywiście zmian klimatu i wynikającymi z nich zagrożeniami, a grupami interesu i elitami rządzącymi w niektórych krajach,, które nie chcą zrezygnować z zysków jakie ciągną z bezwzględnej eksploatacji dóbr natury.
Wysiłki społeczności międzynarodowej by zapanować nad procesem ocieplania się klimatu trwają od dziesiątków lat i koncentrują się na płaszczyźnie Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jej początek zaznaczyły Konferencja Stron ramowej konwencji NZ w sprawie zmian klimatu (1992) oraz 11 sesją Spotkania Stron Protokołu z Kioto (1997), których celem było zawarcie umowy oraz powszechnego porozumienia w kwestii zmian klimatu między wszystkimi państwami świata.
Proces ratyfikacji wypracowanego w Kioto Protokołu wprawdzie ruszył, ale w niezbyt szybkim tempie, na tle wspomnianego wyżej konfliktu interesów pomiędzy stronami przekonanymi co do przyczyn ocieplania się klimatu w skali globalnej – a przeciwnikami tego poglądu. By proces ten przyspieszyć, została w Paryżu w 2015 r zwołana Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie klimatu, która przyjęła Porozumienie Paryskie precyzujące ustalenia Protokołu z Kioto, w której wzięło udział 146 państw. Ze względu na istniejący konflikt interesów ludzi i biznesu, Porozumienie Paryskie zakończyło się kolejnym kompromisem, w którym strony zapisały, że przy celu nie przekraczającym 2 stopni Celsjusza „dążą do uzyskania limitu wzrostu temperatury na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza”.
Ruszył kolejny proces ratyfikacji Porozumienia, ale okazało się, że nawet tak kompromisowe sformułowanie nie mogło zostać zaakceptowane przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, który formalnie USA z Porozumienia Paryskiego wycofał. Jest oczywiste, że wobec ostrości konfliktu, państwa blokujące realizację Porozumienia Paryskiego zmienią swoje stanowisko tylko pod masowym naciskiem obywateli tych państw.
Jak pisze Naomi Klein w swojej książce, „Zasadniczo chodzi o to, by przedstawić nie tylko alternatywny zestaw propozycji politycznych, lecz światopogląd konkurencyjny wobec tego, który tkwi w samym centrum kryzysu ekologicznego – światopogląd zakorzeniony we współzależności, a nie na hiper-indywidualiźmie, oparty na wzajemności i współpracy, a nie na dominacji i hierarchii. Potrzebujemy go nie tylko po to, by stworzyć warunki polityczne sprzyjające zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych, lecz także by poradzić sobie z nadciągającymi kataklizmami”.