8 listopada 2024

loader

Zostanie tylko piana?

Produkcja i sprzedaż piwa w Polsce stoją w obliczu najgłębszego załamania w historii. Chłodne lato będzie ostatnim gwoździem do trumny.

Branża piwowarska narzeka – i wskazuje, że izolacja społeczna, całkowite zamknięcie gastronomii oraz ograniczenia w sklepach negatywnie wpłynęły na sytuację w branży piwowarskiej. Zamknięci w domach Polacy rzadziej sięgają bowiem po piwo.
Według danych członków Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego sprzedaż piwa już w pierwszych tygodniach trwania epidemii (marzec 2020) była niższa o ok. 4,5-5 proc. w porównaniu do takiego samego okresu roku ubiegłego. To sprawia, że tradycyjnie rozpoczynający się o tej porze sezon piwny w tym roku stoi pod dużym znakiem zapytania.
Piwa nie ma w koszyku produktów pilnej potrzeby. Pierwsza fala zakupów spożywczych, podczas której Polacy, w obawie przed zakłóceniami w dostawie towarów masowo wykupywali najpotrzebniejsze produkty, już jest dawno za nami. Ale nawet wtedy kategoria piwa odnotowała niewielki spadek. Według Centrum Monitorowania Rynku, wolumen sprzedaży piwa w marcu w sklepach małego formatu (do 300 m2) spadł o około 6 proc. w stosunku do marca roku ubiegłego. Nastawienie Polaków na oszczędzanie, w połączeniu z obostrzeniami rządu – ograniczeniem liczby klientów w sklepie, wyznaczonymi godzinami zakupów dla seniorów – powodują, że klienci zaglądają do sklepów rzadziej. Jeśli zdecydują się na zakupy, to zapełniają swoje koszyki podstawowymi produktami spożywczymi lub higienicznymi. A nie piwem – ubolewa branża.
Piwo nie smakuje w samotności. Przedstawiciele branży piwowarskiej podkreślają, że piwo to napój tradycyjnie kojarzony z okazjami towarzyskimi, różnego typu imprezami, zarówno na świeżym powietrzu jak i w lokalach, czy po prostu spotkaniami z przyjaciółmi.
Piwo to napój wybierany z reguły na spotkania w gronie znajomych. Teraz, kiedy z powodu narodowej kwarantanny wspólne celebrowanie nie jest możliwe, Polacy rzadziej sięgają w sklepie po napój z pianką. Jak wskazuje branża, twarde dane dotyczące sprzedaży stoją w sprzeczności z powielanymi gdzieniegdzie opiniami, jakoby izolacja sprzyjała konsumpcji piwa. W istocie, upijanie się do lustra to raczej domena wódek. Nowe zachowania zakupowe i brak możliwości spotkań towarzyskich to nie jedyne bolączki producentów piwa.

– Zamknięcie lokali gastronomicznych, hoteli i barów, to także bardzo istotne wyzwanie stojące przed branżą. Wszystko to prawdopodobnie przełoży się negatywnie na wielkość spożycia piwa w tym roku – mówi Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny stowarzyszenia Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie. – stowarzyszenie Generalny ZPPP – Browary Polskie
Tak więc, tegoroczny podmuch wiosny nie jest dla piwa.
Mimo coraz ładniejszej pogody, spotkania przy grillu czy w piwnych ogródkach nie będą możliwe. Dwie największe imprezy sportowe tego roku, Mistrzostwa Europy w piłce nożnej oraz Igrzyska Olimpijskie, na które tak bardzo liczyli browarnicy w Polsce, zostały przełożone. Odwołane zostały także wszystkie imprezy masowe i wydarzenia plenerowe: koncerty, festiwale piwne czy rozgrywki sportowe, które są naturalnymi kontekstami do konsumpcji piwa.
Po wybuchu pandemii koronawirusa w niezwykle trudnej sytuacji znalazły się browary regionalne i rzemieślnicze, kraftowe. Wołają one o ratunek. Jest ich w Polsce ponad 300. Wszystkie są w znaczącym stopniu lub wręcz całkowicie uzależnione od sprzedaży w pubach, barach i restauracjach. Zamknięcie lokali gastronomicznych sprawiło, że obroty małych browarów obniżyły się znacząco, a w niektórych przypadkach spadły do zera.
Przedstawiciele tego segmentu rynku starają się przetrwać trudny okres i formułują konkretne postulaty wobec rządzących:

– Duży segment rynku, który obsługiwaliśmy, z dnia na dzień został wyłączony. Bardzo pomogłoby nam umożliwienie przez rząd sprzedaży piwa przez Internet – podkreśla Andrzej Olkowski, prezes Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich.
Ze swej strony branża deklaruje, że na każdej etykiecie piwa będzie pełny skład i liczba kalorii. Wiele browarów rzemieślniczych stoi na skraju bankructwa i tylko szybkie, zdecydowane ruchy ze strony rządzących są w stanie uratować je przed całkowitą likwidacją.

-Dlatego apelujemy, byśmy mogli sprzedawać on-line i aby sprzedaż zdalną oraz z dostawą do domu mogły realizować wszystkie podmioty posiadające już jakiś rodzaj zezwolenia detalicznego. Tego rodzaju pomoc byłaby całkowicie bezkosztowa dla budżetu państwa – dodaje Marek Kamiński, prezes Polskiego Stowarzyszenia Browarów Rzemieślniczych.
Przedstawiciele branży piwnej podkreślają, iż rozumieją, że rząd ma w tej chwili wiele pilnych kwestii i problemów do rozwiązania. Ale bez wsparcia dla małych, rodzimych firm, którym grozi bankructwo, w naszej branży za kilka miesięcy nie będzie już czego ratować – mówią zgodnie.

Andrzej Leszyk

Poprzedni

Dwa oblicza kwietnia na rynkach finansowych

Następny

Zdarzyło mi się zostać cząstką mitu

Zostaw komentarz