26 kwietnia 2024

loader

Amerykańskie dokumenty o Jaruzelskim (cz. II)

Jaruzelski 4 lipca 1989 roku podczas spotkania z ambasadorem Davisem z całą otwartością i szczerością oświadczył: „Moje wpływy pozwalają mi studzić emocje w wojsku i aparacie bezpieczeństwa. Odbyłem wczoraj spotkanie z ich przedstawicielami i mogę zapewnić, że nie zaakceptują oni jako prezydenta kogoś, kto nie będzie mógł zagwarantować stabilności naszych stosunków zagranicznych i wojskowych”.

Jaruzelski 4 lipca 1989 roku podczas spotkania z ambasadorem Davisem z całą otwartością i szczerością oświadczył: „Moje wpływy pozwalają mi studzić emocje w wojsku i aparacie bezpieczeństwa. Odbyłem wczoraj spotkanie z ich przedstawicielami i mogę zapewnić, że nie zaakceptują oni jako prezydenta kogoś, kto nie będzie mógł zagwarantować stabilności naszych stosunków zagranicznych i wojskowych”. W trakcie wywiązanej później wymiany zdań, Jaruzelski ponownie próbował zastraszyć swego rozmówcę. „Jaruzelski dał jasno do zrozumienia, że jakakolwiek próba wsunięcia innego kandydata niż on lub Kiszczak mogłaby doprowadzić do sytuacji, w której musieliby zrezygnować z przyjemności goszczenia prezydenta Busha, chociaż wszyscy w Polsce mają nadzieję, że jego wizyta otworzy jakościowo nowy rozdział w naszych relacjach dwustronnych ”. Po tych słowach jest zapewne bardzo ciekawy fragment i niezbyt korzystny dla Jaruzelskiego, skoro władze amerykańskie zdecydowały się go nie odtajniać. Natomiast Davis komentuje, że „Nic nie wiemy o jakichkolwiek planach zgłaszania kandydatów przez Solidarność . Wałęsa zdecydowanie odmawia zgody na wysunięcie swej kandydatury”. Utajniono również prawdopodobnie jedną z „dwu ważnych decyzji politycznych”, jakie zapadły podczas spotkania organizowanego w ambasadzie z okazji święta niepodległości USA 4 lipca 1989 roku, w którym wzięło udział 1300 osób, większość posłów i senatorów „Solidarności”, dwóch czołowych członków Biura Politycznego KC PZPR oraz sześciu czy siedmiu ministrów. Na podstawie przebiegu rozmów podczas tego spotkania ambasador Davis wnioskował, że szanse Jaruzelskiego na wybór prezydentem rosły. Ustalono m.in., że Jaruzelski zostanie zaproszony na posiedzenie Klubu Parlamentarnego „Solidarności”.
Zdaniem niektórych działaczy i doradców „Solidarności” o tym, że Jaruzelski zdecydował się kandydować na prezydenta zadecydował szczyt Układu Warszawskiego w Bukareszcie. Ambasador Davis pisał, że „Stelmachowski powiedział, bez wchodzenia w szczegóły, że Jaruzelski potwierdził to, kiedy spotkał się z nim 13 lipca. Najwidoczniej członkowie Układu Warszawskiego dali jasno do zrozumienia, że jedynie prezydentura Jaruzelskiego rozproszy ich niepokoje wynikające z niestabilnej sytuacji w Polsce”. Ale z wypowiedzi tej wynika, że Jaruzelski na szczycie Układu Warszawskiego narzucił swój sposób widzenia niebezpieczeństw i zagrożeń. Tymczasem żadna, nawet najwybitniejsza jednostka, nie jest w stanie zmieniać istniejących stosunków społecznych i kierunku ich rozwoju…
Bush we wspomnieniowej książce wrócił do swojej wizyty w Polsce, w trakcie której udzielił politycznego poparcia dla Jaruzelskiego. Pisał „Powiedziałem mu, że jego odmowa ubiegania się (o wybór na prezydenta) będzie prowadziła w sposób nieunikniony do destabilizacji i nalegałem, żeby rozważył swoją decyzję ponownie. Powstała sytuacja paradoksalna: prezydent USA usiłuje przekonać wyższego przywódcę komunistycznego, aby ubiegał się o urząd prezydenta swojego kraju. Ale sądziłem, że doświadczenie Jaruzelskiego stwarzało najlepsze warunki dla łagodnej transformacji systemu w Polsce”.
Dla uważnych obserwatorów europejskiej sceny politycznej było jednak jasne, że Rosjanie pogodzą się nawet z utworzeniem rządu przez „Solidarność” i nie dojdzie do interwencji militarnej w Polsce. Ambasador USA w Moskwie Jack Matlock 16 sierpnia 1989 roku pisał, że radzieckie reakcje są „umiarkowane i powściągliwe” i że takie pozostaną, pod warunkiem, że nie dojdzie do jakiś antyradzieckich ekscesów ze strony „Solidarności”. Matlock uważał, że Rosjanie przełkną tę „gorzką pigułkę. Ekipa Jaruzelskiego i przywódcy antysocjalistycznej opozycji zdawali sobie sprawę z tego, że w miarę bezkonfliktowy przebieg „reform” w Polsce, umacniał pozycję Gorbaczowa w ZSRR, a pozostanie ekipy Gorbaczowa u władzy było gwarancją tego, że do zbrojnej interwencji przeciwko Polsce nie dojdzie.

Wpływ ambasady USA na wybór Jaruzelskiego na prezydenta

Doświadczenie historyczne w wielu krajach pokazuje, że układ sił w parlamencie tylko w wyjątkowych okolicznościach może być zbliżony do układu sił w społeczeństwie. Jest on zmodyfikowany m.in. poprzez określone ordynacje wyborcze i zakulisowe działania w samym parlamencie.
Istnieją też dwie finalne, symbolicznie kończące cały proces wyborczy, metody rozwiązywania sprzeczności pomiędzy większością i mniejszością parlamentarną, na korzyść oczywiście mniejszości: pierwsza to „liczenie głosów”, druga to „liczenie głów”. Sprawiają one, że układ sił w parlamencie znacząco odbiega od układu sił w społeczeństwie. Metoda „liczenia głów” polega w najogólniejszym zarysie na manipulacji frekwencją wybranych parlamentarzystów, głosami „wstrzymującymi się”, głosami „nieważnymi” oraz bojkotującymi wybory, aby zmienić parlamentarne quorum, od którego liczy się wymaganą „większość”, która może być zwykła, bezwzględna lub kwalifikowana.
W wyborach do Sejmu i Senatu w 1989 roku, rządzącej koalicji PZPR, ZSL i SD udało się zdobyć 300 miejsc w 560 osobowym Zgromadzeniu Narodowym, a Solidarności 260. Z pozoru nic nie stało na przeszkodzie wyboru Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta. Ale w koalicji rządzącej spodziewano się masowego łamania dyscypliny klubowej podczas głosowania, co groziło utratą wymaganej większości do jego wyboru. Wybór jego przy poparciu części parlamentarzystów z ramienia opozycji, przekonanych o konieczności powierzenia mu urzędu prezydenta, był niemożliwy, gdyż ci w czasie kampanii wyborczej składali obietnice, że na Jaruzelskiego głosować nie będą. Wielu czołowych działaczy NSZZ Solidarność i uczestników Okrągłego Stołu było jednak przekonanych, że jego wybór pozwoli sparaliżować kadry wojska i milicji oraz zapobiec ewentualnej wojnie domowej, która cokolwiek mogła oznaczać. Jednakże złamanie tej obietnicy mogło dla wielu z nich przekreślić pięknie rozpoczynające się kariery polityczne.
Aczkolwiek skupieni wokół „Solidarności” przeciwnicy generała Jaruzelskiego mieli większość w nowo wybranym parlamencie, to jednak mimo tego zwolennikom generała, dzięki radom ambasadora USA Johna R. Davisa, udało się przeprowadzić jego wybór, chociaż byli w mniejszości. Zaproponował on zastosowanie metody „liczenia głów”, powszechnie stosowanej na Zachodzie. W tym celu spotkał się 22 czerwca na obiedzie z wąską grupą liderów Solidarności. Pragnął w ten sposób przygotować zbliżającą się lipcową wizytę prezydenta George’a H.W. Busha, który przybywał, aby pomóc w wyborze uzgodnionej z Gorbaczowem kandydatury Jaruzelskiego na prezydenta PRL. Prawdopodobnie w wyniku rad ambasadora ówcześni przywódcy Solidarności spowodowali, że w bezpośrednim głosowaniu jeden z parlamentarzystów OKP opowiedział się za generałem Jaruzelskim, siedmiu oddało głosy nieważne, a jedenastu nie wzięło udziału w głosowaniu, co dało większość wystarczającą do przeforsowania jego kandydatury.
Marek Zagajewski, w związku z tymi metodami rozwiązywania sprzeczności pomiędzy większością i mniejszością, napisał, że rozgrywający się wokół Jaruzelskiego prezydencki proces wyborczy wpisał się znakomicie w konwencję uprawiania polityki jako spektaklu. „Zatem zwycięski obóz solidarnościowy został wyniesiony do władzy przez widoczną mniejszość naszego społeczeństwa, która uzyskała w demokratycznych wyborach zadowalający dla siebie, ale nadmierny zakres władzy. W efekcie ta mniejszość społeczeństwa objęła panowanie nad większością, która jej nie popierała i nie uważała za swoją reprezentację. Wbrew oficjalnej ideologii, której kanonem jest przeświadczenie, że demokracja oznacza rządy większości i szanowanie mniejszości okazało się, że rządy demokratyczne sprowadzają się w praktyce do sprawowania władzy przez mniejszość nad większością, przy braku poszanowania interesów szerokich mas ludowych. Ustrój demokratyczny, jak widać, znakomicie nadaje się do skutecznego sprawowania rządów mniejszości i chociaż wbrew pozorom te rządy nie mają większościowego poparcia społecznego, to jako dyktatura demokracji, w sensie półdemokracji, funkcjonują w postaci realnego politycznego mechanizmu ustrojowego”.
Zdaniem Zagajewskiego przy tej okazji wyszło na jaw, że pod szyldem demokracji mogą bardzo wygodnie ukrywać się autorytarne decyzje i działania elit władzy pozornie tak przeciwstawnych państw, jak ZSRR, a później Rosja, USA i Watykan. I chodziło nie tylko o tzw. czynniki demokratyczne, ale również militarne w postaci szczytu państw Układu Warszawskiego w Bukareszcie. Okazuje się, że Jaruzelski nigdzie zagranicą nie miał zdecydowanych przeciwników. Prezydent Stanów Zjednoczonych tak dalece zaangażował się w realizację planu ustanowienia Jaruzelskiego prezydentem PRL, że włączył się osobiście w jego realizację i specjalnie w tym celu przybył do Polski z wizytą oficjalną przed wyznaczonymi na 19 lipca wyborami prezydenckimi i w dniach 9-11 lipca 1989 roku przeprowadził w naszym kraju kampanię promocyjną na rzecz Wojciecha Jaruzelskiego jako jedynego kandydata na prezydenta. Okazało się, że nawet zwycięska antysystemowa opozycja nie miała swego kandydata na prezydenta, a Jaruzelskiego uważała za najlepsze wyjście. Nawet w drugich wyborach prezydenckich zaproponowała osobę, o której wiedziano, że była współpracownikiem PRL-owskich służb specjalnych i prezydenturę swoją zakończyła kompletną kompromitacją polityczną.
Można przypuszczać, że nie był to jedyny przypadek ingerencji w przebieg wyborów w procesie kapitalistycznej transformacji państw środkowo-wschodniej Europy. Zdaniem Zagajewskiego „problem demokracji sprowadza się w istocie do kwestii reprezentacji, która w świetle manipulacji procedurami w prezydenckim procesie wyborczym znakomicie zafałszowuje rzeczywisty stan nastrojów społecznych. Sedno sprawy tkwi w tym, że mimo jawnie zewnętrznej ingerencji w proces wyborczy na korzyść Jaruzelskiego przynajmniej trzech obcych państw (USA, ZSRR i Watykan) nie sposób podważyć demokratycznego charakteru wyboru Jaruzelskiego na stanowisko prezydenta PRL”.
Ingerencja USA w proces wyboru Jaruzelskiego była czytelna i zrozumiana. Ocena jej jest jednak uzależniona od umiejscowienia osoby wypowiadającej się w tej sprawie w strukturach społeczno-politycznych. Po rozdzieleniu władzy prezydenta i premiera pomiędzy władzą i „Solidarnościową” opozycją ambasador USA w Polsce Davies raportował do Waszyngtonu: „mam zaszczyt donieść, że w dniu dzisiejszym polski Sejm powierzył misję tworzenia nowego rządu czołowemu działaczowi Solidarności panu Tadeuszowi Mazowieckiemu. W takiej sytuacji uważam, iż wypełniłem podstawowe zadania, jakie wyznaczono mi w liście instrukcyjnym. Oczekuję dalszych poleceń”. Jak można przypuszczać instrukcja jaką ambasador Davies otrzymał na początku swej misji, nie została odtajniona, gdyż zawiera dane „wrażliwe”, czyli personalne i istotne dla USA jeszcze po 17 latach. Ale zastępca sekretarza stanu w liście do ambasady USA w Warszawie z 24 sierpnia 1989 roku napisał: „departament odnotowuje z satysfakcją wypełnienie przez Pana zasadniczych zadań politycznych postawionych przed Panem w liście instrukcyjnym”. Potwierdzono w ten sposób istnienie instrukcji w sprawie wyboru premiera w „wolnej” Polsce…

Wdzięczność Jaruzelskiego

Po wyborze na prezydenta Jaruzelski z całą determinacją i oddaniem działał na rzecz zabezpieczenia politycznych warunków dla kapitalistycznej transformacji. Zapowiedział „odpolitycznienie” urzędu prezydenta oraz armii, co oznaczało wyłączenie ich spod wpływów chylącej się ku upadkowi PZPR. Wiedział, że koszty reform w Polsce spadną na barki klasy robotniczej. „To paradoks – powiedział Jaruzelski – że w sytuacji dużych trudności ekonomicznych polski robotnik pracuje mniej, zamiast więcej. Wskazał również na kilka innych przywilejów , które skróciły czas pracy statystycznego robotnika, w tym postanowienia kart przyznanych zatrudnionym w kilku ważnych wymagających szczególnie ciężkiej pracy gałęziach przemysłu, takich jak górnictwo węglowe. Wspomniał również o wzrastającej liczbie świąt, co wynika z porozumienia między rządem a kościołem, regulującego status prawny Kościoła. Wszystko to – powiedział – wpływa na pogarszanie się sytuacji rynkowej i perspektywy nowego rządu. Nowy rząd nie ma innego wyjścia niż tylko wystąpić wobec społeczeństwa w tych oraz innych trudnych sprawach i powiedzieć, że musimy pracować ciężej i dłużej ”. Opowiedział się za w pełni działającym mechanizmem rynkowym w rolnictwie, co było całkowitym przekreśleniem polityki rolnej w PRL-u. Ambasador przedstawił także pogląd Jaruzelskiego na politykę rolną: „Wiele spośród najmniejszych polskich gospodarstw w ogóle nie produkuje na rynek. Powinny one upaść, zostać wykupione poprzez gospodarujących bardziej efektywnie rolników indywidualnych in przyłączone do ich gospodarstw. Rynek wymusi takie działania, pomoc żywnościowa będzie jednak niezbędna, aby Polska mogła przebrnąć okres bankructw i stopniowego zaprzestawania produkcji przez mniej efektywnych rolników”. Jaruzelski stwierdził także, że „Nieefektywne przedsiębiorstwa będą musiały zostać wyeliminowane [z rynku], a ludzie będą zmuszeni się przekwalifikować”. Jaruzelski nie widział nic złego w przekazaniu Amerykanom wszystkich danych o polskiej gospodarce. „Kontynuując swój wątek dotyczący ciężkiej pracy jako rady [na trudności], Jaruzelski powiedział do sekretarz Dole, że prezydent powinien przysłać do Polski zespół ekspertów celu oceny sytuacji gospodarczej, publicznego zadeklarowania wsparcia dla trudnych kroków reformatorskich i powiedzenia Polakom, w imieniu Stanów Zjednoczonych, że muszą pracować ciężej [i mieć świadomość], że amerykańskie bogactwa nie spadły z nieba ”.
Już w dokumencie nr 24 z 13 marca 1989 roku skierowanym do sekretarza stanu Davis pisał, że Jaruzelski mówił o szkoleniu polskich kadr gospodarczych w Wielkiej Brytanii, zorganizowanym przez Roberta Maxwella. Wspomniał też o rozmowach w Niemcami Zachodnimi w tej sprawie, a także o szkole kierowniczych kadr gospodarczych na Węgrzech, prowadzonej przez Amerykanów. Miał powiedzieć Davisowi, że „Chcielibyśmy także mieć taką i jesteśmy gorąco zainteresowani tym pomysłem”.
Nawet Bronisław Geremek był zaskoczony znacznie szybszą dezintegracją partii niż przypuszczał. Ale ogłoszenie przez Wałęsę zamiaru utworzenia rządu bez udziału PZPR uznał za „nadmiernie agresywny i niebezpieczny”. Jego zdaniem „ Musimy dać komunistom szanse przetrwania […] alternatywą jest sytuacja jak w Afganistanie, gdzie powstańcy z góry ogłosili zamiar całkowitej likwidacji przedstawicieli poprzedniej władzy. Wynikiem tego była przedłużająca się i krwawa walka o przetrwanie”. Dlatego Jaruzelski zrezygnował z funkcji I sekretarza PZPR wówczas, gdy wiedział, że z jej strony nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Geremek w rozmowie z ambasadorem Davisem powiedział, że „ dopóki Jaruzelski kontroluje armię , spazmy podczas plenum pozostają bez znaczenia. Najważniejszym wyrazicielem nastrojów panujących w szeregach partyjnych będzie bez wątpienia pierwszy sekretarz Mieczysław Rakowski, który przejmie władzę w partii w momencie pozwalającym mu być tylko świadkiem jej rozkładu”. Rakowski zaś pozostawał oddanym Jaruzelskiemu…
Jaruzelski mógł sobie pozwolić na to, aby realizować kapitalistyczną transformację nawet przy sprzeciwie partii (PZPR). Zostało to natychmiast dostrzeżone przez szersze rzesze działaczy opozycji. Dlatego zdaniem Geremka stało się to „świadectwem zupełnie nowego sposobu patrzenia opozycji na prezydenta”. Ci, którzy wierzyli w to, że Jaruzelskiemu chodziło o obronę socjalizmu i interesów klasy robotniczej, a nawet większości społeczeństwa, srodze się zawiedli, gdyż zostali pozostawieni sami sobie i musieli sami znaleźć sobie miejsce w procesach kapitalistycznej transformacji.
Marcin Piątkowski sformułował tezę, że „komunistyczna nomenklatura” nie dorobiła się na transformacji. Powołując się na badania innych autorów przekazał, że tylko 9 proc. z nich zajmowało wysokie stanowiska polityczne po roku 1990. „Zdecydowana większość starych elit komunistycznych została zdeklasowana. Mniej niż 6 proc. starych prominentów zostało przedsiębiorcami, a tylko 1-2 proc. wysokiej rangi menadżerami w świecie biznesu. […] Trochę inaczej jest w przypadku elit ekonomicznych: w 1993 roku 31 proc. dawnych dyrektorów przedsiębiorstw państwowych nadal było menadżerami. […] praktycznie nie ma ich na aktualnej liście najbogatszych Polaków, publikowanej przez magazyn Forbes (co jednak nie znaczy, że nie było budzących słuszne oburzenie przypadków dzikiej prywatyzacji i odzierania państwowych przedsiębiorstw z aktywów przez komunistyczną nomenklaturę)”.
Biznesmeni pojawili się jak grzyby po deszczu. Można przypuszczać, że zapewne większość z tych, którzy znaleźli się na świeczniku kadr kapitalistycznej transformacji, przeszła przeszkolenie na kursach organizowanych przez ośrodki, o których mówił Jaruzelski. A nie byli to ludzie z pierwszych stron gazet dlatego, gdyż chodziło o to, aby „nie drażnić opinii publicznej” i nie ukazać ogromu manipulacji zorganizowanej w imię powszechnej prywatyzacji, wywłaszczenia większości społeczeństwa. Nie znaczy to jednak, że nie byli oni w sposób pośredni i bezpośredni powiązani z neoliberalnymi elitami byłej PZPR i NSZZ „Solidarność”. Liczebność ich nie miała większego znaczenia, jeśli się weźmie powiązania z kapitałem międzynarodowym. Stali się oni bowiem jądrem kompradorskiej polskiej kapitalistycznej oligarchii.
Za szczególny przykład może posłużyć Marian Moraczewski. W ostatnim półroczu PRL-u przejawiał imponującą aktywność, jak na jednego z wielu pułkowników. Świetnie nadawał się do roli pośrednika między Jaruzelskim a ambasadą USA. Marian Moraczewski był wcześniej pracownikiem polskiego wywiadu, pełnił funkcje attaché wojskowego w Londynie, Berlinie Zachodnim i w Waszyngtonie w latach 1986-1987. Po odwołaniu z Waszyngtonu pracował w Radzie Państwa, gdy przewodniczącym był Jaruzelski. Po transformacji brał udział w konsultacjach w sprawie wstąpienia Polski do NATO. Następnie działał jako biznesmen w branży wojskowej. Firma jego w 2011 roku dostała na 50 lat: 1) koncesję na wykonywanie działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym i policyjnym; 2) koncesję na wykonywanie działalności gospodarczej w zakresie obrotu wyrobami o przeznaczeniu wojskowym i policyjnym – bez prawa do magazynowania. Opublikował nawet książkę. Działał jako konsultant firm zbrojeniowych, udzielał się na konferencjach. Pomimo ukończenia kursu w ZSRR i pracy w PRL-owskim wywiadzie miał dostęp do informacji niejawnych.
Inną osobą, która zaczęła robić międzynarodową karierę naukową, był bardzo aktywny w kontaktach z ambasadą USA Janusz Reykowski. Na początku swojej kariery razem z innymi odbył długoterminowe staże w USA, a następnie zajął się przenoszeniem doświadczeń psychologii amerykańskiej na grunt Polski. Od 1965 do 1967 pracował jako konsultant w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej. Od 1967 do 1968 pełnił funkcję kierownika Ośrodka Badań Społecznych Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego. Znał się zapewne z Jaruzelskim osobiście, stąd jego nominacja do Rady Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego (PRON) oraz do Biura Politycznego w grudniu 1988, w którym pozostał do stycznia 1990 roku. W ostatnim akcie spektaklu Jaruzelskiemu był bowiem potrzebny w Biurze Politycznym ktoś, kto znał się na badaniach i interpretacji nastrojów społecznych, zwłaszcza, że planowana była operacja ideowo-polityczna i ekonomiczna o nieznanej wcześniej dla społeczeństwa polskiego skali. Jego praca na Wojskowej Akademii Politycznej, członkostwo w Biurze Politycznym PZPR, a także przynależność do PZPR od 1949 roku nie przeszkodziły w zdobywaniu sukcesów naukowych na arenie międzynarodowej. W 1996 roku był jednym z trzech założycieli prężnie rozwijającej się prywatnej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, przekształconej później w Uniwersytet, kształcący nowe pokolenie kadr niezbędnych w rozwoju kapitalizmu.

Redakcja

Poprzedni

Sadurski na weekend

Następny

Walka z ubóstwem i rewitalizacja obszarów wiejskich: Ścieżka rozwoju obszarów wiejskich o specyficznej dla Chin charakterystyce