Ja – wewnętrzny suweren

Mównica prezydencka z godłem Polski na tle flag UE, NATO i Polski – symbol władzy i suwerenności

Co chwilę słucham albo czytam o suwerenności. Z głębokim żalem muszę więc publicznie oświadczyć, że Rada Sklerotyków, na której opinie wielokrotnie się powoływałem, uległa naturalnym procesom starzenia i po utracie kilku kolejnych członków, postanowiła się rozwiązać. Odchodzącym solennie obiecałem, że będę starał się ją reaktywować, a do tej radosnej chwili sam, przez nikogo nienaciskany i uświadamiany, będę okresowo oceniał zdarzenia zachodzące na naszej scenie politycznej.

Będę zatem w tych opiniach samotny, ale suwerenny, niezależny nawet od Unii Europejskiej i amerykańskiego prezydenta.

W tej inauguracji nowej roli postanowiłem zająć się bliżej oceną opinii o naszym nowym prezydencie. Wykorzystam przy tym rady i opinie moich doradców.

Zdecydowana większość tych doradców spotykających się ze mną przy osiedlowych śmietnikach, wyprowadzaniu psów na spacer, asystowaniu i udzielaniu cennych wskazówek nawiedzającym nasz rejon karetkom pogotowia, patrolom policji i straży miejskiej. Część z nich jest bardziej aktywna i chętnie pomaga mi w ocenach rzeczywistości.

Członkom tej mojej skromnej, osiedlowej próbki zadałem proste pytanie – czy nadal lubią nowego prezydenta, jeśli go wybierali. Albo czy bardziej go nie lubią, jeśli wybierali kogoś innego. Wyniki procentowe są „zaokrąglone” z uwagi na niewielką liczbę odpowiadających.

Pierwsza grupa, która bezpośrednio po wyborach wynosiła 35%, zmniejszyła się do 28%. Druga grupa obarczała swoje opinie inwektywami i zmniejszyła sympatię z 20% do 15%.

Błędy startowe

Wyjaśnienie mojej SUWERENNEJ opinii zacznę od tego, że Pan Prezydent źle rozpoczął urzędowanie. W opinii publicznej pierwsze jego działania to wetowanie i odmawianie podpisu stwarzające wrażenie, że to są jego podstawowe i ulubione zajęcia. Pechowo – dla Prezydenta – w tych startowych działaniach znalazły się trzy zagadnienia, które dla Narodu są zrozumiałe i odczuwalne. Dla zachowania porządku w mojej opinii muszę je w skrócie powtórzyć.

Z punktu widzenia szeregowego obywatela najbardziej denerwujące i bezsensowne jest odmawianie podpisu pod dokumentami powołania sędziów. Trzeba posiedzieć godzinami na sądowych korytarzach, aby zrozumieć rozszerzenie kłopotów, wyrządzanych przez tę decyzję.

Podobny charakter dla innego środowiska miała kolejna znana odmowa, dotycząca podpisywania nominacji na pierwszy stopień oficerski. Ta zadziwiająca niechęć do młodzieży i jednocześnie złośliwość wyrządzana wojsku, nie była nawet wspierana próbami logicznego uzasadnienia.

Niechęć do ambasadorów

Wreszcie trzecią startową wpadką prezydenta powodującą spadek popularności była kontynuacja pomysłu poprzednika, aby zaszkodzić rządowi premiera Tuska przez wstrzemięźliwość w powoływaniu ambasadorów. To może szkodzić obywatelom, których skomplikowane sprawy rodzinne i majątkowe rozgrywają się za granicą.

To szkodzi też dyplomacji, sytuując Polskę w grupie państw o niejasnym statusie demokratycznym. Jest to też temat żartów dyplomatycznych wskazujących na niedojrzałość naszego systemu zarządzania państwem.

Te trzy potknięcia osłabiły startową pozycję Pana Prezydenta, ale nie wyczerpały przyczyn spadku poparcia. Wśród wyborców o ograniczonym poziomie wykształcenia – a w końcu takich mamy większość – większe znaczenie miały i mają sprawy wizerunkowe.

Marzenia o jednowładztwie

Pan Prezydent krzyczy nawet bardziej niż poprzednik. I ten krzyk, per analogia do układów rodzinnych, jest źle odbierany przez większość kobiet. „Krzyczy jak mój stary” powiedziała mi pewna dama wyrywająca chwasty w przydomowym ogródku. I zapewne to przekonanie będzie wpływać na jej następne wyborcze decyzje.

Drugi powszechnie powtarzany zarzut jest poważniejszy. Pan Prezydent obiecuje, że coś rozwiąże czy załatwi, chociaż to nie mieści się w jego kompetencjach.

To są obietnice „pod publiczkę” i publiczka coraz częściej zdaje sobie z tego sprawę. Pan Prezydent widocznie marzy o ustroju prezydenckim, w którym byłby jednocześnie szefem rządu. Ale nie mamy takich zamiarów.

Wśród inteligencji Pan Prezydent od początku nie miał zbyt wielu wielbicieli. Przeszkadzała im sportowa przeszłość i związane z nią środowisko. Bliskość „kiboli” i ich niekiedy kryminalnych powiązań towarzyskich psuła obraz prezydenta.

Nie naprawiały go profesorskie szczyty intelektualne, bo w nich lubi się swobodne dyskusje, ale nie znosi się pouczania. A rozmowy z Prezydentem i jego sztabem miały i nadal mają taki charakter.

Stosunek ludu do Pana Prezydenta może jeszcze do końca kadencji ulec zarówno znacznemu pogorszeniu, jak i znacznej poprawie. Dzisiaj nie można jeszcze oceniać skali Jego powodzenia w następnej kampanii. Jeśli dożyję, to wrócę do tego w odpowiednim czasie.

Dzisiaj mogę dopisać tylko jedno zdanie. Gdyby wybory prezydenckie miały być jutro czy za tydzień, to szansa ich wygrania przez obecnego prezydenta nie byłaby wysoka.

Warszawa – Marki – 13.12.2025.

Tadeusz Wojciechowski

(ur. 25 lipca 1925 w Warszawie) – polski ekonomista, menedżer i działacz państwowy, doktor habilitowany nauk ekonomicznych, profesor zwyczajny, specjalizujący się w zakresie marketingu i ekonomiki przedsiębiorstw. Powstaniec warszawski i uczestnik II wojny światowej, podsekretarz stanu w Urzędzie Gospodarki Materiałowej (1976–1982). Pełnił funkcję rektora Wyższej Szkoły Zarządzania i Prawa im. Heleny Chodkowskiej. https://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Wojciechowski_(ekonomista)

Poprzedni

103. rocznica zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza. Czarzasty: „Dziś Niewiadomscy są wśród nas”

Następny

Prawie wszystkie grzechy Unii