

Sławomir Mentzen nie dość, że przyczepił się do Turków, to od lat wciska ludziom bajkę o tym, że jest niby wolnościowcem, a to po prostu debil. Bredzi, że broni swobód, że każdy powinien mieć prawo żyć po swojemu. Ale wystarczy chwila i wychodzi z niego zwyczajny prawicowy zamordysta, który najchętniej decydowałby, komu wolność się w ogóle należy. Swoją drogą, pięknie nam Sławek zaczyna wchodzić w PiSowską narrację.
W Warszawie odbył się protest Turków mieszkających w Polsce – protest przeciwko więzieniu opozycyjnego polityka Ekrema Imamoglu przez autorytarnego Erdoğana – Mentzen nie tylko nie wyraził solidarności. On zaatakował tych ludzi.
Kandydat na prezydenta z ramienia Konfederacji opublikował nagranie z protestu z podpisem iście z pisowskiego podręcznika propagandy.
To klasyczny przykład prawackiego szczucia, islamofobicznej propagandy i celowej manipulacji emocjami — napędzanie strachu, podsycanie lęków i granie na najbardziej prymitywnych instynktach.
A to nie są jacyś islamistyczni fanatycy. Tylko w większości ludzie liberalni i sprzeciwiający się władzy autorytarnej. Kemaliści – zwolennicy rozdziału religii od państwa, demokracji, zachodnich wartości. Oni nie chcą żadnej islamizacji Europy – oni przed nią uciekli. Ale Mentzen o tym nie wspomina. Bo dla niego liczy się tylko to, że mają brody i mówią po turecku. Tyle wystarczy, żeby można było straszyć w pisowskim stylu islamizacją Europy i zbierać lajki od ksenofobów.
Ci ludzie żyją w Polsce, pracują, płacą podatki, wychowują tu dzieci. Zrobili dokładnie to, o co lider partii mającej adres swojej domeny internetowej wolnosc.pl teoretycznie powinien popierać – skorzystali z prawa do wolności słowa. Zrobili to legalnie, spokojnie i pokojowo. Ale to właśnie ich Mentzen postanowił zaatakować. Czyli jak to działa? Wolność słowa – ale nie dla wszystkich? Wolność protestu – ale nie jeśli masz „zagraniczne” nazwisko kończące się na -oglu?
A może Mentzen najchętniej po prostu kazałby im się spakować i wyp… wrócić do kraju, gdzie biją ludzi za poglądy? Taka jest jego wizja „wolnej Polski”?
Bo to już nie jest polityczna różnica zdań. To jest obrzydliwa, cyniczna nagonka na ludzi, którzy bronią wolności bardziej niż on kiedykolwiek w swoim życiu.
I nawet jego były guru Korwin, z którym Mentzen jest dziś ostro skonfliktowany, potrafił się chociaż w tej sprawie wypowiedzieć odrobinę bardziej przyzwoicie.
W innym poście na X-sie były polityk Konfederacji również pisał o swoim poparciu dla protestów przeciwko Erdoganowi.
„Nie popieram protestów w Polsce przeciwko Putinowi – ale popieram protesty w Polsce przeciwko Erdoganowi. Ci ludzie nie mogą protestować w Turcji, bo trafią do więzienia – więc robią to tu. Brawo!”.
I teraz pytanie – kto tu jest większym wolnościowcem? Ten stary dziad Korwin odklejeniec, czy młody, kreujący się na tego fajnego i „normalnego” Mentzen, który głosi na TikToku frazesy o wolność, ale przeszkadza mu pokojowy protest przeciwko dyktaturze i wykorzystuje do swojej polityki opartej na nienawiści?
Mentzen nie jest wolnościowcem. Dzieli ludzi na tych, którym wolność „wolno”, i tych, których można zaszczuć, bo mają nie taki akcent, nie taką twarz, nie taką historię.
Na stronie partii, której Mentzen jest prezesem, czytamy z wielką pompą:
„Przyszedł czas na Nową Nadzieję, nowy rozdział w historii polskiego ruchu wolnościowego”

I rzeczywiście – nowy rozdział nastał.
Rozdział, w którym wolność według Mentzena nie jest dla wszystkich, tylko dla wybranych.
Dla kogo?
Dla białych, katolickich facetów, co chodzą w koszulkach z husarią, chcą zlikwidować wszelkie wsparcie socjalne (i darmowe studia), nienawidzą LGBT, nie lubią obcych, Żydów, Unii Europejskiej, aborcji, podatków i głosują na Konfederację.
Dla tych, co chcą mówić wszystko, ale nie chcą słuchać nikogo.
Dla tych, co myślą, że wolność to tylko ich prawo, a reszta ma siedzieć cicho i dać sobie niszczyć życie.
A reszta? Kobiety, cudzoziemcy, uchodźcy, lewaki, prawdziwe libki, ludzie o innym kolorze skóry, języku, religii – dla nich Mentzen nie przewidział wolności. Oni mają siedzieć cicho i być pogardzani.
Co na to ci wszyscy „wolnościowcy”, którzy go popierają?
Jeśli jeszcze jacyś się uchowali?