Pani ambasador USA Georgette Mosbacher powiedziała w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, że ideę Trójmorza ogłoszono dopiero? przy okazji wizyty w Polsce prezydenta Donalda Trumpa. Nie mam zamiaru z tym twierdzeniem zbytnio polemizować, bo idea integracji środkowo-europejskiej jest dla mnie od dawna ważna. Warto jednak wspomnieć, że o Trójmorzu była mowa już kilka lat przed wizytą amerykańskiego prezydenta, za rządów PO-PSL, łącznie z unijnymi planami infrastrukturalnymi w Środkowej Europie na osi Północ-Południe.
Warto także przypomnieć, że integracja środkowoeuropejska, którą planowali w Londynie podczas II wojny światowej przywódcy rządów emigracyjnych z naszego regionu nie doszła do skutku, bo Stany Zjednoczone (i Wielka Brytania) odmówiły jej w pewnym momencie poparcia. Przede wszystkim dlatego, że nie zgodził się na nią Stalin. Tym razem Amerykanie nie musieli pytać Rosji o zgodę, a wcześniej nasz region wszedł do Unii Europejskiej, także nie pytając o tę zgodę. Integracja środkowoeuropejska ma więc obecnie kilku sponsorów, a wśród nich Chiny (format 16+). Trzeba przyznać natomiast, że zanim prezydent Trump poparł ideę Trójmorza, koncepcję integracji środkowoeuropejskiej znaleźć można było w tekstach Amerykanina George’a Friedmana publikowanych i omawianych w polskiej prasie, a przede wszystkim w jego książce „Następne sto lat”. Realizowana obecnie idea Trójmorza jest nieco inna niż wizja Friedmana, bo nie nawiązuje ani do Józefa Piłsudskiego, ani do Międzymorza, przez co staje się do przyjęcia nie tylko w Polsce, ale i w pozostałych krajach regionu. Bo oprócz Polski, Niemiec, Austrii i Rumunii nazwisko Marszałka jest źle kojarzone, albo wręcz nieznane. Podobnie, niezbyt przychylnie, przyjmowane było w regionie pojęcie Międzymorza, bo kryje się w nim nieudolnie skrywana chęć polskiej dominacji. Przed próbami dominacji w procesie integracji regionu ze strony jakiegokolwiek kraju przestrzegał już podczas II wojny światowej Oskar Halecki – zapewne ktoś dotarł do jego tekstów i zrozumiał przesłanie. Jest jeszcze jedna ważna różnica między wizją Europy Środkowej G. Friedmana na najbliższe dziesięciolecia a obecnie popieranym przez Stany projektem Trójmorza. Friedman kładł nacisk na aspekty militarne, pomijając ekonomiczne, a Pani ambasador Mosbacher na plan pierwszy – jak się wydaje – wysuwa gospodarkę (plus sprawy obronne). Przy czym jedno jest wspólne, w obydwu koncepcjach ważne miejsce zajmują zakupy przez Polskę broni w Stanach Zjednoczonych. I jeszcze jedno: o ile Friedman przewidywał z satysfakcją osłabienie Francji (co już ma miejsce) i Niemiec, a także samej Unii (patrz np. kłopoty z Brexitem) to Mosbacher stwierdza, że USA wspierają koncepcję Unii Europejskiej, jakkolwiek nie zawsze z Unią się zgadzają. Niezależnie od zmian w polityce amerykańskiej będących odzwierciedleniem poglądów kolejnych prezydentów, istnieją niewątpliwie stałe interesy amerykańskie w Europie Środkowej ( i w świecie). Do nich w Europie należy przeciwdziałanie zbytniemu zbliżeniu Niemiec i Francji, a także całej Unii do Rosji. Pisał o tym Friedman, twierdząc przy tym, że w latach 20. będziemy świadkami samoistnego osłabienia Rosji, ale nieco inaczej ujmuje to Pani Mosbacher, kładąc nacisk na rosyjskie zagrożenia militarne. Nie wykluczone, że na krótką metę wydaje się to być zgodne z interesem Polski i Europy Środkowej, by Niemcy i Rosja nie „dogadywały się” ponad naszymi głowami. Niemniej jednak w dalszej perspektywie chodzi przede wszystkim o to, by połączone siły Unii Europejskiej i Rosji nie konkurowały na globalnej arenie z USA oraz, by to Amerykanie uprzedzili Unię Europejską w zbliżeniu i współpracy gospodarczej z Rosją, bo chyba nikt nie wierzy, że wrogość między Zachodem a Rosją trwać będzie wiecznie. Należy się domyślać, że każde z trzech mocarstw wspierających integrację środkowoeuropejską (Stany, UE, Chiny) inaczej ją sobie wyobrażają. W tym kontekście, zasadniczą sprawą w polskiej polityce zagranicznej jest zrozumienie i obrona stanowiska, że Polska i Europa Środkowa, a więc i Trójmorze, to część Unii Europejskiej, a Trójmorze nie jest dywersją w łonie Unii. Nie jest też skierowane przeciw Rosji. Jest natomiast przede wszystkim projektem gospodarczym w Europie Środkowej na osi Północ-Południe. Państwa Europy Środkowej powinny dbać o to, by ewentualna wzajemna rywalizacja wspomnianych wcześniej trzech mocarstw w regionie miała dodatni wpływ ( a nie ujemny, co też jest możliwe) na rozwój i spójność regionu. „Wzmocnieniu wewnętrznych więzów” w regionie sprzyjać będą, uważa Pani Mosbacher , inwestycje i zapowiada, że Stany pracować będą nad tym, by przekonać do Trójmorza te kraje regionu, które do końca nie są przekonane do tej idei. (Do zdecydowanie przekonanych należy Polska i Rumunia).
Amerykańskie firmy zainwestowały dotąd w samej Polsce 43 miliardy dolarów. Dopływ nowych, kolejnych inwestycji , w tym amerykańskich, jest Polsce i Europie Środkowej potrzebny zważywszy chociażby na fakt, że projekt budżetu Komisji Europejskiej na lata 2021-27 zmniejsza pulę na politykę spójności o ok. 10 proc. , przy czym cięcia dla krajów Europy Środkowej są znacznie większe. Dla Polski o ok. 23 proc. , czyli zmniejszenie z 83,9 mld euro w budżecie 2014-20 do 64,4 mld euro w latach 2021-27 (w cenach z 2018 r.). Po 24 proc. tracą Czechy, Węgry, Litwa, Estonia. Słowacja – 22 procent. Przewidziany jest niewielki, bo 8 proc. wzrost dla Bułgarii i Rumunii. Z planów cięć w polityce budżetowej Unii niezadowolone są: Chorwacja, Łotwa i Słowenia. (Tomasz Bielecki, Budżet UE będzie skąpy i opóźniony, Gazeta Wyborcza, 3 grudnia 2018). Czy w sytuacji zmniejszenia puli polityki spójności uda się europejskiej lewicy realizacja hasła Europy socjalnej? 31 listopada 2018 roku, na spotkaniu w Krakowie przedstawicieli europejskiej lewicy, Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego prof. Bogusław Liberadzki zaprezentował w tej sprawie stanowisko Socjalistów i Demokratów. Powiedział, że Unia Europejska znajduje się w momencie „w którym należy zdecydować o radykalnym zwiększeniu programów socjalnych. Zazdroszczą nam i chcą naszego niepowodzenia nasi najwięksi globalni rywale: prezydent Trump, prezydent Putin”. Liberadzki przedstawił nową koncepcję podziału środków z budżetu Unii. Według niej tyle samo środków co dotychczas należy przeznaczyć na politykę spójności i na politykę rolną, trzy razy więcej na program Erasmus, dwa razy więcej na badania i innowacyjność. (Trzeba nam Europy socjalnej, Trybuna, 3-4 grudnia 2018). W jakim stopniu te lewicowe ambitne plany zostaną przyjęte i zrealizowane zależy od rezultatów wyborów do parlamentu Unii Europejskiej w przyszłym roku. Do Unii, której zagraża populizm. Kolejne ważne wybory w 2019 roku to wybory do polskiego parlamentu. Można żywić nadzieję, że wygrają w nich siły ceniące wolność słowa , a równocześnie dające odpór tendencjom neoliberalnym. Siły szanujące polską konstytucję i równocześnie dbające o zdobycze socjalne. Połączenie tych dwóch wartości: wolności słowa i szacunku dla konstytucji przy równoczesnej obronie praw socjalnych zagwarantować może tylko zdecydowane zwycięstwo lewicy, na co, jak na razie w Polsce raczej się nie zanosi. Konieczne będą „zgniłe” kompromisy. Zagraża nam zarówno populizm, jak i neoliberalizm, większego wyboru tu nie ma. Chodziło by o to, aby z rozwoju Polski i Europy Środkowej korzystały całe społeczeństwa, a nie wyłącznie „stare” (neoliberalne) elity, czy tylko „nowe” (populistyczne).Dlatego w integrującej się Europie Środkowej potrzebna jest współpraca partii lewicowych, a więc nie tylko na forum Unii Europejskiej, ale także bezpośrednio w regionie, po to, by sprostać podwójnemu zagrożeniu: ze strony neoliberalizmu i populizmu. Polsce i Europie Środkowej potrzebne są niewątpliwie nowe fundusze i nowe inwestycje. Należy umiejętnie korzystać z możliwości jakie daje przynależność do Unii Europejskiej, współpraca gospodarcza ze Stanami, a także z Chinami. Błędem byłoby postawienie wyłącznie na sojusz z USA, kosztem dobrych relacji z Unią Europejską, Niemcami i Francją oraz rezygnacja z obiecujących kontaktów z Chinami. W polityce zagranicznej i międzynarodowej współpracy gospodarczej nie ma miejsca na sentymenty, wszyscy oczekują korzyści. Pani Ambasador Mosbacher mówiąc o Trójmorzu stwierdza: „Im silniejszy jest ten region, tym lepiej dla światowego bezpieczeństwa. Chcemy w to inwestować, ponieważ, szczerze mówiąc, przekłada się to również na bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych. Infrastruktura Trójmorza to także kwestia zwrotu kapitału, o którym zawsze myśli biznes. Biznes szuka możliwości, a ze 110 milionami mieszkańców te możliwości są ogromne”.(Rzeczpospolita, tamże).
Kraje Europy Środkowej przez wieki rozwijały swe relacje z sąsiadami głównie na linii Wschód-Zachód. Idea Trójmorza idzie naprzeciw naturalnym obecnie potrzebom rozwijania infrastruktury i wszechstronnej współpracy na osi Północ-Południe. Państwa naszego regionu powinny wykorzystać historyczną szansę jaką daje wsparcie światowych mocarstw dla koncepcji środkowoeuropejskiej integracji. Współpracy gospodarczej w regionie towarzyszyć będzie rozwój zaniedbanych dotąd kontaktów międzyludzkich, wymiana kulturalna i naukowa. Należy się cieszyć z faktu, że już 70 tysięcy młodych Ukraińców studiuje na polskich uczelniach, ale powodem do zadowolenia byłaby także podobna liczba młodych ludzi studiujących w Polsce z obszaru Trójmorza, a także spora liczba Polaków studiujących na zagranicznych uczelniach w regionie. Zrozumienie i wsparcie świata dla integracji środkowoeuropejskiej (co nigdy wcześniej nie miało miejsca) jest ważne. Ostatecznie jednak, sukces idei Trójmorza zależeć będzie przede wszystkim od zamieszkałych tu ludzi. A zaniedbania w kontaktach międzyludzkich są ogromne! I jedno nie ulega wątpliwości – Trójmorze powinno służyć przede wszystkim narodom naszego regionu.