2 października 2024

loader

Polowanie na sklerotyków

Fot. Krystian Maj / KPRM

Jeszcze kilkanaście lat temu kombatanci II Wojny Światowej – w tym także Warszawscy Powstańcy – cieszyli się względnie dobrym zdrowiem i starali się ograniczać do niezbędnego minimum kontakty z placówkami medycyny. Specjalna ustawa dawała im prawo zapisywania się na wizyty u specjalistów bez skierowania od lekarza pierwszego kontaktu i pierwszeństwa przyjęć, czyli w praktyce omijania kolejek, albo zapewniania w nich bliższego terminu.. Nie we wszystkich placówkach honorowano w pełni te przywileje, ale pertraktacje z recepcjami kończyły się na ogół zwycięstwami kombatantów. 

Rada Sklerotyków, rezydująca sporadycznie na przyzbie mego domostwa, obserwowała procesy zachodzące na tym wycinku rynku usług medycznych, z chłodnym zainteresowaniem. Wszyscy członkowie Rady byli wtedy kombatantami z Powstania, od Andersa, od Maczka i od Berlnga. W upodobaniach politycznych przeważały lewicowe skłonności, ale nie prowadziliśmy na ten temat zażartych sporów. Dzisiaj skład Rady zmniejszył się do kilku osób i nie mamy już kompletu źródeł kombatanctwa. Ale Zjednoczona (rzekomo) Prawica daje nam dosyć tematów do dyskusji wynikających z nieudolności rządzenia, chorobliwej megalomanii i traktowania państwa, jako źródła nieprzyzwoicie rozdmuchiwanych, legalnych i nielegalnych, dochodów.

Coś się jednak psuje

Kilka sytuacji w niedawnych kontaktach naszych kolegów i ich przyjaciół z „systemem ochrony zdrowia” zmobilizowało nas jednak do tego, aby zastanowić się nad przyczynami psucia tych relacji.

Liczba kombatantów II Wojny zmniejsza się niemal codziennie z przyczyn naturalnych i dużo szybciej, niż inflacja w opowiadaniach prezesa NPB. Przyjmijmy, że prawdziwy kombatant miał w 1944 roku minimum 16 lat (byli i młodsi, ale to wyjątki), to dzisiaj – w 2023 roku – ma 95 lat. Zgódźmy się więc, że kombatanci II Wojny mieszczą się w przedziale wiekowym 95 – 110 lat. O starszych nie słyszałem. Młodsi, o których wspomniałem, jak np. listonosze harcerskiej poczty w czasie Powstania, mogą mieć 90 lat. 

Taka podstarzała zwierzyna jest coraz łatwiejszym celem dla krytyków i urzędniczych myśliwych, zawsze i wszędzie rodzących się na obrzeżach władzy. Niezaspokojone ambicje powodują, że dwu a nawet trzykrotnie młodszy od kombatanta działacz rządzącej partii albo reprezentant władzy robi wrażenie, jakby miał do niego pretensje, że zajął jego miejsce w „tamtych” czasach i nie dał mu szansy zostania bohaterem. Względnie spokojne życie kombatanckiego emeryta można przecież nieco skomplikować, oczekując na dodatkowe informacje potwierdzające „kombatanctwo”, takie jak np. oświadczenia kolegów, którzy dawno przenieśli się do krainy wiecznych łowów, oryginałów aktów urodzenia z kościołów zniszczonych w czasie wojny, nazwisk dowódców (!!!) z okresu konspiracji. Można też lekceważyć ich uwagi i poglądy, bo to przecież ludzie dotknięci starczą demencją i już chorobliwie gadatliwi.

Członkowie Rady Sklerotyków uważają, że ten styk z biurokracją i aktualną władzą jest wprawdzie uciążliwy, ale przy optymistycznym spojrzeniu na świat można go jakoś ścierpieć. Nie mogą też odrzucać i lekceważyć wyrazów uznania, życzeń powodzenia i jeszcze bardziej długiego życia; oraz prezentów składających się najczęściej (bo przecież staruszek jest jak dziecko!) z zestawów różnorakich słodyczy.

Zwierzyna wyborcza 

Jest jednak płaszczyzna styku kombatantów z szeroko rozumianą „władzą, której znani mi kombatanci łącznie z niżej podpisanym nie zamierzają kultywować, a nawet tolerować. Ten problem wprawdzie zawsze czaił się za rogiem, ale jeszcze 8 lat temu kombatantów było dużo więcej i „tamte” władze nie miały w tym zakresie tak wyraźnych potrzeb. Tym problemem jest dążenie do tego, aby kombatanci, jako godni reprezentanci najstarszego pokolenia Polek i Polaków, mieli dokładnie takie same poglądy, jakie reprezentuje aktualna władza. I – oczywiście – aby chwalili te poglądy na wszelkich spotkaniach z „ludem”, a zwłaszcza z młodzieżą. Kusi się kombatanta do przyjęcia takiej wspierającej pozycji pamiętaniem o rocznicach wydarzeń, w których brał udział, zestawami ręcznie ilustrowanych w szkołach kartkami z życzeniami, w końcu nawet możliwościami awansów na wyższy stopień wojskowy.

Tego typu naciski uważamy za niewłaściwe i naganne. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy starą, wyborczą zwierzyną łowną. Ale nawet znając upodobania naszej skrajnej prawicy do polowań na wyborców, nie przewidywaliśmy, że w obecnym okresie przedwyborczym najważniejszy wicepremier i zarazem najważniejszy Prezes wejdzie w rolę recenzenta sztuki filmowej i globalnej oceny patriotyzmu obywateli RP. Ale wszedł i – jak zwykle – uprościł sprawy skomplikowane. 

Powiedział, że każdy, kto nie podziela jego poglądów jest „antypolski”, czyli nie jest polskim patriotą. Naszym wrogiem jest także każdy, kto będzie oglądał film Agnieszki Holland o zielonej granicy. Bo on go wprawdzie nie widział, ale wierzy tym, którzy uznali go za antypatriotyczny.  

Jak w każdym środowisku, tak i wśród kombatantów są ludzie, których oznaki pamięci i sympatii autentycznie cieszą, są tacy, którzy uznają to za pożyteczne, ale się tym nie entuzjazmują i są tacy, których drażnią nie same próby ich wykorzystywania, jako wymierającej części politycznego zaplecza władzy, ale okazje i metody wywieranych nacisków. 

Bardzo wysoko postawiony polityk związany z rządzącą partią był łaskaw dla wzmocnienia wezwań do walki z „antypolskością” sięgnąć do przykładu z okresu hitlerowskiej okupacji, kiedy Szare Szeregi, w ramach małego sabotażu umieszczały w pobliżu kin napisy „Tylko świnie siedzą w kinie”. Mam przewagę nad tym politykiem i Prezesem, bo świat jeszcze nie był uszczęśliwiony ich obecnością, a ja kilkakrotnie umieszczałem takie napisy na ulicy Chmielnej, naprzeciwko kina Atlantic. A sami, (bo do tego zadania wyznaczano trzech chłopców) mimo to chodziliśmy czasem do tego kina na zupełnie niezłe i apolityczne niemieckie komedie. Nie płaciliśmy, bo jedna z dziewczyn sprzątających była w naszej drużynie i miała dobre układy z kasjerką. Już wtedy – jak widać – nie spełniałem w pełni wymogów, jakie zdaniem Najważniejszego Prezesa powinny charakteryzować polskiego patriotę. 

Model patrioty 

Wydaje mi się bowiem, że w wyobraźni Prezesa modelowy patriota, a szczególnie sklerotyk po 90-tce, powinien być zawsze poważny i zdyscyplinowany, bez dyskusji powtarzający publiczne oświadczenia Prezesa, okazujący widoczne lekceważenie wszelkim oponentom, a szczególnie pewnemu Donaldowi, gotowy do pomocy partyjnym kolegom i  uznający prawo za zbiór zasad, które są ważne tylko wtedy, kiedy Prezes je akceptuje.

Kombatanci  po osiągnięciu 90 lat stają się grupą już pospiesznie wymierającą. Jeszcze kilka lat i ich (przepraszam – nas!) nie będzie. Albo zostawimy polityczną pustkę, albo nasze miejsca zajmą młodsze pokolenia. Jestem niemal pewien, że będą się coraz bardziej oddalać od modelu patrioty z marzeń Prezesa. Autokracja, którą Prezes lansuje, nawet jeśli temu zaprzecza, jest z reguły ustrojem historycznie krótkotrwałym. Ostatecznie zwycięży demokracja, w której wzorcowy model patrioty jest i będzie inny.

Tadeusz Wojciechowski

Poprzedni

Demokracja na sterydach

Następny

Hipokryzja PiS w sprawie Pandora Gate