3 grudnia 2024

loader

Steranych pracą wyrzucić

Liberalni bonzowie gigantycznych spółdzielni mieszkaniowych twierdzą, że dozorca to relikt minionej epoki. Podobno do sprzątania i dbania o budynki i ich otoczenie lepiej zatrudnić firmę zewnętrzną. Skutek. Niższa jakość, niekoniecznie taniej, za to w cenie usługi jest zysk pośrednika, człowieka, który załatwi z prezesem, że to on dostanie ten kontrakt. Dlaczego prezes tak woli? Domyślcie się.

Wśród wielu niejasnych powodów jest jeden bardzo jasny: mieszkanie. WSBM Chomiczówka zatrudniała ok. 100 gospodarzy na przestrzeni ostatnich lat, obecnie jest ich ok 30 osób. Wszyscy gospodarze otrzymali mieszkania z zasobów spółdzielni, za które uiszczali czynsz, nieco wyższy jako nie członkowie spółdzielni. Mieszkania te były do generalnego remontu, który wykonywali we własnym zakresie. Teraz rozpoczął się proces stopniowego podnoszenia czynszów naliczanych dozorcom, aż do ceny rynkowej. Spółdzielnia wie, że płaci tym ludziom za mało, żeby mogli oni płacić tak dużo za wynajem mieszkań, które przydzielono im jako służbowe i które remontowali na własny koszt. I o to chodzi. Chodzi o to by ludzi, którzy często poświęcili życie i zdrowie ciężkiej pracy przy sprzątaniu klatek schodowych i posesji teraz wyeksmitować, a mieszkania sprzedać z zyskiem. Część dozorców i dozorczyń jest już na emeryturze. Emerytury są jeszcze niższe niż płace więc nie będą mogli nic wynająć. Ta polityka skazuje tych steranych ciężką fizyczną pracą na bezdomność.

Teraz dozorcy i dozorczynie żyją w strachu. Ustalenia o podnoszeniu czynszów zapadają za ich plecami, a zarząd przekazuje im niejasne komunikaty. W poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące ich kwestie znaleźli jeszcze więcej niejasności. Okazało się, że każdy gospodarz zarabia inną stawkę, choć obowiązki pozostają takie same. Ustalili, że im większy teren do sprzątania posiada pracownik – gospodarz tym jego wynagrodzenie jest mniejsze. Dodatkowo wyszło na jaw, iż Zarząd Spółdzielni oszukiwał pracowników kombinując w kwestii umów, aby płacić pracownikom wynagrodzenie poniżej najniższej krajowej – zmniejszano etat na umowie, przez co pracownik nie otrzymywał podwyżki wynagrodzenia, mimo, że jego obowiązki, czas pracy oraz wielkość terenu do sprzątania pozostawały bez zmian. Żaden z gospodarzy nie zgłosił powyższych niejasności i oszustw ze strachu przed utratą pracy oraz dachu nad głową. Porównali swoje stawki wynagrodzeń gospodarzy w innych spółdzielniach na terenie Warszawy i okazało się iż były one znacznie wyższe. Jednym słowem, zorganizowali się i walczą.

Zwrócili się o pomoc do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej o pomoc. Zrobimy co w naszej mocy. A co do tego kto jest „reliktem”, należy zauważyć, że spółdzielnia jest wielotysięcznym molochem, w której demokracja spółdzielcza jest niemożliwa, bo Walne Zgromadzenie trzeba dzielić na siedem odrębnych zebrań. Daje to zarządowi nieograniczone pole do manipulacji.

Piotr Ikonowicz

Poprzedni

Izrael dalej ignoruje prawo międzynarodowe

Następny

Wielka Brytania powinna zwrócić zagrabione antyki