Wychodzenie z bezdomności

Pani Karolina mieszkała 3 lata w mieszkaniu interwencyjnym, które stowarzyszenie Habitat for Humanity wynajmowało od miasta st. Warszawy. Kiedy kontrakt z miastem wygasł, stowarzyszenie zaczęło nalegać, żeby się wyprowadziła.
Ale jej sytuacja nie uległa poprawie i nie ma dokąd pójść. Dzielnica Bielany odmawia przyjęcia wniosku o pomoc mieszkaniową i odsyła ją do Wawra, gdzie nie ma mieszkań.

Z Wawrem nic jej nie łączy, poza tym, że pomieszkiwała tam u koleżanki. Jeśli zostanie wpisana do kolejki w Wawrze, to czas oczekiwania na mieszkanie się wydłuży, a Habitat strasznie ją naciska, żeby się wyprowadziła. Doszło do tego, że Habitat, organizacja powołana do pomocy lokatorom, zaczyna się zachowywać jak czyściciel.

Program pomocowy, który polega na współpracy organizacji pozarządowej z miastem, powinien się zakończyć skutecznym złożeniem wniosku o mieszkanie, w załatwianiu czego Habitat powinien uczestniczyć. Tymczasem nie chcą nawet wypełnić rubryki we wniosku mieszkaniowym, która zwykle wypełnia wynajmujący.

O pomoc zgłaszało się do nas wiele osób, które w ramach miejskiego programu wychodzenia z bezdomności mieszkały w tzw. mieszkaniach chronionych. Ale kiedy program wygasał, ci ludzie zamiast do mieszkań komunalnych trafiali z powrotem na ulicę.

Wiele kobiet, samotnych matek, traci dach nad głową z powodu przemocy domowej. To prawda, że istnieją przepisy, które pozwalają zmusić sprawcę przemocy do opuszczenia mieszkania, i to nawet jeśli to mieszkanie jest jego własnością.
Ale przerażone bite żony i partnerki zwykle nie znają tych przepisów. A odpowiednie służby, takie jak pomoc społeczna czy policja, nie podejmują w porę stosownych działań.

Taka uciekająca przed przemocą kobieta trafia do ośrodka interwencji kryzysowej, gdzie regulamin przypomina bardziej więzienie niż miejsce, gdzie niesie się pomoc. Wystarczy raz nie wrócić na noc, żeby z takiego ośrodka wylecieć.

Coraz częściej nasi podopieczni trafiają do miejsc zajmowanych przez kolektywy bezdomnej młodzieży. Ostatnio w ten sposób zakwaterowaliśmy polsko-włoską rodzinę z dwójką dzieci, która trafiła do Polski, bo mąż i dzieci cierpią na wady genetyczne i we Włoszech, w bogatej Lombardii, takiej pomocy medycznej nie zapewniono.

Znaleźli ją dopiero w Warszawie. Żeby jednak z niej skorzystać, musieli znaleźć miejsce pobytu w stolicy. Dzięki dobrej woli i dobremu sercu kolektywu Osiedla Przyjaźń udało się ten problem rozwiązać.

Piotr Ikonowicz

Poprzedni

Koniec rozdawnictwa mieszkań komunalnych za grosze od połowy 2027 r.?

Następny

Neoliberalizm czy postliberalizm?