Księża pedofile poza rejestrem pedofilskim i odebranie sprawy prokuratorowi prowadzącemu śledztwo w sprawie Cezarego Gmyza, który znieważył Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego – oto państwo PiS, a to tylko okruchy z wielkiej piramidy.
Dlatego wszyscy, którzy przyczynią się do tego, że opozycja pójdzie do wyborów rozbita są po prostu głupcami i samobójcami.
Tablica z „solidarnościowej” wazeliny
Niektórzy dyktatorzy bywają skromni. Stalin na przykład nosił kurtkę bez orderów i dystynkcji, podczas gdy jego generałowie i marszałkowie uginali się pod kiściami medali. Jarosław Kaczyński, któremu rzecz jasna daleko do Generalissimusa, zabronił eksponowania jego wybitnej roli w strajku w Stoczni Gdańskiej w 1988 roku. A może nie o skromność chodziło?
Na tablicy, którą chciała zainstalować stoczniowa „Solidarność” stać miało, że bracia Kaczyńscy „przebywali w czasie strajku w stoczni”. Przebywali? To brzmi nader dwuznacznie, bo co to znaczy „przebywali”? I co robili? Po co, dlaczego, w jakim celu, kto za tym stał? W każdym razie do śmieszności było o pół kroku, ale ktoś przytomnie doniósł Prezesowi i mimo, że słowo „przebywali” zamieniono na „brali udział w strajku”, ten zaoponował i tablicy nie będzie. Stoczniowa „Solidarność” to w tym przypadku niejaki Karol Guzikiewicz, wyjątkowo wręcz obrzydliwy i katastrofalnie ograniczony umysłowo osobnik.
To jest dopiero nadzwyczajna kasta
W rejestrze szczególnie niebezpiecznych pedofili Ministerstwo Sprawiedliwości, czyli w tym przypadku konkretnie Ziobro i Jaki, nie pomieściło klechów. Który to już przykład (PiS nie jest tu niestety wyjątkiem) robienia „świętych krów” z przedstawicieli tej „nadzwyczajnej kasty”, funkcjonariuszy pasożytniczej organizacji, którą w końcu, po znoszeniu przez stulecia ohydnej, wielopostaciowej opresji, pogonili precz Irlandczycy. To, że w Polsce podobne pogonienie dotąd się nie dokonało oznacza hańbę domową.
Gmyz pod ochroną
Jednak skromność w formie nie oznacza braku dyktatorskich praktyk. Korespondent TVPiS w Berlinie Cezary Gmyz nazwał profesor Małgorzatę Gersdorf niemiecką obelgą „szlampa” (polskie odpowiedniki to „zdzira”, „szmata”) . Jedynie prezes Kurski dla picu „ukarał” go upomnieniem czy naganą, ale jako jego przełożony po prawdzie nie bardzo mógł się od tego wywinąć. Jednak po stronie PiS nie znalazł się nikt inny, kto by złożył przeprosiny, a poza tym nie wymusił na Gmyzie przeprosin Pierwszej Prezes.
Nie zdobył się na to także Kaczyński, znany galant damski i całuśnik rączek, a przy tym poniekąd kolega z podwórka Małgorzaty Gersdorf. Za to prokuratorowi Piotrowi Skibie z Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ, który z urzędu wszczął śledztwo w sprawie znieważenia I Prezes Sądu Najwyższego (jako konstytucyjnego organu władzy państwowej), zabrano sprawę, a jego samego przeniesiono do Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Mazowieckim. Mamy tu wzorcowy przykład, w jaki sposób działa prokuratura znajdująca się niepodzielnie w rękach dysponenta politycznego.
Młody Morawiecki
A tymczasem Młody Morawiecki (MM) znów wykazuje się właściwą mu wyobraźnią i gdy kolejne grupy zawodowe zaczynają upominać się o podwyżki, znów wymachuje plikami banknotów, które rekordowo wpływają do budżetu. Wróciły one też do „Wiadomości” TVPiS i znów na ekranie furczą harmonijki banknotów lub migają foliowane paczki banknotów. Sam tego chciałeś Mateuszu Dyndało. A swoją drogą: znamienne, że PiS chętnie rozdaje socjal w taki sposób, by mu się to politycznie opłacało, ale już do podwyższania dochodów z pracy już tak się nie kwapi. Rozsądny socjal zawsze jest potrzebny, ale to praca jest źródłem dobrobytu. Jednak wiadomo dlaczego PiS serwując właśnie kolejne powszechne świadczenie w postaci wyprawkowego 300 plus tak postępuje. Właśnie po to, by mieć na takie wydatki.
Bo wydatki socjalne to w ogromnym stopniu kupowanie sobie wyborczego poparcia, a podwyższanie płac, to w ogromnym stopniu karmienie wrogów. Dlatego Młody Morawiecki nie chciał spotkać się z delegacją Związku Zawodowego Policjantów i miga się od spotkania z delegacją OPZZ. Nawiasem mówiąc to pierwszy premier, który odmawia spotkania z tą centralą związkową, bo nawet Szydło tak nie stawiała sprawy. „Pragmatyczny” rzekomo Morawiecki okazuje się najbardziej dogmatycznym politycznie i „antykomunistycznym” z dotychczasowych premierów prawolskich, bo przecież OPZZ to jak wiadomo „komuna”.
Krycha kontra gejowskie gniazdko
Na posiedzeniu tzw. Krajowej Rady Sądownictwa Krystyna Pawłowicz zdemaskowała gejowskie gniazdko w kręgu pisowskich kandydatów do Sądu Najwyższego. Pawłowicz, cokolwiek złego o niej powiedzieć, to typ tzw. szczerej baby, która mówi to, co myśli, co w sercu to na języku, więc źle pomyślała i źle powiedziała o doktorze Kamilu Zaradkiewiczu, kandydacie na sędziego SN, człowiekowi noszącemu w sobie jakiś silny „gen Judasza”. Najpierw latami służył prezesowi Andrzejowi Rzeplińskiemu w Trybunale Konstytucyjnym, a potem go zdradził dla PiS. Swego czasu dowodził, że z polskiej Konstytucji nie można wywieść zakazu maleństw jednopłciowych i partnerskich, a kilka dni temu, pod naciskiem Ziobry wyparł się tego jak przed chińskim sądem ludowym.
„Na potrzeby tego głosowania pan Zaradkiewicz wszystko powie i wszystko podpisze” – odparowała Ziobrze harda Horpyna polskiej polityki i choć nie sposób podzielić jej homofobicznych poglądów, to za tę odrobinę szczerości należy się jej całus (Jurek Owsiak: „Pani Krystyno, nich pani popróbuje seksu”).
Dzielenie skóry
A tymczasem rozkręca się dzielenie skóry na żywym grizzli. „Gazeta Polskiej Codziennie” sugeruje, że w przyszłym Sejmiku województwa zachodniopomorskiego może dojść do koalicji miedzy PiS a SLD, po temu pierwszemu zabraknie mandatów do samodzielnych rządów. Nie ma co mówić hop, zanim się nie przeskoczy, sondaże to tylko sondaże, ale pozostaje mieć nadzieję, że pomorskiemu SLD nawet do głowy nie przyjdzie wejście w taki układ.
SLD już omal nie umarł na amen z powodu zbyt silnego romansu z neoliberalizmem w latach 2001-2005. Drugiej śmierci SLD, tym razem z powodu romansu z prawicowym autorytaryzmem o klerofaszystowskim kolorycie już bym nie chciał obserwować.
Postulat na początek roku szkolnego
I na koniec, w związku z tym, że rozpoczął się rok szkolny – uwaga na temat ciężkiego losu polskich dzieci. Otóż w jednym z tytułów prasowych napisano, że Polska należy do tych krajów, w których początek roku szkolnego ma formę uroczystą, z fanfarami i werblami, dętymi, obłudnymi przemówieniami oraz galowymi strojami.
W Europie Zachodniej podobnego rytualizmu się nie uprawia, a Polska znajduje się z tego punktu widzenia w grupie krajów wschodnich, z Węgrami oraz krajami poradzieckimi, z Turkmenistanem włącznie. Jest nawet zauważalna prawidłowość – im bardziej na wschód, tym większa skłonność do wybujałego rytualizmu.
Pamiętam, że jednym z powodów dla których w dzieciństwie i młodości szkolnej nie lubiłem socjalizmu była głównie owa drażniąca obrzędowość w szkole i na uczelni, do której gorącą nienawiść od zawsze mam we krwi. Jeśli więc lewica wróci kiedyś do władzy, powinna zlikwidować te szumne początki i końce roku szkolnego. „Dość wiecowania. Czas wrócić do codziennej pracy” – jak wzywał kiedyś towarzysz „Wiesław”, a poza tym wszelka uroczysta obłuda, której młodzież w skrytości ducha nienawidzi, zawsze kieruje ją, prędzej czy później, przeciw Systemowi.