To był tydzień klęsk. I obchodów zwycięstwa sprzed stu lat. Ale one też zakończyły się klęską. I kolejne wygenerowały.
Obiecywane, przygotowywane od ponad dwóch lat obchody Stulecia Bitwy Warszawskiej bezlitośnie obnażyły nieskuteczność i nędzę umysłową elit PiS. Nie zbudowano hucznie zapowiadanego pomnika zwycięstwa, ani obiecywanego muzeum w Ossowie.
Aby oszukać ten przysłowiowy „ciemny ludu” dokonano otwarcia muzeum Józefa Piłsudskiego w dworku w Milusin. Otwarto uroczyście i głośno, aby w przyszłym miesiącu zamknąć je po cichu. Bo restaurowany od lat dworek potrzebuje dalszego, gruntownego remontu. Obecny stan wyklucza przyjmowanie dużych grup zwiedzających. x/ Od totalnej klęski uratował PiS-oców korona wirus. Dzięki pandemii można było nie organizować tradycyjnej defilady wojskowej. Dzięki wirusowi elity PiS uniknęły kompromitacji, szyderstw i zasadnej krytyki ich polityki wojskowej. Polityki gigantycznych, hurra patriotycznych obietnic i zakonserwowania wojska polskiego w stanie muzealnym. Dzisiaj, przy tak archaicznym, wysłużonym i zużytym sprzęcie wojsko polskie żadnej poważnej bitwy by nie wygrało. Dziś nawet na cud nikt już nie liczy.
Centralnym punktem artystycznych obchodów miał być multimedialny koncert „1920.Wdzięczni bohaterom”. I odbył się on na warszawskim stadionie PGE Narodowy. I był uroczyście transmitowany przez TVPiS. Koncert wzbudził wiele emocji i opinii, zwykle krytycznych. Nawet ze strony dziennikarz związanych z PiS. Niedawny dyrektor pierwszego programu TVPiS określił go dosadnie. Jako „ G..no pomalowane na biało- czerwono”. Cóż, nawet „Flaczki”, nie nazwałby tej PiS chałtury patriotycznym gównem.
Najważniejszą osobą obchodów Stulecia polskiego zwycięstwa był amerykański urzędnik średniego szczebla. Sekretarz stanu USA. Pieszczotliwie zwany przez polskie media „Pompeom”.
Ów Pompeom poruszał się po naszym kraju z gracją i wdziękiem rosyjskiego rewizora. Najwięcej czasu spędził z panem ministrem spraw zagranicznych Jackiem Czaputowiczem, który od tygodni deklaruje swą silną wolę rezygnacji z wykonywanej pracy. Nie trudno zgadnąć, że po przewidywanej klęsce wyborczej szefa Pompoeo, tenże Pomopeom również swoje stanowisko straci. Zatem o przyszłości Polski rozmawiali w Warszawie dwaj urzędnicy bez przyszłości na swych stanowiskach pracy.
Podczas konferencji prasowej obaj panowie bez przyszłości zachowywali się jakby rozmawiali jedynie ze sobą. Pan minister Czputowicz utrzymywał, że rozmowy dotyczyły przede wszystkim sytuacji na Białorusi oraz zaangażowania wojskowego USA w Polsce i budowy polskiej elektrowni atomowej wedle amerykańskiej technologii. Sekretarz Pompeo unikał deklaracji wobec konfliktu na Białorusi. Skupiał się na walce z chińskimi komunistami i oferowaną przez nich technologią 5G. Chwalił Polskę za przyłączenie się do antychińskiej krucjaty i sprzeciw wobec budowy gazociągu Nord Stream 2, konkurencji wobec ich gazu. Obaj zgodnie mówili o rozszerzonej współpracy wojskowej i umowie regulującej czasowe stacjonowanie wojsk USA na ziemiach polskich.
Choć wszystkich szczegółów jej jeszcze nie ujawiono, to wytycza ona nowy kierunek rozwoju wojska polskiego. Wzorowany na reformie króla Władysława IV. Wtedy, w XVII wieku ustalono, że nowoczesne wojsko będzie dzieliło się na autorament narodowy i cudzoziemski. Uzupełniony pospolitym ruszeniem. Dzisiaj autorament narodowy stanowi wojsko polskie, które przekształcane jest w grupy konserwujące i rekonstruujące stary sprzęt. Oczkiem w głowie elit PiS jest pospolite ruszenie, czyli Wojska Obrony Terytorialnej. Oraz autorament cudzoziemski, czyli wojska USA. One mają odstraszać rosyjskiego agresora. One będą pochłaniać najwięcej pieniędzy z zwiększonego budżetu na obronę „narodową”. Za sam pobyt i szkolenie wojsk USA na polskich poligonach polscy podatnicy mogą zapłacić rocznie pomad 2 miliardy USD. To zrozumiałe, że na modernizację autoramentu narodowego kasy może nie wystarczać.
Nie trudno zauważyć, że na przywiezionej przez Pompeo umowie wygrał budżet USA i politycy PiS, który zaprezentują ją jako swe wielkie zwycięstwo w obiecanej, ale nie wybuchłej wojnie z Rosja. Przegrało zmarginalizowane wojsko polskie.
Kto wygra na Białorusi? Administracja USA, politycy Unii Europejskiej i elity PiS modlą się aby nie była to frakcja prorosyjska. Stary Łukaszenka nie jest demokratą, ale skutecznie opierał się przed aneksją Białorusi przez Rosję. Jeśli jednak wygra na Białorusi demokracja i demokratyczną wolą naród opowie się za zaproszeniem wojsk rosyjskich na Białoruś, skoro Polacy zaprosili armię USA, to niejeden polski demokrata zatęskni za autorytarnym Saszą Ł.
Bez wątpienia podwyżki polskiej klasie politycznej należały się. Ale to jeszcze nie powód aby przeprowadzać je w takim terminie i w takim wkurwiającym społeczeństwo stylu.
Polityka nie opiera się tylko na racjonalnych argumentach. Czasem emocje biorą górę.
Na podwyżkach politycznych uposażeń najmniej politycznie straci PiS, bo jego elektorat darzy go miłością sekciarsko-kibolską. Najwięcej straci lewica, bo jej elektorat zwykle przyjmuje postawę krytyka teatralnego. Bezlitosnego wobec ulubieńców, mściwego nawet. Przekonanego, że sam zgrałby te role znacznie lepiej.