Jarek Ważny
Patrzę na tę szamotaninę i zastanawiam się: po co? Czy nie szkoda na nią nerwów? Od razu odpowiadam: szkoda, nie warto, nie ma sensu, a dlaczego, o tym w dwóch słowach poniżej.
Parę dni temu prezydencki minister od mediów, Spychalski, wyszedł przed pałac i ogłosił; swoją drogą, pamiętam gdy Spychalski odbierał nominację na rzecznika prezydenta; wyglądał wtedy jak licealista; dziś przybyło nam obywatela, zasiał się zarost, także rzecznikowanie mu służy. Ten ci Spychalski, rzecznik prezydenta, ogłosił, że marszałkiem seniorem na pierwszym posiedzeniu Sejmu zostanie Antoni Macierewicz, bo tak zdecydował jego szef z pałacu za jego plecami. Wcześniej musiał Spychalski odszczekać, to co bez konsultacji z szefem wymyślił, a co było nie po drodze z pomysłem Dudy Andrzeja, choć jak najbardziej po drodze z dotychczasową praktyką-że marszałkiem seniorem zostaje najstarszy wiekiem poseł. Lub posłanka. I metryka wskazywała tu na panią Śledzińską-Katarasińską z PO. Prezydent jednak miał inne zdanie. Bo zagrała opozycyjna karta ministra Macierewicza, jego liczne przymioty oraz głęboki patriotyzm i umiłowanie ojczyzny. Czy coś równie podobnego, na tym samy stopniu ogólności. Od razu pojawili się krytycy pomysłu. Padły argumenty o psuciu demokratycznych standardów, tak jakby przez ostatnie lata mało napsuto w tym temacie. Że Macierewicz, to polityk kontrowersyjny, i nie godzi się, żeby go tak nobilitować. To akurat wszystko prawda.
Zastanawiam się jednakowoż, po co bić pianę o laskę dla Antonioniego, skoro starszy pan pierwszego dnia ją sobie potrzyma, a później od razu zwróci. Nie jest najmłodszy, więc niech tam ma na odchodne od życia trochę splendoru, za którym pędzi, niczym ułan.
Symbole i zabawa nimi to najbardziej umiłowane poletko uprawne PiS-u. Cła ich polityka: od monetarnej po kulturalną, ma swój prapoczątek w symbolice-jak większość religii. Od „Winkelrieda narodów” po smoleńską mgłę. Nie ma sensu tłumaczyć bezsensowności tego kultu komuś, kto nie zna innej, niż ta, jedyna-właściwa, optyki. To jak rozmowa o kolorach z ociemniałym. Lepiej odpuścić sobie pomstowanie na Macierewicza na fotelu marszałka, bo sprawa jest beznadziejna, a pacjent nieuleczalny. Tak jak nie odwodzimy każdego, kto chce przekroczyć mury świątyni, od wiary w osobowego Boga i jego sens, takoż zaprzestać należy symbolicznych utarczek z PiS-em, bo dla nich Polska i polityka to jeden wielki symbol, do którego się modlą, za który przebłagują i na końcu zginą, chociaż bóstwo jest w środku puste, niczym cementowy Chrystus w Świebodzinie. Dużo większe niebezpieczeństwo czyha gdzie indziej. Nie daleko od Sejmu.
To, że towarzystwo sadza na pierwszym posiedzeniu Macierewicza na fotelu marszałka to nic przy tym, kogo nominuje do Sądu Najwyższego. Macierewicz przez jeden dzień, nawet gdyby bardzo się starał, nie rozpędzi armii ani nie zdekonspiruje agentów. Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz w SN przez kilka lat mogą jednak na trwałe popsuć jakość legislatury w Polsce, bo to ludzie, którzy wielokrotnie pokazali, gdzie mają poszanowanie dla prawa i obyczaju. I takie persony, najlepsze córy i synowie PiS-u, idą do Sądu Najwyższego. Będą współdecydować o kasacjach, o wynikach wyborów. A będą to robić ku uciesze tzw. twardego jądra partii, bo już dziś w badaniach wychodzi, że to właśnie ono, najbardziej prawi z prawych, religijni ortodoksi, cieszy się z decyzji o ich nominacji najmocniej. Pawłowicz i Piotrowicz w Sądzi Najwyższym i Macierewicz jako marszałek senior to ruchy dokładnie na tej samej szachownicy. Ukłon w stronę dawnego „zakonu” z PC. Nie bez znaczenia przed wyborami prezydenckimi. Zarówno więc partyjne jak i prezydenckie środowisko gra dokładnie tę samą partię. Jedni białymi, drudzy czarnymi. Na koniec i tak wszystko się wymiesza i nikt nie będzie już wiedział, kto jest kim.
[patronite]