plakat I Krajowy NSZZ Solidarność
„Odwaga bez rozwagi jest jak ślepy koń, którego ugryzł giez”
gen. Wojciech Jaruzelski
Po ponad 2 tygodniach przerwy, 26 września rozpoczęła się II tura I Zjazdu Solidarności. Delegaci „dowartościowani” różnymi formami „protestów wsparcia”, w tym akcji taczkowych wywózek dyrektorów niektórych zakładów pracy, przystąpili do redagowania i podejmowania kolejnych uchwał oraz postulatów rewindykacyjnych. Już uchwalone podobały się członkowskim masom, odzwierciedlały ich oczekiwania, np. „więcej władzy dla związku” w fabryce i wyższy poziom życia. Plakatowa akcja „żądamy sprawiedliwego podziału”, choć do podziału było coraz mniej towarów-przyciągała uwagę. Do tego obudowana kłamstwem, jakoby władza ukrywała je celowo, „na złość” ludziom. Ornament patriotyczno- religijnych okrzyków wzbogacał „wiecową demokrację” Solidarności.
„Rośnie strach”…
Mimo takiej „ulicznej siły” i radości, coraz częściej zaczęły pojawiać się, a faktycznie „docierać” do członków panny „S” obawy o swój byt i wezwania do rozsądku. Coraz dotkliwsze braki towarów tzw. pierwszej potrzeby, trudności ze „zdobyciem” kartkowych przydziałów i wyobrażalne obawy o przeżycie nadchodzącej zimy, zaczęły spędzać sen z powiek trzeźwiej patrzącym członkom Solidarności. Takie odczucia i powiedzmy wprost – ludzki strach- stawały się coraz głośniejsze i coraz bardziej zauważalne w wielu kręgach i środowiskach społecznych, także przez zachodnich dziennikarzy. „Rośnie strach wśród mas członków Solidarności, dokąd to wszystko może doprowadzić”- czytamy m.in. w „Notatce” STASI z września 1981 r. napisanej zapewne w oparciu o spostrzeżenia dziennikarzy NRD.
Proszę niech Rodzice przypomną dzieciom i wnukom tamten „czas strachu” oraz słabo widocznej „nadziei na dostatnie” Święta Bożego Narodzenia!
Rośnie antyradzieckość
Ekscesy pod radzieckimi koszarami, których z polityczno-militarnych względów było najwięcej w zachodniej i północnej części Polski nie ustawały. Zaś ostrożne działania MO, rozzuchwalały grupy wyrostków i prowodyrów. Oczywiście, zachowania „młodych zapaleńców” – celowo nie piszę, że „solidarnościowych”, bo przecież nie wszyscy nimi byli i nie zamierzam czynić takich zarzutów Związkowi. Generał po latach, przy różnych okazjach kilka razy mówił o rozmowach z gen. Jurijem Zarudinem – dowódcą PGAR. Te karygodne ekscesy (sam znam z autopsji kilka przypadków, nie mówiąc o wojskowych raportach) były oceniane- jak mówił-„na trzeźwo”, bez emocji, ale nie brakowało tzw. zimnego potu na plecach po „takiej wymianie zdań”. Gdy pytałem, że mogły być z naszej inspiracji – Generał określał -„z kręgów władzy”, był sceptyczny wobec SB, choć gen. Kiszczak nie mógł dać takiej gwarancji. To stwierdzenie może „podobać” się działaczom Solidarności, że wreszcie „mają rację”. Otóż nie! Oskarżanie organów władzy o każde, nawet drobne zdarzenie, interwencję, było traktowane jako „atak na Związek”. Czym innym jest wzajemna nieufność władzy i Solidarności, to osobny temat, nie wolno mieszać do kwestii tu podejmowanej! Zwracam uwagę, tym nie da się ukryć gołym okiem ryzykownych „akcji”, np. ulotki w języku rosyjski adresowane do ich żołnierzy, bezczeszczenie pomników w Legnicy. To dowód głupoty, takie zaczepki pod koszarami i obiektami Dowództwa Grupy Radzieckich Wojsk w Polsce. Zapytam, co miał przełożonym w Moskwie powiedzieć gen. Jurij Zarudin (przecież meldunki składał nie tylko on!)- czym i jak usprawiedliwiać Polaków, kłamać czy zapytać o zgodę na stanowczy odzew? Generał podkreślał zrozumienie gen. Zarudina dla naszej sytuacji, sam w rozmowach z Moskwą tłumaczył emocje. Jak długo „oni” mogli je znosić, „mnie brakowało słów”- z głębokim westchnieniem wspominał po latach. Oczywiście, nie tylko wtedy ale i dziś nie brak „teoretyków” głoszących „mądrości” o „strachu przed ruskimi”. Takie „mądrzenie” się, to mówiąc wprost- domaganie się guza na łeb. Nikt z tych mądrali nie zauważa, że „porządek” można było zrobić bardzo szybko – „wziat’ za mordu”, jak radził Leonid Breżniew (pisałem wcześniej), bez oglądania się na ból i cierpienie, nie tylko przez pobitych ale i ich rodziny, „zapominając” o roku 1970 na Wybrzeżu.
Reakcja Moskwy
Podczas dyskusji 17 września (pamiętna data!) na Kremlu, BP KC KPZR przygotowało stosowne oświadczenie. Ambasador ZSRR w Warszawie, przekazał do ręki tow. Stanisławowi Kani i gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu. Czytamy, że „Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i rząd ZSRR zmuszone są skierować uwagę Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i rządu PRL na narastanie w Polsce antyradzieckości, na takie jej spotęgowanie, które sięgnęło niebezpiecznej granicy… Antyradzieckość coraz głębiej przenika do różnorodnych dziedzin życia społecznego w kraju, w tym do ideologii, kultury, systemu oświaty i wychowania. Jaskrawie fałszowana jest historia stosunków pomiędzy naszymi krajami. Zażarta propaganda przeciwko Związkowi Radzieckiemu wyziera ze stron rozmaitych wydawnictw, z ekranów kinowych, ze scen teatrów i estrad. Otwarcie brzmi ona w publicznych wystąpieniach – przed masowym audytorium – prowodyrów KSS KOR, Konfederacji Polski Niepodległej, Solidarności… Nie może u nas nie rodzić pytania, dlaczego ze strony oficjalnych władz polskich nie przedsięwzięto do tej pory żadnych zdecydowanych kroków do przecięcia wrogiej kampanii przeciwko ZSRR… Nie jest nam znany ani jeden przypadek, by inicjatorzy antyradzieckich prowokacji spotkali się z ostrą reakcją ze strony władzy i zostali ukarani… dalsze pobłażanie przejawom antyradzieckości powoduje ogromny uszczerbek w stosunkach polsko-radzieckich, pozostaje w bezpośredniej sprzeczności z sojuszniczymi zobowiązaniami Polski oraz żywotnymi interesami narodu polskiego. Oczekujemy, że kierownictwo PZPR i rząd PRL bezzwłocznie podejmą zdecydowane i radykalne kroki”. Tu Państwa zapytam – jak powinna postąpić władza – użyć siły, rozmawiać z dowództwem PGAR, co czyniono, czy z Solidarnością, co wywoływało tylko jej śmiech i utwierdzało w przekonaniu, że „władza się boi”- pomyślcie!
Generał po latach przyznał, że datę przekazania pisma wybrano świadomie (17 września) – miała symboliczną wymowę i ostrzeżenie przed „zastosowaniem”. Padające w nim pytanie dlaczego „nie przedsięwzięto do tej pory żadnych zdecydowanych kroków do przecięcia wrogiej kampanii przeciwko ZSRR” było jednym z najpoważniejszych oskarżeń”. Kto w tym miejscu zwróci uwagę, że to oskarżenie- to przecież nie jedyne (o innych pisałem wcześniej), nie pisano na przysłowiowy wiatr! Wspomniałem w poprzednim tekście o planowanych ograniczeniach dostaw surowców i artykułów w1982 r. Tu wybiegnę w przyszłość przywołując ocenę Stanisława Stommy, który w wywiadzie prasowym po wprowadzeniu stanu wojennego m.in. powiedział: „Gdy zastanawiałem się nad sytuacją, dochodziłem do wniosku, że nie koniecznie musi grozić militarna interwencja sowiecka. Wystarczyłoby zarządzenie ostrej blokady gospodarczej, ażeby zmusić Polskę do kapitulacji”. Na proste i oczywiste pytanie – co wtedy uczyniłaby Solidarność, a co władza – spróbujcie Państwo sobie odpowiedzieć z dystansu 40 lat.
Jeszcze o „Posłaniu”
Prasa krajowa, np. Trybuna Ludu, Życie Warszawy informowały o groźbie płynącej z „Posłania”, wzywając do opamiętania. Tu przypominam – na Państwa życzenie jego treść. „Delegaci zebrani w Gdańsku na I Zjeździe delegatów NSZZ Solidarność przesyłają robotnikom Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji , NRD, Rumunii, Węgier i wszystkich narodów Związku Radzieckiego, pozdrowienia i wyrazy poparcia. Jako pierwszy niezależny związek zawodowy w naszej powojennej historii, głęboko czujemy wspólnotę naszych losów. Zapewniamy, że wbrew kłamstwom szerzonym w waszych krajach, jesteśmy autentyczną 10- milionową reprezentacją pracowników, powstałą w wyniku robotniczych strajków. Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy. Popieramy tych z was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, że już niedługo wasi i nasi przedstawiciele będą mogli spotkać się celem wymiany związkowych doświadczeń”.
Przeczytajcie Państwo raz jeszcze, spokojnie tekst – proszę zwróćcie uwagę na niektóre końcowe zapisy. Zapytam-w których państwach w 1980-81 r. „ludzie pracy… zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy”? To jest 12 lat po Praskiej Wiośnie, zwracam uwagę – proszę się nie mylić! Kogo więc Solidarność- jej delegaci „popierali”? Chcecie powiedzieć dziś, że takie chęci „drzemały w duszach” właśnie „ludzi pracy”, choć okazywane na różne sposoby niezadowolenie zapewne było, są nazywani „odszczepieńcami”. Jakie są podstawy by uogólniać, rozciągać na cały ruch związkowy w tych krajach? A może tylko Solidarność miała taką moc, wyczuwała je i rozumiała? Bądźmy poważni, nie ośmieszajmy się. A to, że powstała „w wyniku robotniczych strajków”- jak „ludzie pracy” mieli rozumieć, jeśli nie zachętę albo „dobry przykład”. W tym miejscu zapytam – jak dalece Leonid Breżniew mylił się mówiąc- „To niebezpieczny i prowokacyjny dokument. Słów w nim niewiele, lecz wszystkie biją w jeden punkt. Jego autorzy chcieliby posiać zamęt w krajach socjalistycznych, zdopingować grupki różnego rodzaju odszczepieńców”. Niech Państwo się nie oburzają, to przykład patrzenia na Solidarność i Polskę „oczami Moskwy”. Ta ocena także jest wyrazem „rozumowania, myślenia Moskwy”. Może to kogoś dziś jeszcze dosłownie wkurzać, skłaniać do okrzyku – „a co mnie to obchodzi”. O nie -„Panowie szlachta”, tam w Moskwie była „siła i decyzja”. Należało się liczyć – także w Kierownictwie, wśród delegatów Zjazdu. Odpowiedzcie Państwo dosłownie, jednym słowem – tak, czy nie?! Przecież jej skutki odczuliby dotkliwie, boleśnie na własnych plecach działacze, także delegaci Solidarności, jej członkowie, tysiące niczemu nie winnych Polaków. Na jakie sposoby, kiedy – proszę o „uruchomienie” własnej wyobraźni! Że do tego nie doszło – zasługa Generała i Wojska oraz reformatorskiej części w Partii, pisałem kilka razy i powtarzam – ku zrozumieniu tamtego czasu, tamtych uwarunkowań. Publiczne media pod adresem Generała już zaczynają używać słowa „zbrodniarz” – jaka jest ku temu podstawa prawna, a jaka podstawa moralna? „Ksześcijanie”, wszyscy „publiczni wielbiciele Boga”- opamiętajcie się!
Na „Posłanie” odpowiedział Lechowi Wałęsie Sandor Gaspar (Sekretarz węgierskich związków zawodowych), listem z 23 września 1981 r. Pisze tam- „W związkowcach węgierskich niechęć i zaskoczenie wywołało posłanie Waszego zjazdu… w którym apeluje się o „tworzenie wolnych związków zawodowych”, o naśladowanie przykładu polskiego… Traktujemy to jako ingerowanie w sprawy wewnętrzne naszego kraju i odrzucamy je. Uniemożliwia nam to wzięcie udziału w drugiej części zjazdu”. A dalej – „Ruch związkowy ma swoją logikę, jak również etykę. To, co Wy proponujecie i jak proponujecie, jest sprzeczne z tym… wykonujemy swą pracę w warunkach socjalistycznych, która to praca wymaga wielkiego wysiłku i odpowiedzialności za losy naszej ojczyzny, za reprezentowanie i obronę interesów ludzi pracy”. Potrzebują tu Państwo wyjaśnienia, np. czym różni się „odpowiedzialność” węgierskich związkowców od Solidarności? – apelował Prymas Tysiąclecia i Papież, pisałem kilka razy. Ten „węgierski list” Lech Wałęsa nie ujawnił delegatom, nie ma śladu w dostępnych źródłach. Zapewne wywołałby dyskusje, może też niektórym dał do myślenia, może…
Druga tura Zjazdu.
Rozpoczęła się kontynuacją kłótni o kształt związku – czy ma być tylko „związkiem” czy jednocześnie partią. Nie mniej burzliwe były kłótnie o program, faktycznie o przejmowanie władzy „w terenie” przez samorządy złożone z działaczy i członków Solidarności, wyposażone w odpowiednie kompetencje, czego dowodem jest Społeczna Rada Gospodarki, jako drugi organ władzy, faktyczna „kontrwładza”, pisałem wcześniej.
Obserwacja tej tury Zjazdu, echa „dyskusji” a właściwie nieustannych kłótni, analizowane przez krajowe, wschodnie i zachodnie media, szczególnie w partyjnych szeregach wywoływała coraz większą frustrację i irytację. Wyraźny tego dowód dał Stanisław Kociołek (I Sekretarz KW PZPR w Warszawie) w rozmowie 28 września z Konradem Naumannem, członkiem BP NSPJ. W jego ocenie, ścisłe Kierownictwo Partii uznaje już podjęte decyzje i rozważane założenia programowe przez Zjazd, za „postawienie na krawędzi klęski” linii porozumienia Stanisława Kani i Generała. Za pilne rozwiązanie uważa zmianę na stanowisku I Sekretarza. Jego zdaniem -„Jest już najwyższy czas, na zadanie ciosu” Solidarności i „rewizjonistom” w Partii, z udziałem bratnich partii oraz wojsk Układu Warszawskiego. Koncepcję tę opiszę w kolejnym tekście.
Kluczowe decyzje Zjazdu
Za najbardziej „gorące dni” Zjazdu, gdzie ważyły się losy Solidarności, dziennikarze uznali wybory władz Związku. Odbyły się w dniach 1-2 października. Delegaci zgłosili 4 osoby na funkcje przewodniczącego. Byli to Marian Jurczyk, Jan Rulewski, Andrzej Gwiazda i Lech Wałęsa. Każdy z nich zaprezentował własną wizję Związku. Warto by Państwo je poznali-obrazują skalę myślenia i stopień odpowiedzialności, skłaniają do refleksji i nawet wywołują odruchy politowania. I tak Kolejno.
Jako pierwszy- Marian Jurczyk. Przedstawił się jako zwolennik kontynuacji twardego kursu wobec rządzących. „Kompromisów nie ma” – oświadczył i poparł zmianę Solidarności w ugrupowanie polityczne. Opowiedział się za tworzeniem niezależnego samorządu pracowniczego i wolnymi wyborami do rad narodowych i do sejmu – patrz koncepcja Rady Gospodarki… Uznał za fałszywą ocenę stanu gospodarki i współpracy handlowej z ZSRR. „Gorąco pragnę tego, żeby handel był z wszystkimi państwami – i Wschodu, i Zachodu, ale handel musi być na zdrowych zasadach. Nie ma sentymentu w handlu” – stwierdził. Tylko przez wprowadzenie proponowanych zmian widział wyprowadzenie Polski z kryzysu gospodarczego i politycznego. Teoretycznie trudno coś zarzucić, tylko codzienna praktyka, wymiana handlowa weryfikowała. Jak jest dziś?
Jako drugi- Andrzej Gwiazda. Rozpoczął od narzekania, że władza atakuje Solidarność dlatego, bo „dotychczas związek ustępował jej zbyt często”. Zażądał, „aby poddać gospodarkę kontroli związku”. Pytał, czy puste półki w sklepie to jest konieczność, niedbalstwo czy sabotaż władzy? Wybór zostawił delegatom. Sugerował natychmiastowe sprawdzenie, „czy zboże, które wozimy do Czechosłowacji do zmielenia, wraca do Polski w postaci mąki”. Proszę zwrócić uwagę na „kontrolę”. Związek już wcześniej otrzymał takie uprawnienia do kontroli magazynów, zakładów, itp. (czyżby kandydat zapomniał?). Lech Wałęsa miesiąc po Zjeździe, 9 listopada w Krakowie, podczas spotkania z hutnikami stwierdził, że Związek nie wykorzystał 300 mandatów do kontroli. A więc władza starała się sprostać oczekiwaniom Związku. Czemu o tym cisza?
Jako trzeci – Lech Wałęsa. Widząc wzburzone nastroje delegatów, próbował je tonować. Zwracał uwagę, że „nie doceniamy, nie zauważamy, że (przeciwnik) może nas bardzo ładnie, bardzo krótko, głodem bardzo szybko wziąć. Dlatego nie lekceważmy go”. Zgodził się z krytyką, że jest „budowa systemu totalitarnego jeszcze gorszego jak on dziś u nas jest”. Ale też zachęcał – „przewracajmy sejmy, rządy, zajmiemy się tym na ich miejsce, wtedy zobaczymy, jak będziemy rządzić, kiedy nas wykopią inni cwaniacy”. Zechciejcie Państwo zrozumieć istotę i sens tych słów, pamiętając „rządy” prezydenta Lecha Wałęsy.
Jako czwarty- Jan Rulewski. Zaczął od „mocnego” oświadczenia -„błędem w działaniach naszego związku było przyjmowanie rzeczywistego bądź urojonego zagrożenia radzieckiego”. Jego zdaniem, przez to podejście „powstała szczególna cezura dla osiągania naszych wszystkich celów. Od odzieży roboczej poprzez wybory do Sejmu”. Po tym wstępie radził podjąć radykalne rozwiązania, oparte na ustaleniach Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. „Namawiam was wszystkich dlatego, że pierwsza teza zawarta w dekalogu tej konferencji mówi o prawach wstępowania i występowania z porozumień międzynarodowych, mówi o suwerennych prawach wszystkich uczestników tej konferencji”. Zwrócił uwagę, że „Konferencja ta stwarza poważne alternatywy dla polityki zagranicznej państwa”. Wątku tego nie rozwinął. Stąd wśród dziennikarzy i obserwatorów pojawiły się domysły o ewentualnym opuszczeniu przez Polskę Układu Warszawskiego i RWPG. Choć taki pomysł nie zgłosił nikt z kręgu władzy, był w owym czasie zawoalowanym „zaproszeniem” do zbrojnej interwencji. Macie Państwo inne zdanie?
Pod koniec dnia 2 października odbyło się głosowanie. Wygrał Lech Wałęsa. Poparło go 462 delegatów (55, 19% głosów). Marian Jurczyk otrzymał 201 głosów (24,01%). Na Andrzeja Gwiazdę oddano 74 głosy (8,84 %). Na Jana Rulewskiego głosowało 52 delegatów (6,21%).
Wielu spośród Państwa zapewne wie z późniejszych źródeł, że do wyboru Lecha Wałęsy w znacznym stopniu przyczynili się tajni współpracownicy SB wśród delegatów – uczestników Zjazdu. Inspirowani i wzbogacani na bieżąco z zewnątrz przez kadrowych pracowników w wiele „chwilowo” i perspektywicznie aktualnych argumentów, skłaniali nimi delegatów do zajmowania postaw politycznie korzystnych (umiarkowanych) oraz neutralizacji i dezaprobaty w stosunku do wypowiedzi ekstremalnych. Wzmacniano tak pozycję Lecha Wałęsy i ograniczano wpływy radykałów, wśród nich kontrkandydatów „Pana Lecha”, Andrzeja Rozpłochowskiego, Tadeusza Jedynaka, Seweryna Jaworskiego, Andrzeja Wądołowskiego i innych. Nie tylko ci wspomniani tu ekstremiści i zagorzali antypaństwowcy weszli do Komisji Krajowej, ale również grono osób umiarkowanych. Należy mieć na uwadze, że Komisja ta była ciałem koordynującym działalność struktur regionalnych i zakładowych Solidarności. O sile jej wpływu, stawiającym Polskę na krawędzi bezpieczeństwa narodowego – Lech Wałęsa i władza mogli się przekonać niebawem.
Ze źródeł wywiadowczych, np. USA wynika, że wybór Lecha Wałęsy miałby zapobiec stanowi wojennemu. O tym w kolejnych tekstach.
„Odwaga bez rozwagi”…
Zjazd zakończył się 7 października. Delegaci, pamiętając choćby wystąpienia kilku tych najbardziej aktywnych, wyrazistych „wieźli” do regionów wolę przekształcenia Związku w partię polityczną. Panowała euforia, „władzę” widziano w rękach Związku. Adam Michnik, analizując ruch radykalny dość trafnie oceniał „Ich radykalizm nie był wyrazem stanowisk przemyślanych, uwzględniających realia i limity polskiej sytuacji. Od realiów był Wałęsa i był Kuroń – oni byli od podgrzewania atmosfery … widzieli już władzę leżącą na ulicy („Takie czasy. Rzecz o kompromisie”, Wyd. „ANEKS” – Londyn1985). Byli odważni, bez odrobiny rozwagi, jak ślepy, wierzgający koń. Podjęte rozmowy 18 października zakończyły się bez większych sukcesów, dlatego już 23. Komisja Krajowa NSZZ Solidarność ogłosiła uchwałę stwierdzającą stan zagrożenia dla związku oraz społeczeństwa i zapowiedziała na 28 października powszechny strajk ostrzegawczy pod hasłem „O żywność i kontrolę społeczną”. Wbrew „realiom i limitom polskiej sytuacji”, stawiali siebie i kraj na krawędzi rozlewu krwi. I zima, i „siłowe rozwiązania” były coraz bliżej. A jak zareagowali sąsiedzi? O tym w kolejnym tekście.