Politycy prawie wszystkich opcji politycznych od wielu lat powtarzają, że mikroprzedsiębiorstwa są największym bogactwem Polski, o które należy się troszczyć.
Stąd kolejne programy ulg, zwolnień i dopłat, licytacja, kto bardziej obniży podatki i składki dla najmniejszych firm, obietnice dotyczących ułatwień w prowadzeniu działalności gospodarczej. Dane jednak pokazują, że warunki pracy w mikroprzedsiębiorstwach pozostawiają wiele do życzenia i trudno zgodzić się, że najmniejsze firmy są naszym największym dobrem. Wydaje się raczej, że w najmniejszych firmach panuje największy wyzysk, zazwyczaj niepoddany niczyjej kontroli.
Kilka dni temu Główny Urząd Statystyczny przedstawił szczegółowe dane dotyczące działalności przedsiębiorstw o liczbie pracujących do 9 osób w 2018 r. To rzadko prezentowane dane, ponieważ zazwyczaj GUS prezentuje wskaźniki dla podmiotów zatrudniających ponad 9 osób. Z raportu wynika, że sytuacja w małych przedsiębiorstwach jest znacznie gorsza niż w tych większych.
W 2018 r. działalność gospodarczą w Polsce prowadziło aż 2,15 mln przedsiębiorstw o liczbie pracujących do 9 osób, co oznacza wzrost ich liczby o 3,5 proc. w skali roku. W 2017 r. w mikroprzedsiębiorstwach pracowało 4,17 mln osób, czyli o 83,4 tys. więcej niż rok wcześniej. GUS wskazuje, że od lat regularnie rośnie liczba mikrofirm oraz osób w nich zatrudnionych. Od 2013 r. przybyło blisko 400 tys. mikrofirm i ponad 700 tys. osób w nich pracujących!
Niestety wciąż płace w małych firmach są bardzo niskie. W 2018 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w mikroprzedsiębiorstwach wyniosło 3081 zł brutto, czyli zaledwie 2169 zł na rękę. Wynagrodzenia w mikroprzedsiębiorstwach są wciąż radykalnie niższe niż w firmach zatrudniających ponad 9 osób – w tych ostatnich średnia płaca w 2018 r. wynosiła 4852 zł, czyli aż o 1771 zł więcej!
Z danych GUS wynika, że branżami o najniższych płacach w mikroprzedsiębiorstwach w 2018 r. były: zakwaterowanie i gastronomia – 2420 zł oraz Rolnictwo, leśnictwo, łowiectwo i rybactwo – 2439. We wszystkich branżach istnieje przepaść w porównaniu z poziomem wynagrodzeń w większych przedsiębiorstwach. Innymi słowy najmniejsze firmy ciągną w dół standardy płacowe. Dotyczy to również handlu, gdzie rząd wielokrotnie bronił najmniejsze sklepy. Tymczasem płace w większych placówkach są średnio o ponad wyższe 1000 zł miesięcznie niż w tych małych! Dążenie do zmiany struktury rynku mające na celu wzmocnienie drobnego handlu nie jest więc korzystne dla pracowników.
W mikroprzedsiębiorstwach dominują umowy niestandardowe. Umowę o pracę ma tylko 1,43 mln na 4,17 mln pracujących, czyli 34,3 proc. Reszta, czyli blisko dwie trzecie pracowników mikrofirm, ma umowy innego rodzaju. Ponadto w mikroprzedsiębiorstwach uzwiązkowienie jest bliskie zeru, a łamanie praw pracowniczych ma miejsce na masową skalę i zazwyczaj nieuczciwi pracodawcy pozostają bezkarni. Do zdecydowanej większości mikrofirm nie docierają kontrole Państwowej Inspekcji pracy, co sprawia, że w wielu z nich panują stosunki folwarczne. Stąd olbrzymia skala nadużyć odnośnie wypłaty wynagrodzeń na czas, ewidencji czasu pracy czy płacenia za nadgodziny.
Duża liczba mikroprzedsiębiorstw nie stanowi o sile gospodarki, lecz jej słabości. W najmniejszych firmach są najniższe płace, największa skala wyzysku, najmniejsze uzwiązkowienie, najniższa jakość usług. Ponadto małe firmy są najbardziej podatne na kryzys i najmniej innowacyjne. Zamiast wspierać drobny biznes, państwo powinno dbać o przestrzeganie praw pracowniczych w całej gospodarce.