Myślę, że premier Polski powinien przemyśleć rolę swoich doradców w namówieniu go do wejścia nieumiejętnie w nurt tzw. postprawdy podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim. Mateusz Morawiecki nie jest premierem jednej partii, ale średniej wielkości kraju w Europie, członka Unii Europejskiej. Skutki wizerunkowe tego wystąpienia działać będą długofalowo na szkodę Polski, a rzucające się w oczy odbiegające od rzeczywistości opinie czy fake newsy zostaną zapamiętane. Dziś w erze informacyjnej, kiedy wszyscy kłamią, kłamać trzeba umieć, a tym razem chyba nie wyszło to dobrze. Premier odwołując się w swym wystąpieniu głównie do audytorium krajowego odbiegł mocno od standardu europejskiego, uprawianego w Brukseli. Nie został do końca, albo jeszcze mniej, zrozumiany.
Trzeba wiedzieć, że trwająca na Forum Parlamentu Europejskiego, a generalnie w całej polityce światowej, gra pozorów, jest rozumiana i uprawiana przez większość polityków. Prawda, jako taka, przestała się liczyć. Społeczeństwa burzą się przeciw temu, jednak wolny obieg informacji, szczególnie w sieci, anonimowość i brak odpowiedzialności za słowo, sprzyjają stanowi, jaki mamy. Coraz więcej osób, widząc mechanizmy uprawiania polityki ten stan rozumie. Tym bardziej, że mamy do czynienia z utrwalaniem się w stosunkach międzyludzkich, a więc w kulturze i obyczaju sytuacji dwuznaczności wielu pojęć i definicji. Informacji dziś na ogół nie przekazuje się bez opinii lub komentarza. Trwa w najlepsze tzw. kreacja informacji.
Kreacja informacji oznaczająca odwoływanie się do kłamstwa/fałszu, jak i irracjonalizmu (uczuć, emocji, wiary, intuicji, itp.) nie jest niczym nowym – była, jest i prawdopodobnie będzie stosowana dla realizacji celów politycznych. Rzecz jednak w tym, że współcześnie tego rodzaju działanie zawoalowane jest pojęciem „postprawdy”. Pojawiający się tu problem nie sprowadza się jedynie do kwestii samego stwierdzenia, ale raczej poprzez sens tego pojęcia uzasadnienia sposobu myślenia i działania jakie nastąpiło w relacjach współczesnych.
„Postprawda” jest kategorią będącą wytworem myślenia praktycznego, sprowadzająca się do formułowania sądów dla kogoś korzystnych, niezależnie od ich prawdziwości, przedstawianych jako sądy prawdopodobne lub nawet prawdziwe. Celem tego rodzaju zabiegów są konkretne korzyści np. polityczne, ekonomiczne czy też osobiste.
We współczesnej polityce medialnej, coraz częściej i na większą skalę, następuje odchodzenie od oświeceniowego modelu przekazu informacji odwołującego się do prawdy jako adekwatnego do rzeczywistości przekazu informacji i zastępowaniem go modelem postmodernistycznym, rezygnującym z odkrywania prawdy na rzecz jej kreacji. Efektem tego zabiegu są „postprawdy”. W konsekwencji oznacza to wykorzystywanie informacji do manipulacji.
Nie bez racji pojawiają się opinie, że współczesność zrezygnowała z rozumu racjonalistów nowożytnych, zastępując go rozumem cynicznym. Stąd też znakiem czasów współczesnych nie jest rozum i prawda, ale cynizm, hipokryzja i postprawda.
Prowadzi to do dewaluacji tzw. wartości wyższych: prawdy, piękna, świętości, moralności itp., a zatem zaniżanie wyznaczników standardów nie tylko informacyjnych, ale także moralnych, artystycznych, obyczajowych, a nawet naukowych. Zarzucane są choćby w tym ostatnim wypadku standardy jakościowe na rzecz ilościowych. W konsekwencji nauka zostaje zastąpiona pozorami naukowości, a wiedza naukowa quasi-wiedzą, czyli „szumem informacyjnym”.
Wzrost popularności terminu związany był z dwoma istotnymi wydarzeniami politycznymi 2016 r. – referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz wyborami prezydenckimi w USA, zwłaszcza z kampanią Donalda Trumpa. Opierając się na doświadczeniach komunikacyjnych tych wydarzeń, możemy powiedzieć, że postprawda to w znacznej mierze polityka, w której na fakty i rzeczowe argumenty nie ma miejsca.
Dziś prawda mało kogo interesuje. Politykom opłaca się zawodowo nie tylko mijać z prawdą, ale i z granicami, które do niedawna wydawać się mogły nieprzekraczalne. Zawsze kłamali, ale teraz jest tak, że właściwie nieistotne jest, czy w ogóle mówią prawdę. To jednak tylko jedna strona medalu. Drugą jest to, że społeczeństwu to nie przeszkadza. O ile kiedyś znakomitym instrumentem politycznym było kłamstwo nieodkryte, o tyle dziś jeszcze lepszym jest kłamstwo, o którego kłamliwości wszyscy wiedzą.
Rozważania wokół pojęcia postprawdy dotyczą głównie nowoczesnych form medialnych należących do świata cyfrowego. Internet, jako główne narzędzie świata cyfrowego pozwolił na demontaż dotychczasowych źródeł kontroli społecznej i pozbycie się wszelkiej instytucjonalnej cenzury upowszechnianych treści. To ogromne zwycięstwo demokracji i wolności człowieka. Możemy jednak powiedzieć, że to już przeszłość. Szczególnie, jeśli chodzi o obieg informacji w Internecie.
Premier Morawiecki swoim wystąpieniem w Parlamencie Europejskim znalazł się w nurcie opisanym wyżej. Jest kwestią czasu, jakie przyniesie to skutki nam – Polakom.