26 kwietnia 2024

loader

Nie tylko Jedynki!

Czytajcie listy wyborcze do końca!

Jeszcze się oficjalnie kampania wyborcza nie zaczęła, a już mamy spory o miejsca na listach wyborczych. Zwłaszcza o „Jedynki”.
Polski system demokracji parlamentarnej jest systematycznie psuty przez ingerencje mediów. Manipulujących opinią publiczną, czyli wyborcami. Traktowanymi jak przysłowiowy „ciemny lud” przez sprzedajnych dziennikarzy i komercyjne firmy „pijarowskie”. Doradzających politykom jak zmienić kampanię wyborczą w medialne igrzyska. W wyścigi szczurów do politycznego koryta.
Dziennikarze i „pijarowcy” od lat przekonują polskich wyborców, że o sukcesie wyborczym kandydatów decydują ich miejsca na listach wyborczych. Zwłaszcza pierwsze, zwane „Jedynką”.
Argumentują, że przynajmniej 30- 40 procent wyborców głosuje jak psy Pawłowa. Reagują na logo komitetu wyborczego i potem odruchowo, często bezmyślnie, stawiają krzyżyk przy pierwszym nazwisku kandydata umieszczonym na liście wybranego komitetu.
W Polsce każdy wyborca podczas wyborów do Sejmu RP oddaje jeden głos. Jednocześnie na komitet wyborczy i na kandydata. Dzięki temu wyborcy mogą decydować nie tylko o tym które ugrupowania wejdą do Sejmu, ale też którzy kandydaci będą tam pracować.
Niestety polscy dziennikarze i „pijarowcy” robią wszystko aby wybór polskim obywatelom taki ograniczyć. Relacjonując kampanię wyborczą, prezentując kandydujących do parlamentu skupiają się jedynie na Jedynkach z list wyborczych.
Czasem wspominają też o miejscach drugich i trzecich. Ale dalej wzrok ich już nie sięga. Jakby polscy dziennikarze nie byli w stanie doczytać list wyborczych do końca.
Redukowanie kandydatów do Jedynek bez wątpienia ułatwia pracę mediów. I napędza im zyski. Zwłaszcza kiedy robią one kolejne oszustwo wyborcze – debaty „liderów list”. Czyli tychże Jedynek.
Zauważcie, że nie ma Polsce w czasie kampanii wyborczej debat merytorycznych. Tematycznych. W czasie których moglibyście się dowiedzieć o programach naprawy służby zdrowia, budownictwa mieszkaniowego, o polskiej polityce zagranicznej konkurujących w wyborach partii.
Bo zamiast merytorycznych debat media podsuwają wam jedynie starcia personalne kandydujących. Odwołując się do ich wyglądu, szybkości wysławiania się, umiejętności robienia dobrego wrażenia. Do waszych emocji, odczuć, ale nie do waszej wiedzy.
Przygotują wam mecze medialne. Podzielone na krótkie starcia. W czasie tych rund każda z Jedynek będzie miała aż 10 sekund na zaprezentowanie naprawy służby zdrowia, budownictwa mieszkaniowego, polityki zagranicznej, obrony narodowej. Najlepiej w trzech pięciosekundowych hasłach.
Dłużej już nie, bo zdaniem polskich dziennikarzy i pijarowców polski wyborca nie jest w stanie więcej informacji na jeden raz przyjąć. Bo polski wyborca to miś „o bardzo małym rozumku”.
Taki styl prowadzenia kampanii wyborczej jedynie ogłupia i oszukuje potencjalnych wyborców. Ale znakomicie rozkręca ich emocje. Potem emocje napędzają frekwencję wyborczą. Ale też widzów medialnych pojedynków. Klikających, komentujących, bluzgających. Im więcej emocji, zwłaszcza złych, tym zyski mediów i pijarowców będą większe.

Inna polityka możliwa?

Nakręcana emocjami kampania wyborcza opiera się też na wciskaniu przekonania, że są na listach wyborczych elitarne „miejsca biorące” i pozostałe, te pospolite, te „niebiorące”.
Biorące to oczywiście Jedynki, ale też Dwójki i Trójki. W ten sposób skupia się uwagę i zainteresowanie wyborców jedynie tymi pierwszymi miejscami. Pozostali kandydaci traktowani są jak „mięso wyborcze”. Frajerzy, którzy jedynie pracują na czołówkę listy.
Nakręcając tak emocje wyborców, media i pijarowcy, podgrzewają też emocje kandydatów do parlamentu. Wszyscy oni chcieliby mieć właśnie te „miejsca biorące”. Tak nakręcane są spory personalne, kłótnie wewnątrz partyjne w czasie układania list.
Zauważcie, że media chętnie informują o nich, podobnie jak o lokalnych intrygach, transferach międzypartyjnych. Bo to też budzi emocje, nabija popularność, czyli zyski.
W najbliższej kampanii wyborczej polskie media zapewne zechcą ponownie zamienić kampanię wyborczą w polityczny plebiscyt. Pojedynek pomiędzy rządzącym PiS i opozycyjnym anty PiS- em.
Do roli anty PiS- u została już wyznaczona Koalicja Obywatelska Grzegorza Schetyny. Jej lider już teraz stara się osłabić polityczną konkurencję, czyli PSL i blok lewicowy. Bo obowiązujący w wyborach do Sejmu RP system D’Hondta preferuje najbardziej popularne ugrupowania. W wielomandatowych okręgach wyborczych, przy poparciu powyżej 10 procent, czasem kolejne 1-2 procenta dają przynajmniej jeden dodatkowy mandat poselski.
Liderzy polskich, lewicowych ugrupowań jeszcze przed wyborami zapowiadali „inną politykę”. Rozbicie prawicowego duopolu politycznego. Odtwarzanego właśnie przy wielkim wsparciu polskich mediów i pijarowców.
Zapowiadali merytoryczną, a nie opartą na negatywnych emocjach kampanię wyborczą.
Aby mogli oni uprawiać taką „inną politykę”, teraz apeluje do polskich wyborców, zwłaszcza tych lewicowych.
Nie dajcie się manipulować przez polską „mediokrację”.
Przeczytajcie listy wyborcze do końca. Zwłaszcza te lewicowe. Abyście przy urnach wyborczych kierowali się rozumem, a nie zaszczepianymi przez media emocjami.
Wybierajcie kandydatów kompetentnych, a nie kolejnych, sezonowych, medialnych „charyzmatycznych” cudotwórców.
Nie dajcie się traktować jak ten „ciemny lud”.
„Trybuna” postara się pomóc wam w takich merytorycznych wyborach.

PS. Informuję, że zamierzam kandydować do Sejmu RP z listy lewicy w okręgu warszawskim. Poprosiłem o ostatnie miejsce na liście wyborczej.
Tak jak w poprzednich wyborach nie będę miał billboardów, bo uważam je za niepotrzebną część „mediokracji”.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Panie zaczynają bój o igrzyska

Następny

Słowo na „T”

Zostaw komentarz