Podstawowym politycznym obowiązkiem Sojuszu Lewicy Demokratycznej
jest zdobycie mandatów do Sejmu i Senatu RP.
Aby reprezentować tam interesy swoich lewicowych Wyborców. Mieć możliwość uprawiania realnej polityki.
Aby stworzyć tam lewicowy parlamentarny klub. Który będzie pełnił rolę „lewicowego Piemontu”.
Teraz dygresja.
Ci, którzy jeszcze nie rozumieją, czym może być „lewicowy Piemont”, mogą wpisać do internetowych wyszukiwarek hasła: „Piemont XIX wiek”, „Marks – Zjednoczenie Włoch”, „Wiosna Ludów w Europie XIX wiek”. Poguglać sobie i poczytać.
Koniec dygresji.
SLD nie idzie do polskiego parlamentu aby „zdobyć stołki” dla grona swoich kandydatów. Jak to piszą w Internecie ludzie uważający się za stuprocentową, „prawdziwą lewicę”.
I w swej politycznej naiwności pełnią tam rolę „pożytecznych idiotów” pana prezesa Kaczyńskiego.
Bo przecież już teraz wzbudzają zbiorową zawiść – nienawiść do przecież nieznanych im jeszcze kandydatów na parlamentarzystów z list SLD.
Już teraz ciężko pracują, aby pro-lewicowi Wyborcy w czasie jesiennych wyborów pozostali w domu. Albo dumnie oddali głos na kandydatów z politycznych kanap, którzy nie przekroczą progu wyborczego.
W ten sposób ich głosy zwiększą potencjał polityczny PiS. Tak, jak to było w 2015 roku, kiedy brak kandydatów Zjednoczonej Lewicy w Sejmie RP, dał więcej mandatów dla klubu parlamentarnego PiS. I tym dał im pełną władzę.
Teraz druga dygresja.
Byłem posłem Sejmu RP w latach 1997 -2007. Mogę porównać tamtejsze uposażenia poselskie z obecnymi. Obciętymi w mijającej kadencji przez PiS, aby osłabić materialnie parlamentarzystów z opozycji. Bo „władza zawsze się wyżywi”, cytuję klasyka Jerzego Urbana.
Dlatego jeśli ktoś myśli, że w przyszłym Sejmie i Senacie będzie się można pieniężnie nachapać, albo i nakraść, to grubo się myli. Jeśli ktoś naiwny szuka łatwego i pieniężnego chleba, to nie tam powinien. Jest wiele lepszych pieniężnie i mniej odpowiedzialnych posad w naszym kraju.
Zwłaszcza, kiedy jest się w opozycyjnym klubie parlamentarnym.
Koniec drugiej dygresji.
Podstawowym politycznym obowiązkiem SLD jest zdobycie mandatów w Sejmie i Senacie RP. Wtedy lewica polska będzie wygraną. Nawet jeśli reprezentacja Sojuszu będzie siedziała w ławach opozycji parlamentarnej.
Po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego wszyscy już zauważyli, że nie wolno lekceważyć PiS. Nie wolno też ufać obietnicom i deklaracjom narodowo-katolickich elit.
Przypomnijcie sobie jak jeszcze w maju stroili się oni we flagi Unii Europejskiej. Czas wyborów minął i flagi po cichutku zostały zwinięte.
Wynik jesiennych wyborów nie jest jeszcze przesądzony. Popularny PiS może znów je wygrać. Nie wolno go lekceważyć jak to uczyniło wielu wyborców Koalicji Europejskiej podczas majowych wyborów.
Ale nawet kiedy PiS znów wygra, to lewica i prodemokratyczna koalicja partii centrowych nie musi wyborów przegrać.
Prodemokratyczna koalicja, z udziałem SLD i innych lewicowych ugrupowań, musi mieć tak silną reprezentację w Sejmie i Senacie, aby PiS i jego satelici nie uzbierali tam konstytucyjnej większości. Nie podporządkowali sobie całego państwa na własność.
Dlatego Sojusz Lewicy Demokratycznej, wraz z popierającymi go ugrupowaniami lewicowymi, na przykład z Porozumieniem Socjalistów, czyli takie SLD+, powinien stworzyć wspólną listę wyborczą z prodemokratycznymi partiami centrum. Platformą Obywatelską, Nowoczesną, Zielonymi.
I razem wystartować w październikowych wyborach.
Alternatywą mogłaby być lewicowo-centrowa lista wyborcza. Czyli SLD+ i jeszcze Wiosna, Zieloni, Partia Razem, RSS.
Niestety, kiedy słyszę buńczuczne wypowiedzi liderów Wiosny i dalej zadowolonego chóru przegranych w majowych wyborach generałów lewicowych kanap i szezlongów, to trudno dostrzec polityczny sens takiego porozumienia.
Zwłaszcza, że ordynacja wyborcza, zarówno do Sejmu, jak i Senatu, przede wszystkim premiuje listy wyborcze przekraczające 25-30 procent społecznego poparcia.
Reszcie pozostawia wyborczą klęskę, osładzaną samooszukiwaniem się rzekomym „moralnym zwycięstwem”.
A przecież podstawowym politycznym obowiązkiem Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest zdobycie mandatów do Sejmu i Senatu RP.