pisane po francusku bowiem wszystko co to pojęcie zawierało w Polsce, zniszczyła skutecznie Solidarność i postsolidarnościowe partie.
Z socjologicznych badań, przeprowadzonych w 1973 roku wśród robotników wielkich zakładów przemysłowych, wynikało, że przez solidarność rozumieją oni działania, zjawiska i kontakty społeczne związane z organizacją i wykonywaniem pracy zawodowej oraz jedność, wspólnotę poglądów i poczynań robotniczych. Co prawda opinię o jej istnieniu podzieliło tylko dwie trzecie badanych, ale jednocześnie uznawali ją za rzecz nie tylko dobrą, ale i budującą.
Siedem lat wcześniej,
nim nastał Sierpień 1980 roku, wspomniane badania sygnalizowały wiele krytycznych opinii, o różnych sferach życia społecznego. Wyrażali je robotnicy już w co najmniej drugim pokoleniu (50%) oraz pozostali o pochodzeniu chłopskim bądź chłopsko-robotniczym, prawie wszyscy pierwszą pracę zawodową zaczynający w Polsce Ludowej. Większość z nich uważała, że nie zarabia więcej ten, kto lepiej i więcej pracuje oraz, że pracownik nie ma realnego wpływu na życie zakładu. Uznali też za niecelowe krytykowanie nieprawidłowości mających miejsce w pracy, bowiem może to być niebezpieczne. Niesprawiedliwość i nierówność społeczna objawia się w podziale społeczeństwa na biednych – bogatych, tych co u władzy – i reszta, bezpartyjni – członkowie PZPR – arystokracja PZPR, a zaledwie 40 proc. badanych miało przekonanie o przodującej roli klasy robotniczej. Największa grupa wyrażała ograniczony optymizm dotyczący oceny sytuacji w kraju i polityki PZPR. Było jeszcze sporo innych krytycznych ocen.
Badania, obejmujące 2,5 tys. osób miały charakter reprezentatywny dla ponad 100 tys. zatrudnionych w trzynastu zakładach przemysłowych i dawały podstawę do uogólnień na całą ówczesną część klasy robotniczej, zatrudnionej w wielkich przedsiębiorstwach na terenie całego kraju.
Wyniki badań skrytykował dobrze notowany w tamtym czasie literat twierdząc, że „jak na mój nos to jest to czarnowidztwo”, nieświadomy faktu, że ta część ludzkiego ciała nie była nigdy narzędziem badawczym w socjologii. Na odmianę równie znany partyjny, prominentny socjolog zaproponował poprawienie wyników i wniosków z badań. Oczywiście nikt z najważniejszych decydentów przedstawionym raportem z badań się nie przejął – był przecież dopiero początek dekady Gierka i panował powszechny, urzędowy optymizm.
Solidarność
wg słownika języka polskiego to poczucie wspólnoty i współodpowiedzialności wynikające ze zgodności poglądów i dążeń, a także odpowiedzialność zbiorowa i indywidualna określonej grupy osób za całość wspólnego zobowiązania.
I taką właśnie wydawała się tamta, wykreowana w latach 1980-1981, solidarność, nie tylko wśród robotniczych załóg i członków Niezależnego Związku Zawodowego, ale także w licznych częściach polskiego społeczeństwa.
Zgłoszone 17 sierpnia 1980 roku przez Międzyzakładowy Komitet Strajkowy 21 postulatów dotyczyło kwestii związkowych (cztery), ogółu obywateli (czternaście)), spraw politycznych (trzy), a aż dziesięć z nich miało charakter ekonomiczny.
Ale obok znalazło się, dziś celowo zapomniane, a wówczas powszechnie akceptowane hasło: SOCJALIZAM – TAK, WYPACZENIA NIE. I to ono właśnie konstytuowało ówczesne postawy zdecydowanej większości polskiego społeczeństwa dążącej do naprawy ówczesnej, ludowej Rzeczpospolitej.
Kształt tamtej, wyidealizowanej niekiedy, solidarności Polaków odnaleźć można w wartościach Polskiego Sierpnia, na które, za prof. Marianem Stępniem („Zdanie”, nr 6, 1982) warto zwrócić szczególną uwagę, bowiem wiele z nich, acz w innym wymiarze, odnajduje się nadal jako wielkie, niespełnione oczekiwanie:
„… nie można bezkarnie dokonywać gwałtu na imponderabiliach bliskich społeczeństwu i narodowi, z którymi łączy on poczucie godności własnej i swej tożsamości…
…trzeba rozumieć, na czym polega godność polskiego społeczeństwa, jego dążenia i aspiracje, i że trzeba się z nimi liczyć. W przeciwnym wypadku nabrzmiewać będzie gniew społeczny, który nie pozwoli się stłumić. Prędzej czy później wyeliminuje tych, którzy nie dorośli do sprawowania władzy lub są tego niegodni…
….Prawda mówiąca, że człowiek, społeczeństwo jest miarą rzeczy, a władza polityczna ze społeczeństwa wyłoniona została po to, by mu służyć…
…granice wolności człowieka zależą w niemałym stopniu również od niego samego, od tego, czy nie braknie mu odwagi i rozwagi, by ich strzec skutecznie, a nawet je poszerzać…
…odrzucenie kłamstwa, fałszu, koniecznych rzekomo przemilczeń; zdecydowany protest przeciwko półprawdom, aluzjom, niedopowiedzeniom….”
Wreszcie „idea sprawiedliwości społecznej, podstawowa wartość”.
Znane powszechnie wydarzenia i uwarunkowania doprowadziły do tego, że to był ostatni czas, w którym solidarność po raz ostatni jednoczyła większość Polaków.
W latach późniejszych
stanu wojennego i w dalszych czasach, w związku z głębokim podziałem społeczeństwa, zanikły warunki dla ogólnonarodowej solidarności. Próbowano jednak w całym okresie PRL-u jakoś ją odbudowywać – początkowo jako Front Jedności Narodu, dużo później poprzez Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego i Radę Konsultacyjna przy Przewodniczącym Rady Państwa. A gdy po Okrągłym Stole odradzała się, wraz z reaktywowanym związkiem zawodowym Solidarność, to mimo wyborczego sukcesu z 4 czerwca 1989 roku, już nigdy ani nie zyskała tak wielu orędowników, ani też nie stała się, w jakimkolwiek wymiarze, powszechnie akceptowaną wartością.
Przyczyn prowadzących ku zmierzchowi było kilka, a zaistniałe wspólnie, acz w odmiennym czasie, przyniosły jej deprecjację.
Nowa rzeczywistość społeczno-polityczna po 1989 roku, dokonująca się w warunkach reaktywowanego ustroju kapitalistycznego, nie mogła, z racji jego cech podstawowych, utrwalać, bądź budować nową narodową solidarność. Wręcz przeciwnie – przywoływała stare podziały przedwojennej Polski czego pierwszymi dowodami były skutki reform Balcerowicza, owocujących zamykaniem zakładach przemysłowych i wyrzucaniem na bruk pracowników, likwidacją PGR-ów i degradacją wsi, ekonomicznym wykluczeniem licznych grup obywateli i głodującymi dziećmi.
Później sprawiedliwość społeczna w solidarnościowym wydaniu zaowocowała rosnącymi różnicami dochodów i podziałem na tych, którzy budowali wille-pałace na przykład w Szwajcarii, innymi skazanymi na kilkudziesięcioletnie spłacanie jednosalonowego mieszkania, a także tymi, mieszkającymi pod przysłowiowym mostem.
Zwycięski obóz polityczny Solidarności, wraz z sekundującą mu prawicą, dokonując powszechnych czystek kadrowych, zapewne w imię wcześniej deklarowanej demokracji i równości obywateli, doprowadził do kolejnego podziału na komuchów i solidaruchów, na tych, którym więcej i którym mniej wolno. Następnie doszukał się zdrajców we własnych szeregach, „tych co stali tam, gdzie ZOMO stało”, wreszcie stworzył własną wizję najnowszej polskiej historii, także głęboko spolaryzowaną.
Dobijanie idei narodowej solidarności
przejęło Prawo i Sprawiedliwość, jako swój naczelny cel polityczny, i nadzwyczaj skutecznie go zrealizowało. Zaczęło się od podziałów na „Polskę liberalną” i „Polskę solidarną”, później dotyczyło przyczyn tragicznie zakończonego lotu, co zaowocowało narodzinami religii i solidarności, ale tylko ludu smoleńskiego.
Dziś – wg Roberta Biedronia –„ Polska nie musi być podzielona na plemiona, które nieustannie się zwalczają. Nie musimy żyć w duopolu – kto za PiS, kto za Platformą, kto patriota, kto zdrajca… PiS przywraca godność ludziom, ale tylko „swoim”, nie swoich zalicza do „gorszego sortu”, bo najłatwiej rządzi się społeczeństwem podzielonym. Dlatego potrzebna jest prawdziwa solidarność, przez małe „s”.”
„PiS mówi: [budując swoją PiS-owską solidarność i jedność narodową – Z.T.] macie głosować na jedną partię, kierowaną przez jednego wodza, chodzić do jednego kościoła i do szkoły gdzie jest jedna, jedynie słuszna wersja historii oraz jeden pomnik jednego słusznego bohatera na głównej ulicy.”
Podziały w każdym społeczeństwie
nie są niczym nadzwyczajnym i od wieków postrzegane były tak przez rozlicznych badaczy, jak też doświadczane przez członków danej społeczności. Narodowa solidarność objawia się na ogół, i we zmożonej postaci, w momentach szczególnych, ważnych, wyjątkowych dla danej nacji. Są nimi np. nawarstwienie określonych problemów społeczno-ekonomiczno-politycznych, kwestii religijnych, obrona wspólnych narodowych interesów, bądź walka o uzyskanie niepodległości.
Ale nawet i w tej, przywołanej jako ostatnia, skrajnej sytuacji poczucie solidarności narodowej nie obejmuje, z bardzo wielu powodów, wszystkich członków danej zbiorowości. W roku 100-lecia naszej niepodległości warto przypomnieć, że mieszkający w Oblęgorku Henryk Sienkiewicz z wielkim dystansem powitał w 1914 roku odwiedzających go ułanów Beliny-Prażmowskiego, a owi legioniści, po nieudanym wywołaniu powstania w Kongresówce, śpiewali: „ Skończyły się dni kołatania / Do waszych serc, do waszych kies.”
Kto, jak i kiedy wreszcie
zakołata skutecznie do rozumu i serc współczesnych Polaków, pozostaje dziś wielką niewiadomą, zagubioną między bardzo wieloma najróżniejszymi beneficjentami polityki PiS, grupą obojętnych na sprawy publiczne, politykami grającymi o swoje i wreszcie wielką częścią tych, którzy próbują odbudować narodową solidarność, opartą na rzeczywistych wartościach demokratycznych i sprawiedliwości społecznej oraz na stałej, europejskiej przynależności naszego kraju.
Narodowa solidarność stała się obecnie wyświechtanym, nic nie znaczącym pojęciem, którego już nawet nie odważą się przywoływać postsolidarnościowi działacze i ich partie w czasie zbliżającej się rocznicy sierpniowych porozumień.
Ale niewątpliwie, jak to nie raz w Polsce bywało, odrodzi się. Z taką nadzieją i przekonaniem kończę ten tekst.