25 kwietnia 2024

loader

W rocznicę tragedii polskich rodzin z Paulinowa

Mija 78. rocznica akcji pacyfikacyjnej przeprowadzonej przez Niemców 24 lutego 1943 r. we wsi Paulinów w gminie Sterdyń. Jej ofiarą padło 11 Polaków udzielających pomocy Żydom oraz trzech uciekinierów korzystających z ich wsparcia. Publikujemy felieton Wacława Kruszewskiego, który nawiązuje do tamtych wydarzeń.

Dzwonią do mnie koledzy Janusz z Warszawy i Waldek z Wrocławia, Heniek z Białegostoku i czasem dyskutujemy o karaniu za rozpowszechnianie kłamstw o udziale Polaków w mordowaniu Żydów przez Niemców.

Każdy z nas mógłby podać jednostkowe przykłady nagannego stosunku Polaków do Żydów. Heniek pamięta tragiczne losy fryzjera Abramka ze Sterdyni, szukającego schronienia w Białobrzegach. Janusz pamięta tragiczny los Żydów szukających schronienia w Dziegietni – szczęśliwym, że udało się im z pomocą innych Polaków uciec z sokołowskiego getta. Ale też znane są losy Żydów z Korczewa, ocalonych przez św. pamięci Kazimierza Miłobędzkiego. – Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata, Kiedy jeszcze pan Kazio żył pokazywał mi listy dziękczynne mieszkanki Nowego Yorku, której w czasie okupacji wyrobił polskie papiery i wysłał na roboty do Niemiec. Tam bezpieczniej było przeżyć Żydówce niż w okupowanej przez Niemców Polsce. Niewiarygodne, ale prawdziwe.

Tak, jak prawdziwa jest tragedia kilku polskich rodzin z Paulinowa, wydanych Niemcom przez dwójkę Żydów, za pomoc i schronienie, jaką otrzymali od tych rodzin kilka dni wcześniej, którą pamięta Waldek. Kto nie doświadczył życia w okupowanej przez Niemców Polsce, ten nie powinien, bezrefleksyjnie oceniać zachowania ludzi zagrożonych represjami władz. Historii nie da się pisać ustawami, a jej świadków zastraszać. Tu potrzebna jest edukacja i upowszechnienie prawdy. Dobrej, wynikającej z chrześcijańskich zasad i złej, którą kształtowała chciwość i zazdrość prowadząca do zdrady i zbrodni. W każdym narodzie można znaleźć jednych i drugich. ”Rzecz w proporcjom mocium panie”, jak mawiał Onufry Zagłoba. I o zachowanie tych proporcji trzeba walczyć. Stale z każdym, ale argumentami opartymi na prawdzie, a nie ideologicznej propagandzie. Dlatego potrzebny nam dziś PROGRAM wielkiej edukacji społecznej. Sam chciałbym wiedzieć i przekazać swojemu wnuczkowi, ilu Rosjan, Ukraińców Litwinów czy Francuzów, ma godność Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.

W 1985 roku Minister Kultury i Sztuki, prof. Aleksander Krawczuk, wysłał mnie do Francji, bym poznał organizacje i finansowanie domów kultury i teatrów amatorskich. Gościnni gospodarze zaproponowali zwiedzanie paryskiego Centrum Kultury im J. Pompidou. Super nowoczesny gmach z zewnętrznymi przeszklonymi windami w starej rybackiej dzielnicy Paryża robił wrażenie. W jednej z sal multimedialne muzeum z wielkim telebimem, na którym z dostępnej listy można sobie wyświetlić filmy dokumentalne z całego świata w tym i z Polski. Wybrałem polską kulturę ludową. Na ekranie wycinankarki z Myszyńca a z głośników przyśpiewki kurpiowskie z Kadzidła. Fajnie jest, pomyślałem sobie widząc żywą reakcję mojej tłumaczki i grupki dzieci podziwiającej kunszt ludowych artystek wycinających kolorowe koguciki nożycami do strzyżenia owiec. No to jeszcze sięgnijmy po historię. Wcisnąłem guzik z napisem powstanie warszawskie. Chciałem pokazać Francuzom, jak walczyła Warszawa, gdy oni szykowali kolejne transporty swoich żydowskich obywateli do Treblinki. Na ekranie sceny z powstania z getta warszawskiego ze sławną karuzelą i harmonistą grającym skoczne oberki. Za murami giną ostatni obrońcy honoru Żydów, a po aryjskiej stronie kręci się karuzela i gra muzyka. Zwróciłem uwagę tłumaczce, że to nie to powstanie, że chcę zobaczyć powstanie warszawskie z 1 sierpnia 1944 roku. Odpowiedziała, po konsultacji z kierownikiem sali, że w Warszawie było tylko jedno powstanie przeciwko Niemcom, w getcie 19 kwietnia 1943 roku. Miliony ludzi zwiedzało Centrum Kultury i Sztuki im. J .Pompidou w Paryżu i tysiącom z nich taką ciemnotę przez lata wciskali Francuzi. Czy ktoś interweniował w tej sprawie np. polska Ambasada? Nie wiem, ale wiem, że powinna. Czy do takiej interwencji potrzebne były ustawy? Nie sądzę. Na pewno potrzebna była aktywność i kompetencje polskich dyplomatów. Dawniej i dziś. Kto interesuje się historią wie, że z dyplomacją od wieków mamy poważne problemy, przez co ponosimy nie tylko wizerunkowe straty. Ograli nas w Jałcie i Teheranie, oszukali w należnych reparacjach wojennych. Teraz wykorzystują każdy błąd, by zrobić z nas antysemitów. To, dlaczego sami dajemy argumenty tym, którzy z różnych powodów nie lubią Polaków. Boleję nad tym, że jest ich coraz więcej. Przede wszystkim dzięki nam samym i naszym liderom.

Nasz elegancki Premier jedną wypowiedzią w Monachium dolał oliwy do ognia i jakby tego było za mało, uhonorował pomnik brygady świętokrzyskiej, jedynej formacji zbrojnej w okupowanej Polsce współpracującej z Niemcami, m.in. w mordowaniu Żydów. Natychmiast pojawiły się obraźliwe i nie do końca obiektywne wypowiedzi polityków i żurnalistów przeciwko Polsce i polskim władzom. A przecież nasz premier powiedział prawdę.

Potwierdzeniem, że wśród społeczności Żydowskiej też byli szubrawcy, jest historia jaka wydarzyła się w 24 lutego 1943 w Paulinowie k. Sterdyni. Przed laty pisał o niej dr Edward Kopówka – dyrektor Muzem Walki i Męczeństwa w Treblince. „Pacyfikacje mieszkańców folwarku Paulinów poprzedziło rozpoznanie. Niemcy posłużyli się tu prowokacją. Rozpoznania dokonał szpieg podający się za francuskiego Żyda – uciekiniera z transportu do Treblinki. W pobliskim lesie i zabudowaniach folwarcznych ukrywali się Żydzi, uciekinierzy z getta sterdyńskiego. Kierowany przez Niemców prowokator nawiązał kontakt z Szymelem ze Sterdyni, który był szkolnym kolegą Czesława Kotowskiego z Paulinowa. Teraz już uwiarygodniona para prowokatorów chodziła od domu do domu, prosząc o żywność i informacje. Wiedzieli, że nikt im nie odmówi pomocy. Świadek tej tragedii, pani Janina Piwko-Stalewska, widziała egzekucje swojego ojca i matki „Niemiec wyprowadził z domu ojca i strzelił w oczy, tato jeszcze się rzucał, oprawca poprawił następną kulą. Wpadłam do domu – Mamusiu kochana, tatusia zabili – krzyczałam. Niemiec odepchnął mnie. Mamę wziął za kark i wyprowadził do sieni. Usłyszałam strzał. I z tego wszystkiego padłam na kolana przed obrazem Matki Najświętszej i prosiłam Ją o ocalenie. Niemiec wszedł, popatrzył na mnie i wyszedł. Tak przeżyłam. – Moi rodzice wychowali do dorosłości ośmioro dzieci, pięciu synów i trzy córki. Wszyscy byli nauczeni w domu, że nikogo nie można opuszczać w potrzebie. Przyszedł Żyd, dali mu chleba. Za dobre serce zginęli rodzice”.

W sześćdziesiątą rocznicę śmierci mieszkańców Paulinowa, z inicjatywy Andrzeja Sarny i Jana Rominkiewicza z Towarzystwa Miłośników Ziemi Sterdyńskiej, ustawiono skromną ludową kapliczkę z Jezusem Frasobliwym autorstwa twórców ludowych Józefa i Franciszka Pytlów. Zginęli za miłość okazywaną bliźnim. Chcemy zachować ich w pamięci ofiarowując im tę kapliczkę. Od tej chwili stanie się ona symbolem cierpienia i miłości symbolem naszej z nim solidarności – mówił Jan Rominkiewicz, nauczyciel sterdyńskiej szkoły i Zasłużony Działacz Kultury. Na wyblakłej blaszanej tabliczce można jeszcze odczytać nazwiska i wiek pomordowanych mieszkańców wsi.

Za artykułem Edwarda Kopówki przywołajmy je tutaj, bo kto wie czy za parę lat prawdy o tragedii w Paulinowie nie zamieni się w szmalcowników, jak powstanie w getcie – na powstanie warszawskie w Centrum Kultury im J. Pompidou w Paryżu.

„Wczesnym rankiem 24 lutego 1943 roku do folwarku Paulinów przyjechało z Ostrowi Mazowieckiej, w 60 samochodach, około 2 tysięcy niemieckich żołnierzy i policjantów. Agenci żydowscy prowadzeni przez gestapo wskazywali tych, którzy pomagali ich pobratymcom. Na początku zastrzelono stajennego Franciszka Kierylaka lat 50, potem Józefa Kotowskiego lat 56, jego 54-letnią żonę Ewę Kotowską, syna Stanisława Kotowskiego lat 25. Aresztowano także Jana Siwińskiego lat 50, Franciszka Augustyniaka lat 25 (zięcia Siwińskiego), Mariana Nowickiego lat 36 i Ludwika Uziębło lat 45 (pochodzili z kolonii Ratyniec Stary), Zygmunta Drgasa lat 25 (przesiedleńca z poznańskiego mieszkającego u Uziębły), Stanisława Piwko lat 31 i Aleksandra Wiktorzaka lat 50. Wszystkich aresztowanych odprowadzono do lasu i rozstrzelano. Po wojnie rodziny ekshumowały ciała i przeniosły je na cmentarz w Sterdyni.

W ubiegłym roku w ramach projektu Instytutu Pileckiego „Zawołani po imieniu”, w Sterdyni został odsłonięty kamień z tablicą pamiątkową poświęconą mieszkańcom Paulinowa i Starego Ratyńca, którzy stracili życie w czasie niemieckiej obławy. Na tablicy znalazły się nazwiska jedenastu ofiar.

Wacław Kruszewski

Poprzedni

Obłudna szczodrość PIS-u

Następny

Gospodarka 48 godzin

Zostaw komentarz