26 kwietnia 2024

loader

Wyborów 10 maja nie będzie

Ryzykuję to stwierdzenie 30 marca narażając się na opinię osoby wciąż naiwnej, bo wierzącej, że rządzącym jednak choć trochę zależy na naszym życiu i zdrowiu. Powiedzmy, że w to wierzę, choć znacznie bardziej istotny jest dla tej kwestii „bunt samorządowców”. Coraz więcej prezydentów miast, wójtów i pełnomocników wyborczych stwierdza, że nawet gdyby oni sami wykazaliby się determinacją w podporządkowaniu się woli Kaczyńskiego, to przygotować się do wyborów nie zdążą, bo ani komisji wyborczych nie zbiorą, ani lokali nie przygotują, ani podległych sobie urzędników do dobrowolnego narażenia się na zachorowanie nie zmuszą. Nawet jeśli sejmowa tabletowa większość utrzyma wprowadzoną bezprawnie możliwość głosowania korespondencyjnego (pisząc ten tekst jeszcze tego nie wiem), to przecież ktoś spisy osób uprawnionych do takiego głosowania będzie musiał przygotować, koperty wysłać i głosy zliczyć, a wszystko to jeszcze grubo przed 10 maja.

Jak zmusić urzędników, którzy teraz pracują zdalnie, by w szczycie epidemii zgłosili się do roboty? Ilu z nich do tego czasu znajdzie się w kwarantannie , w szpitalu albo izolatorium? Żaden prezydent miasta albo wójt, którzy teraz mają ważniejsze zadania do wypełnienia nie będzie się dla satysfakcji prezesa narażał na gniew ludzi i na śmieszność. Funkcjonowanie wodociągów, straży pożarnej i elektrociepłowni oraz handlu artykułami pierwszej potrzeby muszą zapewniać. Zwłaszcza, że tym razem chodzi naprawdę o życie i zdrowie tysięcy ludzi. Czy wyobrażacie sobie państwo, co by się teraz stało, gdyby do tego co już jest doszła np. duża awaria ciepłownicza, albo strajk ludzi odpowiedzialnych za wywóz śmieci? Więc samorządowcy coraz głośniej i dobitniej „meldują” nam wszystkim, że oni żadnych wyborów na 10 maja nie zamierzają przygotowywać. I to powinno nas, obywatelki i obywateli bardzo cieszyć, bo to świadectwo ich odpowiedzialności i jednocześnie potwierdzenie, że nie pomyliliśmy się oddając na nich nasze głosy.

Bo co do posłów i posłanek już tej pewności niestety mieć nie możemy. Prąca do reelekcji za każdą cenę Andrzeja Dudy pisowska większość. Łamiąca Konstytucję i Regulamin Sejmu marszałkini Witek. Bezczelny wicemarszałek Terlecki grożący zbuntowanym samorządowcom wprowadzeniem komisarzy.

Z drugiej strony kompletnie pogubiona i niepotrafiąca podjąć jakiejkolwiek wspólnej inicjatywy opozycja. Z większa wprawą i zaangażowaniem okładająca się inwektywami w mediach społecznościowych, niż skutecznie przeciwstawiająca się aberracji rządzących.

Ci, co głosowali na opozycję zniesmaczeni wzruszają ramionami słuchając biadolenia „nas nikt nie chce słuchać” i z niesmakiem obserwują wzajemne złośliwości. Ci, co głosowali na rządząca większość teraz włosy z głowy rwać powinni. Chyba, że jak niektórzy biskupi wierzą, że koronawirus to dopust boży oraz kara za ten gender rozpasany i tęczowe lewactwo w Polsce rozpanoszone. Wirus nie wybiera, za to epidemia zaczyna niestety wydobywać z nas nie tylko solidarne działania, ale także cechy niedobre. Dotąd skrywany egoizm i skłonność do jego tłumaczenia strategią wyboru „mniejszego zła”. Jeszcze do niedawna w Internecie wiele było wpisów wykpiwających „histerię rządów i panikę głupców”. Przypomnę, że marszałek Senatu, lekarz, wybrał się na urlop do Włoch, a następnie powróciwszy i oświadczył – nic się nie stało, jestem zdrów jak ryba. Stało się, niestety marszałek Grodzki jako jeden z pierwszych poderwał nasze zaufanie do polityków i co gorsza, lekarzy. A zaufanie, to w takim momencie rzecz bezcenna. Niestety podrywała je także znana ekspertka od grypy. Prof. Brydak zbyt długo i nazbyt autorytatywnie twierdziła, że cóż, wirus jak wirus, a na wirusa grypy tak nie reagujemy i nawet się nie szczepimy, a on też przecież zabija. Niefrasobliwe słowa pozostały w ludzkiej pamięci i czynią już wiele złego – przecież grypę przechorowałem i nic mi, a że pogoda coraz lepsza, roboty nie ma, no to na rower, na słońce, na piwko z kumplami.
Jeszcze gorsze wydaje mi się stałe powtarzanie, że to ludzie starsi są najbardziej narażeni, więc niechże w domach siedzą. Absolutnie banalna prawda, ludzie starsi i chorzy na przewlekłe choroby są bardziej podatni na każdą infekcję, a przebieg choroby jest u nich z reguły cięższy. Ale takie powtarzanie już skutkuje tym, że jedna czwarta wśród osób zdiagnozowanych w Polsce ma mniej niż 30 lat. A testy nadal wykonywane są wyłącznie tym, którzy mają widoczne objawy chorobowe lub byli w udowodnionym kontakcie z osobą chorą. Młodzi usłyszeli, że w gruncie rzeczy im nic nie grozi, więc tłumnie zaludniają jeszcze niepozamykane parki i laski.
Swoją drogą zamykać miejsca, gdzie ludzie mogli w przyzwoitej od siebie odległości złapać trochę świeżego powietrza i jednocześnie opowiadać, że nie ma żadnego stanu nadzwyczajnego, a wybory mają być w terminie, potrafi tylko PiS.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Pisowska tarcza primaaprilisowa

Następny

PiS strzela w tarczę

Zostaw komentarz