3 grudnia 2024

loader

Rachunek do wyrównania

Robert Lewandowski ma z zespołem Słowenii rachunek do wyrównania za porażkę 0:3 z 2009 roku

Reprezentacja Polski wraca do walki o awans do mistrzostw Europy. W piątek 6 września nasi piłkarze zagrają na wyjeździe ze Słowenią. Z tym rywalem ostatni raz biało-czerwoni mierzyli się 10 lat temu i przegrali wtedy sromotnie 0:3. W obecnej kadrze zostało tylko dwóch graczy, którzy grali w tamtym meczu – Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski.

Mecz ze Słowenią sprzed dekady zapisał się w historii polskiego futbolu także z innego powodu – był ostatnią potyczką reprezentacji Polski pod wodzą holenderskiego trenera Leo Beenhakkera. Ówczesny prezes PZPN Grzegorz Lato ogłosił dymisję selekcjonera w mało elegancki sposób, bo niemal tuż po zakończeniu rozgrywanego w Mariborze spotkania, w emocjonalnej wypowiedzi udzielonej przed kamerami TVP. Urażony takim potraktowaniem Beenhakker nie wrócił już z kadrą do Polski. Tym razem nic takiego się nie wydarzy, oczywiście wyłącznie w odniesieniu do dymisji trenera. Obecny prezes PZPN Zbigniew Boniek, nawet gdyby miał wystarczający powód do zwolnienia Jerzego Brzęczka, to przecież nie zmarnowałby takiej wyśmienitej okazji do poprawienia swoich wskaźników oglądalności na Twitterze i potrzymałby kibiców w niepewności przez jakiś czas.

Matjaż Kek powrócił

Powtórki wyniku 0:3 wykluczyć jednak nie można, choć jest on raczej mało prawdopodobny. Przypomnijmy, że reprezentacja Polski po czterech kolejkach gier prowadzi z kompletem 12 punktów i bilansem bramkowym 8:0. Tymczasem Słoweńcy wygrali tylko jedno spotkanie (z Łotwą na wyjeździe 5:0), zremisowali po 1:1 z Izraelem i Macedonią Północną oraz przegrali 0:1 z Austrią. Z pięcioma punktami na koncie zajmują dopiero czwarte miejsce w grupie G.

Jeśli coś powinno nas niepokoić, to osoba selekcjonera słoweńskiej kadry. Po sześciu latach przerwy funkcję tę ponownie sprawuje bowiem Matjaż Kek, ten sam, pod wodzą którego reprezentacja Słowenii w 2009 roku zlała ekipę Beenhakkera i pozbawiła ją resztek szans na awans do mundialu w RPA. Słoweńców natomiast Kek po barażach z Rosją wprowadził do finałów mistrzostw świata w 2010 roku, gdzie wygrali z Algierią, zremisowali z USA i przegrali z Anglią, żegnając si,ę z turniejem na trzecim miejscu w grupie. Potem jednak przyszły nieudane eliminacje do Euro 2012, po których Kek stracił posadę selekcjonera. Na krótko znalazł pracę w Arabii Saudyjskiej, ale wrócił do Europy, konkretnie do Chorwacji i przez pięć sezonów pracy z zespołem HNK Rijeka przełamał z nim hegemonię Dinama Zagrzeb i zdobył pierwsze w historii klubu mistrzostwo Chorwacji.

Dołożył do tego dwa krajowe puchary.

W tym czasie reprezentację Słowenii ponownie prowadził Srecko Katanec, ale bez powodzenia – przegrał eliminacje do trzech kolejnych wielkich turniejów – MŚ 2014, Euro 2016 i MŚ 2018. Po ostatnim niepowodzeniu został zdymisjonowany, a jego miejsce latem 2018 roku zajął Tomaz Kavcić. Pod jego wodzą Słoweńcy słabo wypadli w Lidze Narodów UEFA. W grupie C rywalizowali z Norwegią, Bułgarią i Cyprem. Po trzech remisach i trzech porażkach spadli do Dywizji D. W trakcie dokonano zmiany selekcjonera i kadrę na chwilę przejął Igor Benedejcić, lecz w listopadzie 2018 roku działacze słoweńskiej federacji uznali, iż lepszym rozwiązaniem będzie ponowne zatrudnienie Keka.

Wracając po sześcioletniej przerwie Kek zastał w kadrze nowe pokolenie piłkarzy. Z ekipy, z którą pracował przed odejściem w 2012 roku, zostało tylko pięciu graczy (Jokić, Krhin, Ilicić i Matavz). Gwiazdą zespołu jest najbardziej znany dzisiaj słoweński piłkarz, Jan Oblak, bramkarz Atletico Madryt. W dotychczasowych spotkaniach pod wodzą Keka słoweńska drużyna grała w takim samym ustawieniu, w jakim gra najczęściej reprezentacja Polski, czyli 1-4-2-3-1, ale dało się zauważyć próby z ustawieniami 1-4-3-3 oraz 1-4-4-2. Sądząc po personalnych preferencjach ujawnionych już przez obecnego selekcjonera kadry Słowenii, w piątkowym spotkaniu z ekipą Jerzego Brzęczka powinniśmy zobaczyć taki mniej więcej skład: Jan Oblak (Atletico Madryt) – Petar Stojanović (Dinamo Zagrzeb), Miha Mevlja (Zenit Petersburg), Aljaż Struna (Houston Dynamo), Bojan Jokić (FK Ufa) – Jasmin Kurtić (SPAL), Jaka Bijol (CSKA Moskwa) – Josip Ilicić (Atalanta Bergamo), Miha Zajc (Fenerbahce Stambuł), Benjamin Verbić (Dynamo Kijów) – Andraż Sporar (Slovan Bratysława), ale równie dobrze w wyjściowym składzie może znaleźć się któryś z rezerwowych – Rene Krhin (FC Nantes), Denis Popović (FC Zurich), Robert Berica (Saint-Etienne), Luka Zahovic (NK Maribor), Miha Mevlja (Zenit Petersburg), Martin Milec (NK Maribor), Jure Balkovec (Empoli), Uros Korun (Piast Gliwice), Jaka Bijol (CSKA Moskwa) czy Tim Matavż (Vitesse Arnhem).

Najgroźniejszym w tym towarzystwie graczem wydaje się być Josip Ilicić, który w poprzednim sezonie był motorem napędowym Atalanty Bergamo , walnie przyczyniając się do jej awansu do Ligi Mistrzów. Ale znakomicie grał też w drużynie narodowej. W czterech meczach eliminacyjnych policzono mu dziesięć strzałów, dwa gole i udział przy pozostałych pięciu zdobytych przez Słowenię.

Dobra okazja do rewanżu

Piątkowy mecz w Lublanie będzie 11. występem reprezentacji Polski pod wodzą Jerzego Brzęczka. W dotychczasowych meczach biało-czerwoni pod jego kierunkiem wygrali cztery mecze, trzy zremisowali i doznali trzech porażek. Trzeba jednak podkreślić, że wszystko co złe za jego rządów wydarzyło się w ubiegłym roku. W Lidze Narodów nasz zespół nie wygrał spotkania, zaliczając po remisie i porażce z Włochami i Portugalią, a ponadto towarzysko przegrali z Czechami i zremisowali z Irlandią. W tym okresie Brzęczek nie miał dobrej prasy i z wielu stron spadała na niego lawina krytyki. W 2019 roku sytuacja uległa diametralnej zmianie. W marcu reprezentacja udanie zaczęła eliminacje do mistrzostw Europy pokonując w Wiedniu Austrię 1:0 po golu Krzysztofa Piątka, a trzy dni później na w Warszawie biało-czerwoni pokonali Łotwę 2:0 po trafieniach Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika. Jeszcze lepiej spisali się w czerwcowych potyczkach – najpierw po bramce Piątka wygrali na wyjeździe z Macedonią Północną 1:0, a następnie na Narodowym rozbili ekipę Izraela 4:0 po golach Piątka, Lewandowskiego, Kamila Grosickiego i Damiana Kądziora.

A zatem w tym roku nasze piłkarska reprezentacja jak na razie jest niepokonana, zaś po serii czterech zwycięstw trenerskie statystyki obecnego selekcjonera kadry prezentują się już całkiem znośnie: 10 meczów; 4 zwycięstwa, 3 remisy, 3 porażki, bramki 13:8. Najskuteczniejszym strzelcem kadry w erze Brzęczka jest w tej chwili Krzysztof Piątek, który ma na koncie cztery gole. Dwa trafienia zaliczył Robert Lewandowski, a po jednym Jakub Błaszczykowski, Kamil Glik, Kamil Grosicki, Damian Kądzior, Mateusz Klich, Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński.

Jakie szanse mają Polacy na zwycięstwo w Lublanie? W przededniu starcia ze Słoweńcami forma kadrowiczów jest dość zróżnicowana. Zdecydowanie pod tym względem wyróżnia się Lewandowski, najlepiej oceniany w sierpniu piłkarz w pięciu czołowych ligach europejskich, ale solidnie zaczęli sezon też inni kluczowi gracze – Wojciech Szczęsny (także jego rywal w bramce Łukasz Fabiański), Jan Bednarek, Tomasz Kędziora, Bartosz Bereszyński, Grzegorz Krychowiak, Kamil Grosicki czy Piotr Zieliński. Do kadry wrócili nieobecni w niej w marcu i czerwcu z powodu kontuzji Maciej Rybus, Jakub Błaszczykowski i Dawid Kownacki. Problemy selekcjonera to nieobecność kontuzjowanego Arkadiusza Milika, problemy zdrowotne Kamila Glika (ostatecznie nie zagra w piątek) oraz słabsza forma strzelecka Krzysztofa Piątka. Mimo wszystko w piątek mamy prawo oczekiwać kolejnego zwycięstwa i rewanżu za porażka 0:3 sprzed dziesięciu lat.

 

Jan T. Kowalski

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Kubica na torze Monza

Zostaw komentarz