W Napoli nie chcą już Arkadiusza Milika, a polski napastnik nie chce dłużej grać w tym klubie. Obie strony z różnych powodów nie przez ostatnie pół roku nie potrafiły jednak porozumieć się w kwestii warunków rozstania.
Sytuacja Milika w SSC Napoli zrobiła się przez to nieciekawa, bo jego kontrakt z tym klubem obowiązuje do końca czerwca 2021 roku, a ponieważ nie chciał go przedłużyć, a także przejść do innego klubu na warunkach postawionych przez właściciela neapolitańskiego klubu Aurelio De Laurentiisa, polski piłkarz został wyrzucony z zespołu. Za karę nie został zgłoszony przez Napoli do rozgrywek w Serie A, Pucharze Włoch i w Lidze Europy. Przez pewien czas nie pozwalano mu nawet trenować z kadrą zespołu. Milik pozostał jednak nieugięty, chociaż doskonale wiedział, że nie grając regularnie w klubie prawdopodobnie straci miejsce w kadrze Polski na turniej Euro 2021. Był jednak gotów poświęcić nawet swoje sportowe ambicje dla przytarcia nosa De Laurentiisowi, który wobec piłkarzy zatrudnianych przez jego klub bywa nieznośnie apodyktyczny.
Dla Milika kolejną szansą na zmianę barw klubowych będzie rozpoczynający się z początkiem roku zimowe okienko transferowe. Chętnych na pozyskanie polskiego napastnika nie brakuje, tyle że nikt nie chce za niego płacić tyle, ile żąda De Laurentiis, a wedle ostatnich doniesień włoskich mediów jest to kwota 18 mln euro. Mocno zainteresowany Milikiem Juventus proponuje za niego co najwyżej 10 mln euro. Ostatnio hiszpański dziennik „Marca” doniósł j, że Atletico Madryt znowu rozważa pozyskanie reprezentanta Polski, w miejsce szykującego się już zimą do odejścia hiszpańskiego snajpera Diego Costy. „Na korzyść Atletico działają dwie rzeczy – że właściciel Napoli z nie chce oddać Milika do Juventusu i że madrycki klub jest gotowy wyłożyć za Polaka żądane 18 mln euro” – przekonuje hiszpański dziennik.
Dla Milika transfer do Atletico byłby korzystny pod każdym względem. Podopieczni Diego Simeone z dorobkiem 32 punktów przewodzą w Primera Division, a Polak miałby miejsce w ataku madryckiego zespołu u boku Luisa Suareza.