1 maja 2024

loader

Real na skraju przepaści

Real Madryt znalazł się od krok od katastrofy. Przegrywając w 5. kolejce Ligi Mistrzów z Szachtarem Donieck (0:2) „Królewscy”, najbardziej utytułowany z europejskich klubów zajmuje w dopiero trzecie miejsce w grupie i po raz pierwszy w historii może nie zakwalifikować się do fazy pucharowej tych elitarnych rozgrywek.

Sytuacja w grupie B po pięciu kolejkach jest niebywała, bo liderem jest nie najmocniejszy przecież z niemieckich klubów, Borussia Moenchengladbach, a drugą premiowaną awansem lokatę zajmuje Szachtar Donieck, a dwa ostatnie miejsca okupują typowane przed rozpoczęciem rozgrywek na faworytów w tym towarzystwie Real i Inter Mediolan. W ostatniej kolejce spotkań „Królewscy” zmierzą się jednak u siebie z Borussią, a Inter podejmie Szachtar, więc jeśli wygrają swoje spotkania, ostatecznie wywalczą awans do 1/8 finału. Ale już sam fakt, że muszą o to drżeć, dla takich gigantów jak Real i Inter jest wielkim upokorzeniem.
Nic dziwnego, że w hiszpańskich mediach huczy o plotek o rychłej dymisji trenera „Królewskich” Zinedine’a Zidane’a, chociaż władze klubu oficjalnie ogłosiły, że francuski szkoleniowiec, który zdobył z Realem już 11 trofeów, w tym trzy razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów, może być spokojny o swoja posadę. Słynny „Zizou” ma na Santiago Bernabeu status nietykalnej ikony, lecz nawet on może nie utrzymać posady jeśli nie awansuje do fazy pucharowej Champions League. Ewentualna przeprowadzka do Ligi Europy dla fanów „Królewskich” byłaby zapewne nawet bardziej upokarzającą klęską, niż zajęcie przez ich drużynę ostatniego miejsca w grupie. Dlatego mimo deklaracji szefów klubu, że nie rozważają zwolnienia Zidane’a, karuzela z nazwiskami jego potencjalnych następców kręci się w najlepsze. Madrycki dziennik „Marca”, zawsze przychylny Realowi i zwykle dobrze poinformowany, podał, iż w tej chwili najwyżej stoją akcje Mauricio Pochettino, który po dymisji z Tottenhamu od roku pozostaje bezrobotny, a zaraz po nim prowadzącego aktualnie zespół rezerw Realu Raula Gonzaleza. Zidane jednak po kompromitującej porażce w Kijowie zapowiedział, że nie zamierza podawać się do dymisji, bo ma pomysł jak wydobyć zespół z kryzysu. Jeśli jednak w najbliższą środę nie wygra z Borussią Moenchengladbach, decyzja w tej sprawie nie będzie już zależeć od niego.
Tym bardziej, że w Primera Division „Królewskim” też idzie jak po grudzie. W tabeli są na czwartym miejscu z siedmioma punktami straty do prowadzącego nieoczekiwanie Realu Sociedad i sześcioma do zajmującego drugą lokatę Atletico Madryt, ale lokalny rywal ma jeden mecz mniej. W Lidze Mistrzów Atletico też jednak jest w tarapatach po remisie u siebie z grającym w rezerwowym składzie Bayernem i teraz aby awansować do 1/8 finału, musi w ostatniej kolejce zdobyć co najmniej jeden punkt w Salzburgu. Kłopoty obu madryckich zespołów, które jeszcze do niedawna rozdawały przecież karty w Champions League, są zastanawiające, zwłaszcza że znajdujące się także w kryzysie dwa inne hiszpańskie kluby uczestniczące w tych rozgrywkach, FC Barcelona i FC Sevilla, bez większego trudu zapewniły sobie awans do fazy pucharowej. „Duma Katalonii” wygrała wszystkie pięć spotkań, a w minioną środę nawet bez Leo Messiego w składzie gładko ograła na wyjeździe Ferencvaros Budapeszt 3:0.
Z polskich piłkarzy w tej kolejce zagrało tylko czterech. W meczu Juventusu Turyn z Dynamem Kijów (3:0) zobaczyliśmy błyskotliwe parady Wojciecha Szczęsnego (zaliczył 21. występ w Lidze Mistrzów bez straconego gola i wyrównał należący do Jerzego Dudka rekord wśród polskich bramkarzy) oraz Tomasza Kędziorę na prawej obronie ukraińskiej drużyny, w spotkaniu Borussii Dortmund z Lazio Rzym (1:1) po dłużej przerwie w podstawowym składzie niemieckiego zespołu znów pojawił się Łukasz Piszczek, natomiast w dwójki naszych reprezentantów grających na co dzień w Lokomotiwie Moskwa, Grzegorza Krychowiaka i Macieja Rybusa, w przegranym 1:3 u spotkaniu z RB Salzburg wystąpił tylko ten drugi, bo Krychowiak zakaził się koronawirusem.
Robert Lewandowski w tej kolejce dostał od trenera Bayernu wolne, ale pewnie w ostatnim meczu grupowym, z Lokomotiwem na Allianz Arenie, już zagra i może nawet podreperuje swój skromny jak na razie dorobek bramkowy. W obecnej edycji napastnik Bayernu, król strzelców poprzedniego sezonu, ma na razie tylko trzy trafienia, ale do liderów klasyfikacji, Alvaro Moraty z Juventusu, Erlinga Haalanda z Borussii Dortmund i Marcusa Rashforda z Manchesteru United, traci tylko trzy gole. Z tej trójki w ostatniej kolejce na pewno nie zagra Haaland, który nabawił sie kontuzji mięśnia i do końca tego roku już się na boisku nie pojawi. Dla naszego piłkarza to okazja nie tylko do odrobienia do niego dystansu w klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów, lecz także odskoczenia Norwegowi w tabeli strzelców Bundesligi.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Brzęczek marnuje Lewego

Następny

Najlepsi kopacze piłki w Europie

Zostaw komentarz