9 grudnia 2024

loader

Stracili pięć punktów

Selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek nie potrafi ustabilizować poziomu gry swoich podopiecznych

Reprezentacja Polski nie popisała się w obu wrześniowych meczach eliminacyjnych do mistrzostw Europy. Wyjazdowa porażka ze Słowenią 0:2 i remis 0:0 z Austrią na Stadionie Narodowym w Warszawie ściągnęły na kadrę Jerzego Brzęczka i jego samego lawinę krytyki ze strony kibiców i mediów. Krytyki jak najbardziej zasłużonej, bo biało-czerwoni w obu spotkaniach zagrali w żenującym stylu.

Frustracji kibiców trudno się dziwić. Jeśli ktoś decyduje się wydać dwieście złotych na bilet, to w zamian oczekuje widowiska na odpowiednim poziomie. Tymczasem w poniedziałkowy wieczór na wypełnionym po brzegi Stadionie Narodowym zespół sklecony przez Jerzego Brzęczka zafundował swoim fanom spektakl, w którym główną rolę odgrywali gracze zespołu gości. Nasi piłkarze zostali przez nich zdominowani, stłamszeni i zamknięci na przedpolu własnej bramki. Bezbramkowy remis to w zdecydowanej większości zasługa niewystarczających umiejętności strzeleckich Austriaków, a reszta to szczęście dopisujące Łukaszowi Fabiańskiemu, który jeszcze na dodatek tym razem uniknął rażących błędów, jakie przydarzyły mu się we wcześniejszym spotkaniu ze Słowenią.

Przykro było jednak patrzeć na dominację zespołu Austrii na stadionie, który po serii zwycięstw media już okrzyczały niezdobytą twierdzą polskiej reprezentacji. Żal było też patrzeć zwłaszcza na Roberta Lewandowskiego, znów osamotnionego i poniewieranego bezkarnie przez austriackich obrońców, na których chamskie zachowania węgierski arbiter Viktor Kassai przymykał oczy.

Austriacy byli przy piłce przez ponad 60 procent czasu gry, stworzyli 21 sytuacji bramkowych, przy siedmiu wypracowanych przez Polaków, sześciokrotnie strzelali na bramkę, a nasi zawodnicy tylko dwa razy. Te liczby pokazują, który z zespołów miał na Stadionie Narodowym przewagę. Nie dziwi więc wypowiedź trenera Austrii Franco Fody. „To oczywiste, że jestem bardzo zadowolony z tego, jak graliśmy, bo było widać aż nadto, że w wielu aspektach gry byliśmy po prostu drużyną lepszą od Polski. Chcieliśmy tu wygrać, mieliśmy bardzo dobre sytuacje bramkowe, zabrakło trochę szczęścia. Dziękuję też moim piłkarzom za zaangażowanie, bo wytrzymali do końca wysokie tempo gry. Wielka szkoda, że chociaż włożyli tyle wysiłku, to nie zdobyli trzech punktów. Ale jeśli tak będą grać w kolejnych meczach, to są w stanie wywalczyć awans do finałów mistrzostw Europy” – podsumował selekcjoner austriackiej kadry.

Jeśli coś w pracy wykonywanej przez Brzęczka niepokoi, to widoczna coraz bardziej nieumiejętność właściwego wyboru rozwiązań personalnych i taktycznych. Leo Beenhakker, który przecież wszedł do polskiego futbolu z zewnątrz, potrzebował dwóch meczów żeby zdiagnozować problemy naszej drużyny i potrafił znaleźć właściwe rozwiązania. Adam Nawałka też zaczął od falstartu, lecz po kilku spotkaniach zdołał ustawić zespół i wybrać optymalną dla niego taktykę. Tymczasem Brzęczek ma już na koncie 12 meczów, a w spotkaniu z Austrią reprezentacja zagrała równie nieporadnie, jak robiła to w ubiegłorocznych występach w Lidze Narodów i spotkaniach towarzyskich. Zamiast postępu, na który wszyscy liczyli po serii czterech tegorocznych wygranych meczów eliminacyjnych do Euro 2020, nastąpił niezrozumiały regres, którego nie da się wytłumaczyć jedynie absencją Kamila Glika w meczu ze Słowenią, bo przecież stoper AS Monaco przeciwko Austrii już zagrał. A mimo to gra naszego zespołu nadal wyglądała żałośnie.

I to jest chyba największy problem, bo mimo straty pięciu punktów nasz zespół wciąż jest liderem grupy, a w październiku zagra na wyjeździe z outsiderem Łotwą i u siebie z Macedonią, zaś w listopadzie u siebie ze Słowenią i na wyjeździe z Izraelem. Prawdą zatem jest, że kwestii awansu na Euro 2020 wszystko jeszcze zależy od nich, ale nie ulega też wątpliwości, że rywale nie czują już przed Lewandowskim lęku, bo widzą, że napastnik Bayernu znów nie ma wsparcia.

Poza tym mamy inny powód do obaw, bo nawet jeśli biało-czerwoni awansują, to nie doskonaląc systematycznie swojej gry w finałach mistrzostw Europy mogą wypaść jeszcze gorzej niż wypadli na mundialu w Rosji.

Polska – Austria 0:0
Polska: Łukasz Fabiański – Tomasz Kędziora, Kamil Glik, Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński – Piotr Zieliński, Grzegorz Krychowiak, Krystian Bielik, Dawid Kownacki (58. Jakub Błaszczykowski; 77. Mateusz Klich), Kamil Grosicki (70. Sebastian Szymański) – Robert Lewandowski.
Austria: Cican Stanković – Stefan Lainer, Aleksandar Dragović, Stefan Posch, Andreas Ulmer – Valentino Lazaro (77. Stefan Ilsanker), Julian Baumgartlinger, Konrad Laimer (89. Michael Gregoritsch), Marcel Sabitzer, David Alaba – Marko Arnautović.
Żółte kartki: Klich, Bielik – Arnautović, Sabitzer, Laimer.
Sędziował: Viktor Kassai (Węgry).
Widzów: 56 788.

 

Grupa G
1. kolejka
Austria – Polska 0:1; Macedonia Północna – Łotwa 3:1; Izrael – Słowenia 1:1;
2. kolejka
Polska – Łotwa 2:0; Izrael – Austria 4:2
Słowenia – Macedonia Północna 1:1;
3. kolejka
Macedonia Północna – Polska 0:1;
Łotwa – Izrael 0:3; Austria – Słowenia 1:0
4. kolejka
Polska – Izrael 4:0; Łotwa – Słowenia 0:5;
Macedonia Północna – Austria 1:4
5. kolejka
Macedonia Północna – Izrael 1:1;
Słowenia – Polska 2:0; Austria – Łotwa 6:0
6. kolejka
Polska – Austria 0:0
Słowenia – Izrael 3:2
Łotwa – Macedonia Płn 0:2
Tabela grupy G
1. Polska                 6   13     8:2
2. Słowenia             6   11   12:5
3. Austria                6   10   13:6
4. Izrael                  6     8    11:11
5. Macedonia         6     8      8:8
6. Łotwa                 6     0      1:21

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Policja eskaluje przemoc

Następny

48 godzin sport

Zostaw komentarz