W sobotnim konkursie Pucharu Świata w Niżnym Tagile po pierwszej serii z Polaków najlepszy był Piotr Żyła, który po skoku na odległość 131 m był drugi. Niestety, w drugiej serii zaliczył tylko 112 metrów i spadł na 24. miejsce.
Loteryjne warunki pogodowe, skocznia nielubiana przez naszych skoczków, co było widać już w piątkowych kwalifikacjach – nic dziwnego, że w polskiej ekipie nikt nie obiecywał zwycięskiego weekendu. Nadzieje rozbudził jednak Piotr Żyła, który skoczył 131 metrów i na półmetku zajmował drugą lokatę, za Słoweńcem Peterem Prevcem (133,5 m. Trzecie miejsce zajmował Austriak Philipp Aschenwald (129 m). Z pozostałych naszych skoczków najwyżej był Dawid Kubacki – jedenasty (127 m), potem Kamil Stoch (17., 121 m), jako ostatni do drugiej serii z 30. miejsca zakwalifikował się Maciej Kot, który skoczył 116,5 m.
W drugiej serii konkursowej wiatr jeszcze bardziej płatał figle. Boleśnie dokuczył zwłaszcza Piotrowi Żyle, bo przy jego próbie nagle zaczął wiać w plecy i nasz skoczek z najwyższym trudem doleciał do 112 metra. Dostał też przeciętną notę i w efekcie z drugiego miejsca spadł aż na 24. Innym naszym reprezentantom wiatr na skoczni w Niżnym Tagile nie przeszkodził, wręcz przeciwnie, nawet pomógł. Kubacki i Stoch znacznie poprawili swoje wyniki – pierwszy po skoku na odległość 131 m awansował na piątą lokatę, natomiast Stochowi wynik 128,5 m zapewnił awans na dziewiąte miejsce. Maciej Kot też się poprawił uzyskując 119 m, co dało mu awans z 30. na 27. pozycję. Do finałowej serii nie zakwalifikowali się Stefan Hula i Klemens Murańka.
W sobotę najwięcej szczęścia w Niżnym Tagile miał sensacyjny zwycięzca, Japończyk Yukiya Sato, który w pierwszej próbie skoczył na odległość 126,5 m i był siódmy, natomiast w drugiej serii pofrunął na 132 metr. Konkurs nie był udany dla lidera klasyfikacji generalnej. Norweg Daniel Andre Tande po pierwszej serii był 14., a w drugiej próbie zaliczył tylko 114 metrów i ostatecznie zajął dopiero 21. lokatę.
Niedzielny konkurs w Niżnym Togile zakończył się po zamknięciu wydania.