Hiszpański kryzys polityczny wywołany przeprowadzeniem w 2017 roku referendum w sprawie niepodległości Katalonii i ostrą reakcją prawicowego rządu na tę inicjatywę skłania do rozważenia ogólniejszego problemu, jak rozumieć zasadę samostanowienia narodowego w sytuacji, gdy zasadę tę przywołuje zbiorowość dotychczas nie będąca odrębnym państwem.
Warto na kryzys kataloński spojrzeć z szerszej perspektywy, gdyż sposób, w jaki będzie on rozwiązany (lub zamrożony) będzie miał konsekwencje dla przyjmowanej w świecie demokratycznym interpretacji fundamentalnej zasady samostanowienia.
Przypomnieć warto, że zasada ta ma w prawie międzynarodowym zaledwie stuletnią historię. Sformułował ją 8 stycznia 1918 roku w orędziu do Kongresu prezydent USA Woodrow Wilson, ale tylko w odniesieniu do narodów znajdujących się pod władzą państw, z którymi Stany Zjednoczone znalazły się w stanie wojny. Liga Narodów godziła werbalną akceptacje zasady samostanowienia z utrzymywaniem kolonialnego panowania w Azji i Afryce. Dopiero Karta Narodów Zjednoczonych podniosła tę zasadę do rangi powszechnie obowiązującego prawa, ale i ten akt nie precyzował, komu prawo to ma przysługiwać. W dzisiejszym świecie, w którym procesom integracji towarzyszą procesy odradzania się lub powstawania aspiracji zbiorowości nie będących państwami narodowymi, sprawa samostanowienia stanowi źródło poważnych konfliktów. W tym kontekście konflikt wokół przyszłości Katalonii ma znaczenie daleko wykraczające poza samą Hiszpanie.
Rzut oka na historię
Obecnego konfliktu między Katalonią i władzami centralnymi Hiszpanii nie da się zrozumieć bez uwzględnienia powikłanej historii. Region ten stanowił autonomiczną część Królestwa Aragonii, a po zjednoczeniu królestw Aragonii i Kastylii (1469) zachował własne prawa lokalne i tradycje, w tym własny język – zbliżony do hiszpańskiego, ale od niego odrębny. W XIX stuleciu pojawiły się zalążki katalońskiego ruchu narodowego, początkowo nie wychodzącego jednak poza postulaty zwiększonej autonomii regionalnej. Idea niepodległego państwa katalońskiego została sformułowana w 1914 roku w postaci tak zwanego Mancomunitat de Catalunya , ale nie miała wówczas masowego poparcia i została stłumiona przez rząd centralny. W 1931 roku, po obaleniu wojskowej dyktatury Miguela Primo de Riviery i ustanowieniu republiki, Katalonia otrzymała autonomię, zawieszoną trzy lata później, gdy regionalny premier Lluís Companys proklamował powstanie Republiki Katalońskiej. Władze centralne zareagowały usunięciem Companysa i czasowym zawieszeniem autonomii Katalonii. W czasie hiszpańskiej wojny domowej (1936-39) Katalonia była ostoją republikańskiego oporu przeciw faszyzmowi, co w konsekwencji prowadziło do poddania jej wyjątkowo surowemu reżymowi policyjnemu w okresie dyktatury generała Franco.
Demokratyzacja Hiszpanii rozpoczęta po śmierci dyktatora i kulminująca przyjęciem (w 1978 roku) demokratycznej konstytucji przyniosła restaurację katalońskiej autonomii. Regulujący te autonomie status Katalonii z 1979 roku nie wszystkich jednak zadowalał. Przez kolejne dziesięciolecia kataloński ruch narodowy skupiał się na postulatach rozszerzenia autonomii jednak bez oderwania się od Hiszpanii. Taki był między innymi sens przyjętego w 1981 roku manifestu katalońskich intelektualistów protestujących przeciw dyskryminacji języka katalońskiego. W 2003 regionalny rząd Katalonii przedstawił projekt nowego statutu autonomii i uzyskał dla niego poparcie przytłaczającej większości w parlamencie Katalonii. Status autonomii został jednak ocenzurowany uchwała Kortezów Hiszpanii, zwłaszcza w częściach dotyczących równorzędnego statusu języka katalońskiego i w sprawie uprawnień finansowych władz regionalnych.
Od tego czasu w Katalonii krystalizował się coraz wyraźniejszy podział na dwa skrzydła: radykalne (domagające się niepodległości) i umiarkowane (postulujące rozszerzenie kompetencji władz regionalnych). Niechętny stosunek władz centralnych do postulatów skrzydła umiarkowanego (także wtedy, gdy na ich czele rządu stali socjaliści) powodował stopniowe przesuwanie się opinii publicznej w stronę radykałów. W 2005 roku parlament Katalonii przyjął uchwałę stwierdzającą istnienie „narodu katalońskiego”, na co parlament hiszpański zareagował unieważnieniem terminu „naród” i zastąpieniem go przez mniej jednoznaczny termin „narodowość”. W 2010 roku hiszpański Sąd Najwyższy unieważnił kilka kluczowych artykułów Statusu Autonomii wprowadzonego cztery lata wcześniej w drodze kompromisu z władzami centralnymi. Zaostrzyło to sytuację i przyczyniło się do tego, że w wyborach przeprowadzonych w 2012 roku ugrupowania niepodległościowe zdobyły niewielką większość w parlamencie Katalonii. Nowy parlament przyjął (23 stycznia 2013 r.) deklarację niepodległości ustanawiająca zasadę, iż o przyszłości regionu mają zdecydować obywatele Katalonii. Akt ten nie przesądzał, jak ta przyszłość miałaby wyglądać, ale zrywał z zasadą nadrzędności decyzji podejmowanych na szczeblu ogólnopaństwowym.
Zdecydowany sprzeciw rządu centralnego zaostrzył sytuację. W październiku 2017 roku władze katalońskie przeprowadziły referendum, w którym ponad 90 procent głosujących opowiedziało si ę za niepodległością Katalonii. Wynik ten nie odzwierciedlał jednak rzeczywistego podziału, gdyż przeciwnicy niepodległości ogłosili bojkot referendum, uznanego za nielegalne przez rząd hiszpański. Mimo tego stanowiska Madrytu rząd Katalonii (kierowany przez premiera Carlosa Puidgemonta) ogłosił deklarację niepodległości, czego konsekwencją było przez rząd centralny zawieszenie autonomii Katalonii i uwięzienie kilkunastu czołowych polityków katalońskich. Były premier Puidgemont schronił się poza krajem a kolejne państwa europejskie odmawiają jego ekstradycji do Hiszpanii. Można było odnieść wrażenie, że historia się powtarza. Jednak układ sił wewnętrznych, a zwłaszcza międzynarodowych, powoduje, że tym razem Madrytowi trudniej jest spacyfikować kataloński ruch niepodległościowy niż w latach trzydziestych.
Rząd centralny znalazł się w potrzasku. W nowych wyborach przeprowadzonych w grudniu 2017 roku większość zdobyły trzy partie opowiadające się za niepodległością Katalonii, co świadczy o tym, że upór władz centralnych szczególnie szkodzi umiarkowanym. Postawienie polityków katalońskich przed sądem znalazło odpowiedź w masowych protestach ulicznych w Katalonii, zapewne z udziałem nie tylko zwolenników niepodległości.
Gdy w czerwcu 2018 roku upadł prawicowy rząd Mariano Rajoya i władze objął mniejszościowy rząd socjalistów z premierem Pedro Sanchezem na czele, wydawało się, że zarysowała się możliwość kompromisu. Na przeszkodzie stoi jednak radykalizm polityków katalońskich i zdecydowany opór większości Hiszpanów przeciw niepodległości Katalonii, w wyniku czego rząd socjalistyczny nie zdobył się na odważne podjęcie rokowań z demokratycznie wyłonionymi przywódcami Katalonii. Pozbawiony poparcia w Kortezach rząd Sancheza zdecydował się na wcześniejsze wybory. Odbędą się one pod znakiem rosnącej w siłę nowej, radykalnie nacjonalistycznej, partii Vox, co źle wróży przyszłym relacjom między władzami centralnymi i zbuntowanym regionem.
Perspektywy
Przyszłość Katalonii pozostaje zagadką. Nie sądzę, by rozbudzone aspiracje narodowe udało się stłumić. Z pewnością nie da się tego osiągnąć represjami. Hiszpania jest państwem demokratycznym, a więc nie będzie stosowała brutalnych represji w rodzaju tych, których doznawała Katalonia w okresie rządów Franco. Łagodne represje „w majestacie prawa” z pewnością nie złamią woli Katalończyków. Unia Europejska opowiada się za utrzymaniem jedności Hiszpanii, ale z pewnością nie będzie skłonna popierać masowych represji wobec Katalończyków. Każdy rząd hiszpański będzie więc zmuszony szukać rozwiązania innego niż proste stłumienie siłą katalońskiego ruchu narodowego. To jednak może okazać się bardzo trudne w wyniku popełnionych błędów. Kilka lat temu kompromis zakładający uznanie narodowej tożsamości Katalonii i jej pozostanie we wspólnym z Hiszpanami państwie było w zasięgu ręki. Przez nieustępliwość zmarnowano tę szansę.
Nie znaczy to jednak, by kompromis był niemożliwy. Uznanie prawa Katalonii do samostanowienia nie musi być jednoznaczne z jej oderwaniem się od Hiszpanii. Wielka Brytania uznaje prawo Szkocji do samostanowienia, ale Szkocja pozostaje w Zjednoczonym Królestwie w oparciu o własną decyzję, potwierdzoną w 2014 roku przez referendum. Korzysta jednak z bardzo daleko idącej autonomii i jest uznana za samodzielną część Zjednoczonego Królestwa – na równi z Anglią, Walią i Irlandią Północną. Przyjęcie podobnego rozwiązania w odniesieniu do Katalonii musiałoby zakładać uznanie istnienia narodu katalońskiego i przyjęcie wizji Hiszpanii jako wspólnego państwa Hiszpanów i Katalończyków. Trudne to, ale nie niemożliwe.
Czy Katalończycy są narodem? Jeśli przyjmiemy takie rozumienie narodu, jakie pod koniec XIX wieku sformułował francuski filozof Ernest Renan (1823-1892), narodem jest taka zbiorowość, która dąży do tego, by mieć własne państwo – całkowicie odrębne lub stanowiące część federacji. Umocnienie się katalońskiego ruchu niepodległościowego oznacza, że Katalończycy stali się narodem w renanowskim, a więc politycznym, znaczeniu tego słowa. Uznanie tego faktu nie musi prowadzić do rozbicia Hiszpanii. Przyjaciele tego pięknego kraju powinni mu życzyć, by kierujący nim politycy zdobyli się na odważną decyzję wyjścia naprzeciw aspiracjom narodowym Katalończyków i znalezienia mądrego kompromisu. W naszym wspólnym europejskim domu nie ma bowiem miejsca na rozwiązanie, które miałoby za sobą tylko siłę aparatu państwowego i pozbawione byłoby legitymizacji w postaci woli obywateli.