Od czwartku 29 października w szkołach i innych instytucjach prowadzących zajęcia z młodzieżą i dorosłymi (np. kursy, zajęcia dodatkowe, pozalekcyjne itp.) Dania wprowadza obowiązek noszenia maseczek przez uczniów/uczestników takich zajęć. Noszenie maseczek obowiązuje w trakcie poruszania się i przebywania w danej instytucji, ale nie podczas samych zajęć lekcyjnych, wykładów itp. Nauczyciele i wykładowcy w takich instytucjach mają obowiązek noszenia przyłbic w trakcie zajęć o ile w ciągu jednego dnia mają zajęcia/wykłady z więcej niż jedną grupą uczniów/klasą.
Jeżeli wydatki na zakup obowiązkowych maseczek przekraczają możliwości budżetu uczestników takich zajęć, to mogą je oni otrzymać bezpłatnie w siedzibie właściwej gminy. O takim rozwiązaniu poinformowała w niedzielę 25.10.2020r. duńska minister nauki Pernille Rosenkrantz-Theil. Poszczególne szkoły i inne tego typu instytucje mogą same podjąć decyzję o ew. wydawaniu darmowych maseczek w miejscu prowadzenia zajęć/nauki.
Pieniądze na tego typu „fanaberie” biorą się m.in. stąd, że w żadnej z wymienionych instytucji nie ma żadnego katechety, więc zaoszczędzonych pieniędzy z naddatkiem wystarczy np. na maseczki. Jest jeszcze szereg innych zalet niemania przez duńskie szkoły katechetów, np. nie występuje tu zjawisko dawania przez katechetę ciumka, obmacywania dzieci itp. Nie mówiąc już o tym, że nie robi się duńskim dziatkom wody z mózgu. Że o studentach, których także obejmuje zarządzenie pani minister, nie wspomnę. Co najwyżej dodam, że każdy mieszkający poza domem rodzinnym student otrzymuje miesięcznie od państwa 6.243 korony (słownie: sześć tysięcy dwieście czterdzieści trzy, miesiąc w miesiąc), w przeliczeniu na złotówki 3.842 złote (słownie: trzy tysiące osiemset czterdzieści dwa złote, co miesiąc). Skąd oni biorą na to pieniądze? Długo by opowiadać, ale w największym skrócie powiem, że podobnie jak szkoły, uczelnie też nie mają katechetów, Dania nie ma konkordatu itd. itp. Za to ma aborcję na życzenie kobiety. Całkowicie bezpłatną…