10 grudnia 2024

loader

Gott mit uns?

Flaczki tygodnia

GadzinowskiTrbuna

Motto: „Papież – to jest firma!”

Nie spodziewałem się, że dożyję czasów, kiedy chrześcijanie znów będą prześladowani w Polsce.
I to nie jacyś drugorzędni chrześcijanie obrządku wschodniego, ale niewątpliwi rzymscy katolicy.
Nie przypuszczałem, że ich przywódca – papież Franciszek został w polskich mediach tak sflekowany, opluty i wykluczony ze wspólnoty ludzi przyzwoitych.
I choć nie był on tak długo, masowo i regularnie plugawiony, jak „rzeźnik Putin”, to jednak lwy polskiej publicystyki pogryzły go wyjątkowo dotkliwie.
Bo papież Franciszek zawiódł polskich katolików. Na całej linii. Frontu.
Bo nie chce iść na wojnę demokratycznego Zachodu z autorytarną Rosją. Na Ukrainie teraz toczonej.
Nie chce demokratycznych wojsk stosownie pobłogosławić. Nawet kropnąć kropidłem podarowanego ukraińskiej armii sprzętu wojskowego nie chce. Defensywnego rzecz jasna.
I co najgorsze nie chce papież publicznie zadeklarować, że w tej „zimnej wojnie” Bóg stoi po polskiej stronie.
Co prawda papież Franciszek nie chce też pobłogosławić armii rosyjskiej i stanąć po stronie putinowskiego zła.
Ale nie chce również publicznie potępić putinowskiej Rosji. Zwłaszcza jej prezydenta i jej armii za niewątpliwe i potworne zbrodnie dokonywane na ukraińskiej ludności cywilnej.
Za które prezydent Putin i wszyscy wspierający go obywatele Federacji Rosyjskiej ponoszą niewątpliwą odpowiedzialność.
Papież Franciszek nie chce zaciągnąć się do anty putinowskiej armii, nie zostać twarzą propagandowej wojny demokratycznego Zachodu ze zbrodniczą Federacją Rosyjska. Woli w tym konflikcie przyjąć pacyfistyczną postawę symetrysty. Uważa, że tak dla kościoła katolickiego lepiej będzie.
Warto przypomnieć polskich rzymskim katolikom i krajowym patriotycznym publicystom, że papież Franciszek nie jest przywódcą katolików jedynie z państw naszego, demokratycznego Zachodu. Co automatyczne czyniłoby go naszym aliantem w tej nowej „Zimnej wojny”.
Papież Franciszek dowodzi kościołem powszechnym, obecnym na całym naszym globie. Także w Federacji Rosyjskiej i wśród jej sojuszników. Dlatego chce być ponad aktualnymi podziałami.
Za czasów pierwszej „zimnej wojny” było katolicki papieżom zdecydowanie lżej.
Wówczas po jednej stronie stały wolnorynkowe, liberalne, demokratyczne, składające swe nadzieje ku Bogu, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i ich sojusznicy.
A po drugiej deklarujący budowę socjalizmu i ateistycznego społeczeństwa Związek Radziecki oraz jego sojusznicy.
Papieżom łatwiej było wspierać bogobojnych prezydentów USA, zwłaszcza tych katolików, niż bezbożnych radzieckich genseków.
Dodajmy, że dopełnieniem stron tamtej „zimnej wojny” były państwa peryferyjne gospodarczo i politycznie, zwane wtedy III Światem. Zwykle przedmioty globalnej polityki, nie podmioty.
W ogłoszonej właśnie nowej „Zimnej wojnie” stronami konfliktu są państwa, których przywódcy publicznie deklarują swą wiarę w boga. Nie ma bezbożników.
Katolicy mieszkają po obu stronach frontu rosyjsko- ukraińskiego, zaś niekatoliccy chrześcijanie dominują i w Rosji i na Ukrainie.
Warto przypomnieć, że oficjalnie poza tym konfliktem pozostają mocarstwowe Chiny i Indie, wielka Brazylia, ważna Republika Południowej Afryki. A także setka innych państw, gdzie również żyją liczni rzymscy katolicy. Posiadający różne sympatie wobec tej wojny.
Warto zauważyć, że nasz zjednoczony, demokratyczny Zachód, jak i autorytarna Rosja, nie reprezentują już większości ludności naszego globu. Nie posiadają też większości światowego potencjału gospodarczego.
Mają jedynie i aż, niestety, większość światowego potencjału nuklearnego.
Ich wojna może doprowadzić do zagłady całej ludzkości. Także tej deklarującej neutralność większości.
Polonocentryczni polscy rzymscy katolicy oczekują od papieża Franciszka, aby jednoznacznie opowiedział się po słusznej stronie. Czyli polskiej.
Albo przynajmniej potępił moralnie rosyjskich zbrodniarzy. Czyli poparł Polaków – katolików w ich wojnie informacyjnej i kulturowej z prawosławną Moskwą.
Mają żal, że papież Franciszek, zwierzchnik polskich, wojskowych kapelanów, nie chce zblatować się z polskim wojskiem. Nie chce sojuszu polskich armat z kato-kropidłem. Nie chce stanąć na czele polskiego, katolickiego dżihadu.
Dlatego kiedy krajowi katoliccy intelektualiści popychają go ku temu, mnie patriotycznemu ateiście, pozostaje bronić papieża przed takim katolickim humanizmem.
Niech papież Franciszek nie zakłada podsuwanego mu munduru, kuloodpornej kamizelki i hełmu z napisem „Papa”. Niech rozmawia, jak do tej pory ze wszystkimi, jako cywil. Bo „Papież to jest firma”, co zauważył już Moryc Welt z „Ziemi Obiecanej”.
A ponieważ żyję już ponad pół wieku, to wiem,że po każdej wojnie nastaje rozejm. A potem czas pojednania.
Obserwuję teraz jak ta wojna rosyjsko- ukraińska przyśpiesza zaległe polsko- ukraińskie pojednanie. Pamiętam też gromkie kłótnie, jakie wywołał List biskupów polskich do niemieckich z roku 1965. Zwłaszcza po wciąż powtarzanym wtedy cytacie: „Przebaczamy i prosimy o wybaczenie”. Wyrwanym z kontekstu Listu, szybko żyjącego własnym już publicystycznym życiem.
List ten wielokrotnie krytykowali przywódcy Polski Ludowej, lwy ówczesnej publicystyki, robotnicze wiece organizowane w zakładach pracy.
Szczerze pluli wtedy na biskupów wszyscy sąsiedzi. Oprócz starej pani Stroszajn, Niemki z pochodzenia i Ślązaków braci Szafrów.
Krytykowało biskupów dwóch, zaprzyjaźnionych z nami, wiejskich proboszczów. Katolickich, rzecz jasna.
Bieg dziejów przyznał rację przebaczającym biskupom. Bo skoro wojna skończyła się w 1945 roku to potem czas już na czas pojednania.
Dlatego apeluję do dzisiejszych, tak bardzo bojowo nastawionych katolickich Polaków. Nie plujcie na tego waszego Franciszka. Nie wszyscy muszą być umazani w tę nową wojnę.
Czas szybko biegnie, zaraz dwadzieścia lat minie, i wtedy czas pojednania ktoś będzie zacząć musiał.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Opowieści mądre i pikantne

Następny

Sadurski na weekend