8 listopada 2024

loader

Tacy azjatyccy Polacy

75 rocznica powstania Demokratycznej Republiki Wietnamu.
70 rocznica nawiązania stosunków polsko – wietnamskich.

Historie Wietnamu i Polski mają wiele niespodziewanych podobieństw. Polska uchodzi za bastion europejskiej kultury na wschodniej rubieży Europy. Wietnam uważany jest za jeden z najbardziej zeuropeizowanych państw azjatyckich. Kultura polska wyrasta z cywilizacji zachodnioeuropejskiej, ale wymieszała ją ze wschodnimi wpływami. Jesteśmy wschodnią twarzą Zachodu, a Warszawa nieraz bywała Paryżem Wschodu.

Tradycyjna, oryginalna kultura wietnamska przez tysiąclecia adoptowała chińskie wzorce. Do dziś konfucjańskie wpływy znajdziemy w codziennym życiu, obyczajowości wietnamskiej. Od XIX wieku, wraz z zachodnią kolonizacją, pojawiły się tam francuskie techniczne i kulturowe nowinki. XX wieczna amerykańska kolonizacja na południu kraju też zostawiła swe ślady. Obecne i żywe do dziś. Zwłaszcza, że w czasach nieskrywanej rywalizacji Chiny- USA, Wietnam znów jest cennym sojusznikiem dla Waszyngtonu.
Najlepszym przykładem wietnamskiej różnorodności kulturowej jest język i pismo tego kraju. Język kinh, czyli wietnamski, to dziś język rodzimy dla ponad osiemdziesięciu procent obywateli Wietnamu. Pozostali mówią językami 53 mniejszości narodowych, etnicznych i ludów sąsiednich państw. Oczywiście wszyscy oni posługują się też językiem wietnamskim, dzięki powszechnej i bezpłatnej oświacie w tym kraju.
Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, że jeszcze sto lat temu, na początku XX wieku, językiem urzędowym, czyli językiem administracji państwowej, szkolnictwa, filozofii i państwowej literatury był wietnamski język chiński. Zwany han.
Ówczesne wietnamskie elity pisały używając chińskich znaków. Używając języka chińskiego wymieszanego z wietnamskim. Chiński był wtedy językiem ludzi wykształconych. Podobnie jak łacina w dawnej Polsce. Ale choć często chiński ideogram znaczył w Wietnamie to samo co w Chinach, to był już inaczej tam wymawiany. Do dzisiaj wiele wietnamskich słów, przede wszystkim ze sfery dawnej techniki i kultury, ma swe źródła w języku chińskim. Podobnie brzmienia.
Na wzór chiński tworzono też administrację państwa wietnamskiego. Aby trafić do niej trzeba było zdać coroczne państwowe egzaminy. Pisząc eseje na zadany temat w języku han. Formalnie były one dostępne dla kandydatów ze wszystkich warstw społecznych. Stanowiły fundament ówczesnej merytokracji.
Egzaminy te, jak i konfucjański system administracji. Zniósł dopiero w 1918 roku rządzący Wietnamem francuski gubernator. Kiedy rząd w Paryżu zaczął tworzyć z Wietnamu, Laosu i Kambodży swe terytorium zamorskie, francuskie „Indochiny”.
Jednocześnie przez przynajmniej tysiąc lat obok urzędowego pisma han istniało alternatywne pismo nom. Powstałe też na bazie chińskich ideogramów, ale zapisywano nimi teksty w języku wietnamskim. Najstarszy dokument pisany w nom pochodzi z XIV wieku. Nom od początku miało narodowy charakter i zwykle było w opozycji do zagranicznych wpływów kulturalnych i rządzącej biurokracji.
Nom było pismem ludowych inteligentów, kontestujących artystów, twórców wędrownych ludowych teatrów.
W XVIII wieku podczas narodowego powstania ruchu Tay Son po raz pierwszy zastąpiono nim urzędowy język han. W XIX wieku język nom uważany był przez kolaborujący z Francuzami wietnamski dwór cesarski za język „wywrotowych idei”. Dlatego zakazywano go, nieskutecznie zresztą. W Wietnamie, podobnie jak w Polsce, władza ma ograniczone możliwości stosowania skutecznych, nieakceptowanych przez społeczeństwo zakazów.
Ale nie tamto „wywrotowe” pismo obowiązuje w dzisiejszym, niepodległym Wietnamie. W 1651 roku francuski jezuita Aleksander de Rhodes stworzył dla ludowego, wietnamskiego języka, pismo oparte na alfabecie łacińskim. Na literach, a nie znakach- ideogramach. Zwane quoc ngu. Ponad dwieście lat używane było jedynie przez niewielką społeczność katolickich misjonarzy i żarliwych wietnamskich katolików. Było pismem dla swoich, wspólnoty wtajemniczonych.
Kiedy w 1918 roku francuska administracja zaczęła zmieniać wietnamskie wasalne państwo w swą zamorską prowincję to wówczas zaczęła też upowszechniać quo ngu jako mowy język urzędowy. Ale z marnym skutkiem. Bo osiadły w Hue dwór marionetkowych, wietnamskich cesarzy preferował tradycyjny han. Podobnie jak dotychczasowa wietnamska administracja, która bojkotowała narzucony przez kolonizatorów alfabet. Również patriotyczna wietnamska inteligencja skupiona w narodowowyzwoleńczych organizacjach uważała quoc ngu za język wrogi, bo proponowany przez kolonizatora.
Ale niebawem wygrał, jak to zwykle w Wietnamie i Polsce bywa, patriotyczny pragmatyzm. Szybko ci antyfrancuscy wietnamscy inteligenci zaczęli wspierać upowszechnianie pisma opartego na europejskim alfabecie.
Aby móc pisać i czytać w han i nom trzeba było wykuć na pamięć przynajmniej kilka tysięcy ideogramów. To wymagało kilku lat intensywnej nauki. Za to opartego na alfabecie łacińskim quoc ngu można nauczyć się już po pół roku, kilku miesiącach nawet. Co dawało szansę na szybsze likwidowanie w Wietnamie analfabetyzmu, upowszechnianie oświaty na wsiach.
Łatwiej też było tłumaczyć zachodnią, zwłaszcza techniczną, literaturę na taki zapis języka. W efekcie kooperacji francuskich kolonizatorów i antyfrancuskich patriotów dzisiejsze wietnamskie pismo, i język też, przypomina stację pośrednią. Leżącą pomiędzy dominującymi w Azji kulturami wywodzącymi się z chińskich znaków i cywilizacją łacińskich liter. Taka też jest wietnamska kultura. Między Azją i Europą.
Słodko- kwaśny smak kolonizacji
Francuzi okupowali Wietnam do 1954 roku. Z przerwą w latach 1940- 1946, kiedy kolaborujący z hitlerowskimi Niemcami francuski rząd Vichy uległ imperialnej Japonii i przekazał jej Wietnam. Japończycy wpierw próbowali pozyskać wietnamską sympatię hasłami „Azja dla Azjatów”. Ale już w 1942 roku zapomnieli o azjatyckim braterstwie. Wojna z USA rujnowała ich gospodarkę. Dlatego Wietnam traktowali gorzej niż Francuzi, wyciskając z niego wszelką żywność i każde surowce. Stąd krótkie panowanie japońskie stało się tam synonimem głodu i rabunkowej gospodarki.
Po klęsce Japonii w 1945 roku zachodnie mocarstwa pozwoliły chińskiej, sojuszniczej armii Czang Kaj- Szeka zająć północ Wietnamu ze stolicą w Hanoi, a na południe kraju, do Sajgonu powrócili Francuzi. Twórca niepodległego Wietnamu Ho Chi Minh, współpracujący w latach wojny z Amerykanami, robił wtedy wszystko, aby chińską okupację Hanoi zastąpić ponowną francuską. Wolał walkę z zamorskim wrogiem niż rosnącym w siłę imperialnym sąsiadem.
I rzeczywiście Francuzi wycofali się po ośmiu latach wojny z najskuteczniejszą partyzantką na świecie. Symbolicznym końcem francuskiego panowania była kapitulacja bazy wojskowej Dien Bien Phu okrążonej przez partyzantkę Vieth Minhu. Zdobytej pomimo bohaterstwa oporu francuskich żołnierzy i Legii Cudzoziemskiej.
Z szeregów Legii do partyzantów wietnamskich zbiegł wtedy polski legionista Stefan Kubiak. Został bohaterem wietnamskiej partyzantki.
Klęska pod Dien Bien Phu zainspirowała Frantza Fanona, algierskiego antykolonialnego bojownika, do napisania manifestu „Wyklęty lud ziemi”. Biblii afrykańskich i azjatyckich działaczy niepodległościowych. Wzywającej do wyzwalania się kolejnych zachodnich kolonii. Utrata Wietnamu w 1954 roku była początkiem końca systemu francuskich kolonii.
Dzisiaj francuskie panowanie w Wietnamie traktowane jest podobnie jak krzyżackie na terenach polskich. Francuzi też pozostawili świetne architektonicznie budowle. Budynki administracji, teatry, szkoły, dworce kolejowe. W Hanoi nadal jest most zaprojektowany przez twórcę paryskiej wieży, inżyniera Eiffla. No i jeszcze prześliczne wille kolonizatorów.
Gmachy te bywały po odzyskaniu przez Wietnam w 1976 roku pełnej niepodległości zaniedbane, bo uważano je za skażone piętnem kolonialnym. Dzisiaj są już pieczołowicie restaurowane, niekiedy za francuskie fundusze pomocowe. Poprzedni prezydent stołecznego Hanoi, absolwent wydziału architektury Politechniki Krakowskiej, Nguyen The Thao przeprowadził kompleksową rewitalizacją „francuskich kwartałów”, kolejnej atrakcji tego wspaniałego miasta.
Po Francuzach pozostały też w Wietnamie plantacje kawy. Dzisiaj Wietnam jest drugim producentem tego ziarna na świecie. I jedynym krajem w Azji Południowo- Wschodniej gdzie kawę pije się powszechnie, nie tylko w hipsterskich lokalach.
Wietnamczycy mają też swój wkład do kultury picia kawy. To oni wynaleźli słynny „filtr”, czyli najprostszy ekspres do parzenia tego trunku.
Poranna kawa z filtra daje kopa jak najlepsza turecka, a jest dodatkowo bardziej smaczna. Równie smaczna bywa tam kawa mrożona. Nawet kawę z mlekiem, której zwykle nie lubię, w Wietnamie da się wypić. Zwłaszcza do świeżych, powszechnych tam bagietek. Smakujących jak francuskie.
Najpiękniejszym symbolem dzisiejszego Wietnamu są wszechobecne kobiety ubrane w przecudne, kolorowe, jedwabne, przypominające motyle skrzydła, suknie Ao Dai. Obiekty westchnień mężczyzn z całego świata.
Nie wszyscy Wietnamczycy lubią pamiętać, że w tym symbolu wietnamskości też tkwi dyskretny, zapomniany wkład tradycyjnej francuskiej elegancji. Przerobionej na wietnamski szarm. Bo Wietnamczycy to tacy azjatyccy Polacy.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Włosi też chcą odmrażać

Następny

Ronaldinho wciąż w zamknięciu, ale może mówić

Zostaw komentarz