Dopiero na lipcowym szczycie NATO w Warszawie zapadną ostateczne decyzje, który kraj będzie dowodzić czwartym wielonarodowym batalionem w Polsce i krajach bałtyckich, powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową sekretarz generalny Sojuszu, Jens Stoltenberg.
„Bataliony będą wielonarodowe, co jest jasnym sygnałem, że atak na jednego członka to atak na cały Sojusz i pociągnie za sobą odpowiedź całego Sojuszu” – podkreślił. Potwierdził, że USA, W. Brytania i Niemcy są gotowe dowodzić trzema z czterech planowanych batalionów.
Widzimy chaos, przemoc i terror na południu, na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Ale widzimy też bardziej asertywną Rosję, która znacznie wzmacnia się wojskowo i użyła siły, by zastraszyć sąsiadów oraz dokonała nielegalnej aneksji Krymu. To wszystko fundamentalnie zmieniło stan bezpieczeństwa w naszym otoczeniu. To też powód, dla którego szczyt w lipcu będzie tak ważny. Zapadną tam decyzje, jak mamy nadal dostosowywać się, jak reagować na tę nową sytuację, mówił Stoltenberg.
Dalej dowodził, że NATO podjęło decyzję o wzmocnieniu obrony zbiorowej, lecz nie dlatego, że chce sprowokować nowy konflikt, ale by mu zapobiec. Powodem, dla którego NATO musi pozostać silne i zdolne do wiarygodnego odstraszania, nie jest chęć prowadzenia wojny, ale świadomość, że odstraszanie jest najlepszą drogą, by jej zapobiec, tłumaczył.
Wobec Rosji obraliśmy dwutorowe podejście, polegające na odstraszaniu i obronie, ale także na dialogu. Rosja jest naszym największym sąsiadem i nim pozostanie. Musimy utrzymywać relacje i żyć z Rosją jako sąsiadem, stwierdził.
Stoltenberg zaznaczył: Musimy pamiętać, że Rosja jest członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, ważnym graczem na arenie międzynarodowej i czasem odgrywa konstruktywną rolę w procesach międzynarodowych, jak np. w sprawie porozumienia jądrowego z Iranem i zniszczenia broni chemicznej w Syrii. To wszystko sprawia, że stosunki z Rosją są trochę złożone, ale i świat jest złożony. W związku z tym potrzebujemy wieloaspektowego podejścia do Rosji i NATO to właśnie robi.
