Ostatnia obniżka stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego w dobie zbliżającego się kryzysu gospodarczego to krok zbędny, a być może nawet fałszywy.
Komentarze członków Rady Polityki Pieniężnej wskazujące na słuszność cięcia o 50 punktów bazowych i budujące oczekiwania na kolejne obniżki, dowodzą, że RPP niezbyt uważnie obserwuje rzeczywistość gospodarczą, a zbyt mocno polega na anachronicznych podręcznikach do makroekonomii z XX wieku – oceniają przedstawiciele Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
Problem, który przed nami się pojawia polega na spowolnieniu obiegu gospodarczego, przerwaniu łańcuchów logistycznych, zwolnieniu obiegu pieniądza i zaburzeniach płynności finansowej. Dotyczy to przede wszystkim sektora przedsiębiorstw, tzw. sfery realnej i usług.
Problem nie polega na niedostosowaniu popytu i podaży pieniądza czy na zbyt wysokim koszcie kredytu. Nie dotyczy zbyt niskich przychodów przedsiębiorców i zbyt wysokich kosztów finansowych. Ten problem jest brutalny: brak płynności, brak przychodów, brak kredytu.
W przestrzeni publicznej oraz w wypowiedziach członków RPP brak zupełnie odniesienia do depozytów składanych w bankach. W ostatnich 10 latach żyjemy w wyjątkowo niskim otoczeniu stóp procentowych. Obniżenie stóp NBP prowadzi do obniżenia oprocentowania depozytów. To oznacza, że oszczędzający w bankach uzyskają przychód pomniejszony do 5 mld zł w skali roku. Oprocentowanie ich oszczędności spadnie praktycznie do zera. Pojawi się pytanie, po co oszczędzać przy tak niskich przychodach odsetkowych?
W coraz większym stopniu jesteśmy świadkami zaniku depozytów terminowych – w warunkach niskich stóp procentowych, poniżej 1 proc., kogo obchodzi, że otrzyma oprocentowanie depozytu większe np. o 0,2 punktu procentowego, jeżeli złoży ten depozyt na pół roku. Obniżka stóp ma dewastujący wpływ na strukturę terminową naszych oszczędności, jak również pasywów banków.
Płynność traci się tylko raz. W związku z tym cena płynności jest ogromna. To jest obecny problem gospodarczy.
Autorzy podręczników do ekonomii nie dyskutują problemu zatrzymania obiegu gospodarczego lub zarządzania gospodarką w stanie wojny (bowiem sytuacja obecna w wielu aspektach stan taki przypomina).
Obniżenie stóp procentowych zmniejsza oprocentowanie części kredytów. Można ten efekt oszacować na około 5 mld zł w skali roku. Jest to zmniejszenie kosztów przedsiębiorców i jednocześnie zmniejszenie przychodów banków.
Obniżenie oprocentowania kredytów nie zwiększa zapotrzebowania na płynność i kredyt, bo to zapotrzebowanie i tak jest teraz bardzo duże. Cena kredytu w takich warunkach nie jest istotna. Część przedsiębiorców znajduje się teraz zapewne w takiej sytuacji, że zapłaciliby za utrzymanie płynności w ciągu najbliższego roku 5 – 10 proc., a nawet 20 proc. (!).
Pytanie, kto może udzielić kredytu, gdy przedsiębiorca nie ma przychodów, bo rozporządzeniem zawieszono możliwość prowadzenia przez niego działalności? Bank, który dysponuje pieniędzmi powierzonymi przez klientów ma w takim przypadku bardzo ograniczone pole działania. Nie może przecież zapomnieć o ochronie deponentów. Nie może udzielić kredytowania podmiotom, które nie zwrócą środków powierzonych przez oszczędzających. Gra idzie o przetrwanie i przedsiębiorstw i banków.
Pozyskanie finansowania czy to przez Skarb Państwa, czy przez przedsiębiorstwa przez emisję obligacji, będzie w nowych warunkach gospodarczych trudne, a to oznacza, że nie będzie tanio. Dlaczego bowiem ci co posiadają wolne środki, mają akceptować obecnie niskie oprocentowanie?.
W warunkach bardzo dużej niepewności gospodarczej i zachowania stóp procentowych w strefie euro bez zmian nie dziwmy się, że polski złoty staje się walutą jeszcze mniej atrakcyjną i wątłą.
W czasach zarazy operacje banków centralnych na stopach procentowych są nieskuteczne, a wręcz mogą być niebezpieczne. Odwracają uwagę od spraw istotnych. Zmiana oprocentowania kredytu nie tylko o 50 punktów bazowych, ale nawet o 5 punktów procentowych może nie mieć żadnego znaczenia, jeśli przedsiębiorstwa z powodu braku dostępu do pieniądza i zatorów płatniczych będą bankrutować.
Istotne jest uruchomienie mechanizmów podtrzymujących płynność. Jednocześnie, takie działania nie powinny zwiększać kosztów banków, jak również ich ryzyka, bo żaden system bankowy na świecie takiego ryzyka i kosztów nie przetrwa.
Konieczne jest uruchomienie gwarancji państwa dla przedsiębiorców, które zapewnią ciągłość pozyskania finansowania w bankach. Gwarancje takie powinny być nie tylko na 60-80 proc. wartości kredytu, ale na 100 proc. Wydaje się, że najskuteczniejszym mechanizmem będzie dystrybucja gwarancji przez Bank Gospodarstwa Krajowego, który od kilku lat ten mechanizm obsługuje. Wiemy, że to działa – zauważa Towarzystwo Ekonomistów Polskich. Jednocześnie, w celu uwolnienia płynności Ministerstwo Finansów powinno przemyśleć rewizję dotychczasowych mechanizmów poboru podatków, które skutecznie zabrały płynność przedsiębiorcom – na rzecz Skarbu Państwa.
Operacje NBP na stopach procentowych dają efekt mizerny w stosunku do prawdziwych potrzeb. Tylko niepotrzebnie odwracają uwagę od prawdziwych problemów i generują wiele niepożądanych skutków ubocznych.
Moja opinia bazuje na wielu latach doświadczeń i pracy na rynku finansowym oraz wieloletnich pracach badawczych nad funkcjonowaniem rynku stóp procentowych. Nie jest wykluczone, że baza informacyjna i decyzyjna NBP jest wsparta jakimiś solidnymi argumentami, które rzeczywiście uzasadniają obniżkę stóp procentowych. Warto, aby takie argumenty zostały poddane szerszej dyskusji.