Rok 2022 też może być bardzo dobry – o ile zacznie być stosowana ustawa o domach do 70 m2 bez zezwolenia, budząca grozę firm deweloperskich.
Budownictwo mieszkaniowe stale przyśpiesza, choć do pobicia absolutnego rekordu z czasów Edwarda Gierka jeszcze daleko. Ubiegły rok był dobry – mimo pandemii oddano do użytku dokładnie 221 978 mieszkań, czyli o 7 proc. więcej niż w 2019 r., gdy nikt nie słyszał o zabójczym koronawirusie. Rok bieżący będzie jednak jeszcze lepszy. Jak policzył Główny Urząd Statystyczny, w okresie trzech kwartałów 2021 roku (styczeń-wrzesień) oddano do użytkowania 164,4 tys. mieszkań, czyli o 5,2 proc. więcej niż w tym samym czasie 2020 r.
Pandemia jak widać nie przeszkadza budownictwu. Kłopotów jednak nie brakuje. Przegrzana koniunktura w mieszkaniówce może się zachwiać, rentowność firm budowlanych jest płynna, upadłości nie da się wyeliminować. Dlatego deweloperzy nieco zwolnili i w okresie styczeń – wrzesień 2021 r. przekazali do eksploatacji 97,3 tys. mieszkań – o 3,8 proc. mniej niż w tym samym okresie 2020 r.
Z powodzeniem wyręczyli ich inwestorzy indywidualni – oni wybudowali, głównie dla siebie samych, 63,8 tys. mieszkań, czyli aż o 21,3 proc. więcej niż rok wcześniej. No i, doszło jeszcze, dziś już zanikające, budownictwo spółdzielcze, komunalne, czynszowe i zakładowe. W tych ramach organizazycyjnych oddano do użytkowania na razie łącznie 3 318 mieszkań (2 567 przed rokiem).
Wygląda na to, że drastycznie windowane ceny nowych mieszkań zaczynają się obracać przeciw deweloperom. Oczywiście, od kilkunastu miesięcy w Polsce drożeją wszelkie materiały budowlane, co jednak nie tłumaczy jednoczesnego, tak szybkiego wzrostu chciwości firm handlujących mieszkaniami. Nic więc dziwnego, że ludzie zaczynają sami sobie stawać domy.
Tę samodzielność budowlaną – nie mylić z samowolą – powinna wesprzeć ustawa, pozwalająca na budowę bez zezwolenia domów jednorodzinnych o powierzchni podstawy nie przekraczającej 70 metrów kwadratowych. Ustawa ta jest elementem PiS-owskiego produktu propagandowego zwanego „Polskim Ładem”, co źle wróży jej szansom na wejście w życie. Na razie jednak aktualna jest wersja, że ustawa zacznie obowiązywać 2 stycznia przyszłego roku, więc być może akurat ona naprawdę stanie się rzeczywistością.
„70 metrów bez zezwolenia” to najczęściej powtarzane zdanie z tej ustawy, ale dużo ważniejszy jest inny zapis, mówiący, że całkowita powierzchnia użytkowa takiego domu (parter wraz z jednym piętrem) nie powinna przekroczyć 90 metrów kwadratowych. Jak na całoroczny dom jednorodzinny to niezbyt wiele, zwłaszcza, że część powierzchni odejdzie na schody. Z drugiej strony, faktycznie będzie to trochę więcej niż 90 m2, bo skosy są także wykorzystywane przez mieszkańców, a ich powierzchnię liczy się nieco inaczej. No i, przy ograniczonej powierzchni, również i ceny takich domów mogą być trzymane w ryzach. Oczywiście o ile ktoś ma działkę o powierzchni co najmniej 500 m2 (to minimalny obszar, na którym będzie można postawić taki dom).
Firmy deweloperskie słusznie oceniły, że ustawa „70 metrów bez zezwolenia” może boleśnie ugodzić w ich zyski. Nowe prawo zostało zostało więc ostro skrytykowane i oprotestowane przez Związek Firm Deweloperskich, który nie zostawił suchej nitki na tych przepisach, oświadczając, że stanowią one „niebezpieczny bubel prawny”. No, racja. Dla rozbuchanych dochodów deweloperów będzie to rzeczywiście niebezpieczne…
Deweloperzy wskazują, że 70 metrów w podstawie oznacza 140 m2 wraz z kondygnacją, gdy zaś jeszcze dojdzie antresola, którą także przecież można jakoś użytkować, to zrobi się nawet 200 m2. Tak duży dom stawiany bez zezwolenia, a więc i bez odpowiedniego nadzoru, może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia lokatorów – obłudnie martwi się Związek Firm Deweloperskich. Cóż za wzruszająca troska o dobro mieszkańców…
Jak widać, akurat w tym przypadku rozumnie wypowiedział się premier Mateusz Morawiecki, który oświadczył, że skoro protestują wielcy inwestorzy-deweloperzy, to znaczy, że ustawa jest dobra dla inwestorów indywidualnych. Wypada mieć nadzieję, że coraz więcej Polaków, z korzyścią dla własnych finansów, będzie zaspokajać swoje potrzeby mieszkaniowe bez udziału firm deweloperskich.
Trzy kwartały bieżącego roku były dobre nie tylko dla finalizowania inwestycji mieszkaniowych, ale także i dla ich przygotowywania oraz realizowania. Wzrosła
również liczba mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia z projektem budowlanym, oraz liczba mieszkań, których budowę
rozpoczęto.
Łączna powierzchnia użytkowa mieszkań oddanych w okresie styczeń – wrzesień 2021 r. wyniosła 15,4 mln m2, czyli o 11,0 proc. więcej niż przed rokiem, a przeciętna powierzchnia użytkowa 1 mieszkania osiągnęła wartość 93,7 m. To już bardzo przyzwoita wielkość, wyższa, niż w przypadku zapowiadanych domów bez zezwolenia.
Wszystko wskazuje na to, że przyszły rok okaże się jeszcze lepszy dla budownictwa niż rok bieżący. Od początku roku do końca września 2021 r. wydano bowiem pozwolenia lub dokonano zgłoszenia budowy 254,7 tys. mieszkań, czyli aż o 32,4 proc. więcej niż w takim samym okresie 2020 r. Rozpoczęto zaś budowę 216,4 tys. mieszkań, o 29,3 proc. więcej niż przed rokiem.
To nie wszystko. GUS szacuje, że na koniec września 2021 r. w budowie pozostawało 880,6 tys. mieszkań, to jest o 5,3 proc. więcej niż we wrześniu 2020. A te mieszkania kiedyś zostaną ukończone i oddane do użytku.
Na razie jednak, w najbliższych latach trudno oczekiwać, że pobity zostanie gierkowski rekord z 1979 roku – czyli 284 tys. oddanych mieszkań. Choć oczywiście trzeba docenić, że mieszkania budowane obecnie są większe i wygodniejsze od tych stawianych ponad czterdzieści lat temu.