3 grudnia 2024

loader

Jeszcze jedna wojna?

12.06.2013 Warszawa PREMIER IZRAELA BENJAMIN NATANYAHU .FOCUS 58

„Zbrojną koalicję, należy budować zbrojną koalicję przeciw Iranowi” – powtarzał podczas swojej europejskiej podróży swym rozmówcom izraelski premier Benjamin Netanjahu w Berlinie, Paryżu i Londynie. A nie minął nawet miesiąc od zerwania przez Trumpa porozumienia atomowego z Iranem. Jeszcze Europejczycy myślą o jego ratowaniu, jak też swoich irańskich kontraktów, a Izrael już ciśnie. Netanjahu wyrwał się przed amerykańską orkiestrę, jakby był dyrygentem. Iran znalazł się na celowniku, a Europa już oberwała. Ten kryzys szybko się nie zakończy.

 

„Śmierć Izraelowi!, „Śmierć Ameryce!” – krzyczeli w odpowiedzi rytualne slogany Irańczycy w Teheranie i innych miastach: to był Dzień Al-Kuds (Jerozolimy), świętowany tłumnie każdego roku od początku rewolucji. W stolicy spłonął szmaciany Trump owinięty w izraelską flagę. „Stany Zjednoczone, Arabia Saudyjska i Izrael chcą pogrążyć Iran nie wiedząc, że narażają własne bezpieczeństwo” – ostrzegał Ali Laridżani, szef irańskiego parlamentu. „Chcemy żyć w pokoju. Nie chcemy wojny, nie jesteśmy zwierzętami. (…) Ale dzisiaj Izrael chce zniszczyć wszystkie kraje wokół, będziemy się bronić” – mówił do ludzi przez megafon.

Jak niemal wszystkie ostatnie kryzysy, nagonka na Iran wiąże się z wojną w Syrii. Na początku czerwca izraelski minister obrony Awigdor Libermean spotkał się ze swym rosyjskim odpowiednikiem w Moskwie i obaj podpisali zaskakujące porozumienie: Izrael będzie mógł atakować jednostki irańskie w Syrii, ale nie będzie ruszał wojsk syryjskich. Min. Siergiej Szojgu przypomniał słowa prezydenta Putina, że Rosja chciałaby wycofania się Iranu z Syrii, tak samo jak Amerykanów i Turków, którzy (w przeciwieństwie do Irańczyków) przebywają tam nielegalnie. W imperium amerykańskim patrzą na ten układ tak samo nieufnie, jak w Teheranie: obie strony zastanawiają się w co gra Rosja, bo jeśli chodzi o Izrael, wiadomo.

 

Bez konkurencji

Antyirańska obsesja Izraela dała o sobie ponownie znać pod koniec kwietnia, gdy na parę dni przed ogłoszeniem decyzji Trumpa o zerwaniu układu atomowego z Iranem, premier Netanjahu odegrał medialny teatrzyk, że Iran chce zbudować bombę atomową z „dowodami”, które miały znajdować się w archiwum z dokumentami sprzed 2003 r., zdobytym przez Mosad. W Europie rewelacje izraelskiego premiera raczej zlekceważono, ale potraktowano je jako niezawodną zapowiedź fatalnej decyzji Trumpa. A ten zerwał układ podpisany trzy lata temu przez wszystkich stałych członków Rady Bezpieczeństwa, gwarantujący, że Iran nie będzie używał atomu do celów wojskowych. Otwartym wrogiem tego układu był od początku Izrael, przeciwny zniesieniu sankcji nałożonych na Teheran.

Państwo żydowskie jest nieoficjalnym mocarstwem atomowym, ma (wg różnych źródeł) 0d 80 do 400 głowić jądrowych. W przeciwieństwie do Iranu, nie podpisał Układu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej i nie zgadza się na żadnych międzynarodowych inspektorów. Według specjalistów od obronności, ma też mini-bomby jądrowe i neutronowe najnowszej generacji. Produkuje pluton i tryt w ilości wystarczającej do produkcji stu dalszych bomb atomowych. Dostał od Niemiec okręty podwodne zdolne do ich przenoszenia, ma rakiety balistyczne Jerycho 3, samoloty… Ma za sobą imperium amerykańskie i przychylność wielu rządów w Europie. W zeszłym roku Polska wzięła udział w największych manewrach lotniczych w historii Izraela Blue Flag 2017, obok Amerykanów, Niemców i Francuzów…

„Teheran dobrze wie, że Izrael wycelował weń 200 głowic, i że my mamy ich tysiące” – pisał w roku zawarcia układu atomowego Colin Powell, dawny amerykański sekretarz obrony, zapamiętany głównie z odgrywania teatru w ONZ, przed napaścią na Irak. Izrael chce uderzenia w Iran, bo widzi w nim przyszłe zagrożenie i konkurencję na Bliskim Wschodzie. W zasadzie to samo, co widział kiedyś w Iraku.

 

W imię Boga

Izraelskie siły nuklearne są zintegrowane z systemem elektronicznym NATO, w ramach „Indywidualnego Programu Współpracy” z Izraelem, który do sojuszu nie należy, ale ma stałe przedstawicielstwo przy jego Kwaterze Głównej w Brukseli. Według planu testowanego w czasie amerykańsko-izraelskich ćwiczeń Juniper Cobra 2018, siły amerykańskie i natowskie w Europie, szczególnie te stacjonujące we Włoszech, poparłyby Izrael w wojnie z Iranem. Wojna mogłaby się zacząć od ataku izraelskiego na irańskie ośrodki atomowe, jak w 1981 r. na Osirak w Iraku. W przypadku irańskich represji Izrael mógłby użyć broni jądrowych.

Od czasu, gdy Trump zerwał układ z Iranem i przeniósł ambasadę do Jerozolimy, sondażowe oceny jego polityki zagranicznej są mniej krytyczne (45 proc. popiera go, 47,5 proc. odwrotnie). Ma poparcie dla swojej polityki gospodarczej, więc proizraelska linia polityczna może zapewnić mu powodzenie w przyszłych wyborach. Bezwarunkowe poparcie dla Izraela wyrażają konserwatywni wyborcy z południa, pobożni, ewangeliccy syjoniści chrześcijańscy, którzy są bardziej proizraelscy od proizraelskiego lobby w Stanach i są ich dziesiątki milionów. Czekają na oczyszczającą wojnę światową, Armageddon, który, jak wierzą, rozegra się właśnie w Izraelu. To jest elektorat Trumpa.

 

Iran ma się poddać

Mike Pompeo, do niedawna szef CIA, namaszczony przez Trumpa na nowego sekretarza stanu, wyjaśnił, o co chodzi Ameryce dając wykład „Po umowie: nowa strategia irańska” w prawicowej waszyngtońskiej Heritage Foundation, pod koniec maja. Było to wojenne ultimatum domagające się totalnej kapitulacji rządu irańskiego wobec „najsilniejszych sankcji w historii” i presji wojskowej na wszystkich frontach Bliskiego Wschodu. Pompeo wyjaśniał, że to nie amerykańskie wojny narobiły zamieszania w regionie, lecz knowania Iranu, który na nikogo nie napadł.

Wśród 12 żądań, które wyliczył pod adresem Iranu, było wycofanie oddziałów, które na prośbę rządu w Damaszku pomagają Syrii walczyć z Państwem Islamskim i Al-Kaidą, koniec programu atomowego, koniec budowy rakiet balistycznych, zaprzestanie pomocy Hezbollahowi w Libanie i rezygnacja z wpływów w Iraku. Byłoby najlepiej, gdyby Iran się nie rozwijał, nie bronił i uznał zwierzchność imperium – sugerował Pompeo. „Dzisiejszy świat nie akceptuje Stanów Zjednoczonych decydujących za innych. Są kraje niezależne” – odpowiedział mu prezydent Hasan Rouhani. Rzecznik irańskiego MSZ dodał, że Irańczycy pozostaną w Syrii dopóki będą tam terroryści i zechce tego rząd syryjski, a „ci, którzy są w Syrii bez zgody rządu syryjskiego, powinni natychmiast opuścić ten kraj ” – mówił, mając na myśli 2 tys. Amerykanów okupujących wschód kraju i jego pola naftowe.

 

Rosyjska zdrada

Pompeo oskarżył Iran nawet o popieranie ostro antyirańskiej Al-Kaidy, podczas gdy w Syrii czynnym pomaganiem Al-Kaidzie zajmował się Izrael, a Iran ją zwalczał. Wściekły dyskurs Waszyngtonu wyładował się też na Europie, która stała się ofiarą antyirańskich „sankcji wtórnych” na bezprecedensową skalę. Po zelżeniu sankcji na skutek układu atomowego z 2015 r. Stany Zjednoczone handlowały z Iranem na niecałe 200 milionów dolarów, a Europa na 25 miliardów. A teraz musi zrywać obiecujące kontrakty, jeśli nie chce być ukarana. Cokolwiek kolonialna eksterytorialność prawa USA wszystko załatwi. Unia buntuje się prosząc pokornie Stany Zjednoczone o zezwolenia na handel z Iranem, zniesienie tych „sankcji wtórnych”, ale USA nie mają powodu, by jej słuchać. Wszyscy mają wiedzieć, że Iran jest ważną sprawą.

I w czasie całego tego zamieszania okazało się, że Iran i Rosja mają rozbieżne interesy w Syrii. Irańska prasa raczej z rozczarowaniem przyjmowała ostatnie wiadomości na temat pewnego zbliżenia izraelsko-rosyjskiego. I teraz ten układ, „jak nóż w plecy”. W Iranie dualny podział polityczny na konserwatystów i reformistów odpowiada mniej więcej republikanom i demokratom w Stanach.

Prasa konserwatywna na ogół przemilczała układ Liberman-Szojgu, a reformistyczna wzywa do ostrożności wobec Rosji lub ją usprawiedliwia. Rosjanie są pewni, że Iran nie będzie mocno protestował, bo jest niejako zdany na Rosję, nie ma wielu sojuszników. Rosjanie zrozumieli, że by zrobić jakiś porządek w Syrii, muszą liczyć się z Izraelem. „Rosja jest strategicznym partnerem Iranu, ale jeśli Rosjanie obrócą się w kierunku Ameryki i Izraela, Iran przemyśli swoje stosunki z Rosją” – mówił Hosejn Kanani Moghaddam, analityk od konserwatystów.

 

Wielki zawód

Dla milionów Irańczyków pokojowy układ atomowy był szansą na poprawę poziomu życia. Zdejmowane sankcje ruszyły irańską gospodarkę, ale zbyt wolno. W ostatnich miesiącach to tu, to tam, zbierają się kierowcy ciężarówek, rolnicy, emeryci i nauczyciele, nierzadko nieopłaceni, by protestować przeciw warunkom życia i pracy. Doszły do tego manifestacje z powodów ekologicznych, bo susza, burze piaskowe, zanieczyszczenie powietrza, brak wody. Na początku roku przez Iran przetoczyła się fala protestów socjalnych, gdzieniegdzie gwałtownych, przeciw sytuacji gospodarczej kraju, zginęło 25 osób. I oto Trump zrywa układ i nakłada wyjątkowe sankcje, co nie polepsza perspektyw. Przestraszone europejskie koncerny po kolei wycofują inwestycje z Iranu. Staje się on ekonomicznie i medialnie „trędowaty”.

Iran zareagował odmową zmiany swego planu balistycznego i przygotował się do wznowienia wzbogacania uranu. To wszystko nie łamie ciągle przestrzeganej umowy z 2015 r., ale pokazuje, że Teheran będzie się stawiał. Liczy na zrozumienie państw europejskich, choć premier Netanjahu odwiedzając w tym tygodniu Niemcy, Francję i Wielką Brytanię nawoływał do czegoś odwrotnego, całkowitego zerwania układu atomowego i groźby interwencji. Straszył Merkel, że Niemcy zaleje fala syryjskich uchodźców, jeśli będzie nowa wojna, której można uniknąć zrywając kontakty z Iranem. „Koalicja zbrojna” jest na razie tylko jego marzeniem, ale Iran musi teraz uważać.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Przeciw wydłużeniu pracy

Następny

Bez kurzu staroświecczyzny

Zostaw komentarz