

„Nie róbmy tego naszym obywatelom” – apeluje kandydatka Lewicy Magdalena Biejat po przegłosowaniu w Sejmie ustawy obniżającej składkę zdrowotną. Choć Lewica współtworzy rząd, jednoznacznie sprzeciwiła się reformie, którą – jak podkreśla – forsują Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga przy wsparciu Konfederacji. Jej zdaniem to cios w publiczną ochronę zdrowia, za który zapłacą zwykli pracownicy.
W piątek Sejm przyjął ustawę, której skutkiem będzie realne obniżenie nakładów na publiczną ochronę zdrowia. Głosami posłów Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Konfederacji przeforsowano rozwiązania, które – jak alarmuje Lewica – przenoszą finansowy ciężar systemu zdrowia na barki zwykłych obywateli.
– To nie jest czas na kompromisy i układanie się. Lewica jednoznacznie sprzeciwiała się tej ustawie i udało się nam opóźnić pracę nad nią – przypomina Magdalena Biejat. – Niestety dzisiaj Platforma Obywatelska wraz z Trzecią Drogą, współpracując z Konfederacją, przyłożyli rękę do dalszej demolki ochrony zdrowia.
Senatorka Lewicy ostro skrytykowała wypowiedzi ministra finansów Andrzeja Domańskiego, który zapewniał w Sejmie, że środki na pokrycie skutków reformy zostały zabezpieczone. Biejat zadała publiczne pytanie: skąd pochodzą te pieniądze?
– Minister Finansów Andrzej Domański na sejmowej mównicy ogłosił, iż znalazły się pieniądze. Również te na nadwykonania. Mam zatem pytanie do niego oraz do pani minister zdrowia Izabeli Leszczyny: skąd te pieniądze się wzięły? Czy to jest prawda, że zostały zabrane min. z Funduszu Medycznego, który miał posłużyć leczeniu dzieci chorych onkologicznie?
Biejat przestrzega przed pozornym „łataniem dziury” bez wskazania źródeł finansowania. Jak zaznacza, zawsze warto pytać, z czego pokrywane są rzekome oszczędności i jakie usługi publiczne zostaną osłabione.
– Zawsze, kiedy pojawia się informacja, że dziura zostanie zasypana, to warto żebyśmy wszyscy pytali: na czym będą cięcia? Skąd te pieniądze zabrano, aby tę dziurę zasypać? Może z komunikacji publicznej, z edukacji, a może z podwyżek dla budżetówki? A może teraz studia będą płatne, tak jak chce pan Mentzen? – pyta senatorka. – Panie Domański, na czym będzie Pan ciął?
W jej ocenie reforma ma charakter populistyczny i niesprawiedliwy społecznie. Najwięcej zyskają osoby najlepiej zarabiające, a oszczędności będą marginalne dla tych, którzy naprawdę ich potrzebują.
– Budżet jest konkretny i zaplanowany, a pieniądze nie materializują się z powietrza. Nie wierzcie państwo w zapewnienia, że ta reforma pomoże przysłowiowym szewcom, krawcowym, czy też kwiaciarkom. Osoba, która na jednoosobowej działalności gospodarczej zarabia do 10 000 zł, zyska na tej zmianie do 200 zł. Najwięcej zyskają ci, którzy zarabiają krocie – 50 000 czy 60 000 miesięcznie – ludzie, którzy naprawdę nie potrzebują naszego wsparcia, ale powinni solidarnie dokładać się do ochrony zdrowia.
Jak podkreśla Biejat, w wyniku reformy to zwykli obywatele zapłacą realną cenę – i to nie symboliczną, lecz zdrowotną.
– Tymczasem ta deforma obniża nakłady na ochronę zdrowia i przenosi koszty utrzymania tego systemu na zwykłych pracowników. A ci szewcy, kwiaciarki i fryzjerzy, o których tak bardzo martwił się pan marszałek Sawicki, będą musieli ustawić się w rosnących kolejkach publicznej ochrony zdrowia, ponieważ ich nie będzie stać na prywatny szpital.
– Zwykli obywatele będą cierpieć na zapaści ochrony zdrowia, która już dzisiaj jest dramatycznie niedofinansowana. To jest demolka, która nie powinna była przejść.
Na koniec polityczka zwróciła się bezpośrednio do polityków Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi, z którymi Lewica współpracuje w Senacie.
– Apeluję dzisiaj do moich kolegów z Paktu Senackiego: nie róbmy tego naszym obywatelom! Przedsiębiorcy w Polsce zyskali już bardzo wiele ulg, nie potrzebują następnych. A my nie potrzebujemy obniżenia nakładów na publiczne usługi, na ochronę zdrowia. Dzisiaj to my zapłacimy za kosztowne prezenty dla najbogatszych od panów Trzaskowskiego, Hołowni i Mentzena.