9 października 2024

loader

Flaczki tygodnia

Pamiętacie to: „Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele, i jakoś to będzie…”?
Toż to najlepsze streszczenie misternie tkanego przez wicemarszałka Senatu Michała „Misia” Kamińskiego politycznego planu doprowadzenia jaśniepana prezesa Kaczyńskiego do stanu takiego wkurwienia, aby oszalały ze złości, porzucił posiadaną władze niczym gorącą cegłę. I jednoczesnego skaperowania pana wicepremiera Gowina w celu stworzenia Rządu Tymczasowego, opartego na zgodnej koalicji od lewicowego Zandberga po skonfederowanego Brauna, podnoszącego porzuconą na bruku władzę. Aby otrzepać ją z PiS-owskiego gówna i skonsumować przy wspólnej wieczerzy jeszcze w tym miesiącu.

Plan był tak fantastycznie prosty, że musiały się zakochać w nim gromadki cudownych dzieci komentujących politykę w polskich, liberalnych mediach. Pod przewodem tych złotych : Tomka Lisa, Moniki Olejnik, Zbyszka Hołdysa, i Tomka Wołka też. Zamkniętych od miesięcy przez pandemię w domach, nieczytających już politologicznych tekstów, komentujących jednie siebie nawzajem.
Co gorsza, swą miłością i wiarą w cudowny „Misiowy” plan, pozarażali oni zawodowych, profesjonalnych ponoć, polityków Platformy Obywatelskiej. Też osłabionych intelektualnie brakiem żywego kontaktu ze społeczeństwem, absencją w samokształcenia się. Upojonych sondażami i lajkami do swych twetterowych komentarzy. Opium polskiej klasy politycznej.

Dopiero politycy Lewicy przerwali ten polityczny miraż i ocalili liderów Platformy Obywatelskiej przed nieuchronną i kompletną kompromitacją. Paradoksalnie to dzięki porozumieniu Lewicy i PiS, liderzy PO i usłużni im komentatorzy, mogą teraz nadal przekonywać się i innych, że ich misterna intryga miała wielkie szanse na sukces. Nie doczekali go jednak, bo zostali zdradzeni, o świcie rzecz jasna, przez podstępną Lewicę. Podłych PiS- owskich sługusów. Ale dzięki temu honor i cnota polityczna PO zostały ocalone.
O klęsce politycznej PO rozmawiać już w liberalnych mediach nie wypada, zwłaszcza wśród ludzi czułych tam na estetyczną stronę polityki.

Na tych samych zasadach myślowych miliony Polaków od siedemdziesięciu lat samo oszukują się w przekonaniu, że Powstanie Warszawskie miało szansę na sukces, czyli pokonanie militarnie Hitlera i politycznie Stalina. Nie udało się, tylko dlatego, że podły Stalin nie chciał pomóc Powstaniu w pokonaniu siebie.

Miłośnikom wizji sejmowego powstanie przeciwko prezesowi Kaczyńskiemu pod wodzą pana wicepremiera Gowina polecamy: https://krytykapolityczna.pl/kraj/lewica-poparla-pis-meltdown-komentarz-galopujacy-major/.

Miłośnikom odgrzewanej przez liberalnych komentatorów „Estetyki Polityki”, zwłaszcza zasady, że „Z terrorystami, czyli z PiS, nie rozmawia się”, Flaczki przypominają rok 1998. Wtedy to specjalny wysłannik polskiego MSZ Zenon Kuchciak otrzymał od liberalnych mediów przydomek „polskiego Jamesa Bonda”. Za negocjacje z czeczeńskimi terrorystami, zakończone zwolnieniem pięciu porwanych polskich obywateli. Wtedy to redaktor Monika Olejnik psalmy ku czci Kuchciaka wyśpiewywała, bo dzielnie z terrorystami pogadał.

Nieprawdą też jest, co bezmyślnie liberalni komentatorzy polityczni powtarzają, że przegłosowania unijnego funduszu odbudowy wzmocniło rządzącą, koalicyjną Zjednoczoną Prawicę. Dało im spokojny czas do wyborów w konstytucyjnym terminie jesieni 2023 roku i unijne pieniądze na przekupienie wyborców, czyli Polaków.
Nieprawdą jest, że obywatele naszej Polski głosują jedynie za pieniądze. Flaczki mają wiele krytycznych ocen Polaków, lecz nie redukują ich politycznych wyborów do poziomu „Dasz kiełbasę – masz mój głos”.

Nieprawdą też jest, że wspomagające w sejmie głosy Lewicy wielce wzmocniły Zjednoczoną Prawicę. Przeciwnie, tamte głosy mogą okazać się pocałunkiem śmierci dla jedności polskiej prawicy i partii jaśniepana prezesa.
Pan minister Zbigniew Ziobro i jego Solidarna Polska zostali publicznie upokorzeni przez jaśniepana prezesa Kaczyńskiego. Co z tego, że jaśniepan prezes nie pogonił ziobrystów z koalicji od razu. Co ma wisieć nie utonie.

Pan minister Ziobro jest twarzą „reformy wymiaru sprawiedliwości” w obecnym rządzie. Na szczęście dla Polski jego „reformy” nie zostały dokończone, a system został zrujnowany do szczętu. Choć sądy działają wolniej i gorzej niż przed „reformą”, co każdy ich klient zauważy.
Teraz „reformy Ziobry” dostaną kolejny hamulec – unijny mechanizm „Pieniądze za praworządność”. Im więcej będzie przeprowadzanych ziobrowskich „reform”, tym więcej będzie ze strony Unii Europejskiej gróźb zablokowania i opóźnień transferów zaplanowanych już w rządowych programach pieniędzy.
Zatem w interesie pana premiera Morawieckiego nie będzie wspieranie „reform” i jakiejkolwiek innej działalności pana ministra Ziobry. Może nawet uczynić go odpowiedzialnym za kłopoty rządu w pozyskiwaniu pieniędzy z Unii. Potrzebnych przecież na kiełbasę wyborczą dla PiS.

Pan minister Ziobro wie, że on i jego drużyna, nie znajdą się na listach wyborczych PiS. Dlatego nie jest w jego interesie politycznym utrwalanie tej koalicji rządzącej aż do konstytucyjnego terminu wyborów.
Jedyną jego skuteczną obroną może być tylko atak. Nie zdziwmy się, jeśli niebawem ujrzymy w liberalnych mediach materiały kompromitujące jego przeciwników politycznych. Zwłaszcza tych „zdrajców sprzedających suwerenności Polski za judaszowe, brukselskie srebrniki” razem z „komunistami Czarzastego”.
I tak to dzięki sejmowym głosom Lewicy będą od miały Ziobry tematy TVN i „Gazeta Wyborcza”.

Stronnictwo pana premiera Morawieckiego zapewne też ma swoje haki i kompromaty na pana ministra Ziobrę jego współpracowników. Zwłaszcza obyczajowe, prezentujące grzeszne życie tych młodych jeszcze chłopaków. Prawicowe spory rychło spod ministerialnych dywanów przeniosą się na medialne ringi.

A przecież jest jeszcze pan prezes Marian Banaś z Najwyższej Izby kontroli. Ma plik rachunków krzywd do uregulowania z byłymi kolegami politycznymi.
Jest jeszcze pan wicepremier Gowin, który raz chce wybić się na niepodległość, a innym razem już niekoniecznie. Ale może kiedyś nadejść to głosowanie w którym ten jego jeden głos może wreszcie zaważyć.

A wszystkie te przyszłe rzezie prawicowych niewiniątek jednak swymi głosami Lewica przyśpieszyła.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Lewica nie poparła KPO bezwarunkowo

Następny

Sadurski na dzień dobry

Zostaw komentarz