2 grudnia 2024

loader

Świrowanie

Pośród fauny politycznej są tacy, którzy na dłuższą metę nie potrafią znieść upokorzenia i w końcu, prędzej czy później odwijają się z ciosem na swego prześladowcę.

 

I są psychiczne kapcie, wytrenowane w pokorze, braniu w pysk, n.p. w krakowskim, klerykalnym domku. Tacy jak powszechnie znany Adrian, ksywa „Niezłomny”. Ele mele dudki i spowiedź raz w tygodniu.
Ale po kolei. Po zakończeniu kolejnego, choć nie ostatniego, etapu pacyfikowaniu sądów nieuchronnie nadchodzi te kilka tygodni wakacji, więc można sobie pozwolić na odrobinę swobody stylistycznej. Ostatecznie, bywało, że za okupacji niemieckiej uliczni grajkowie i śpiewajły śpiewali „siekiera motyka piłka szklanka”, gdy w tym samym czasie pod murem rozstrzeliwano kilkadziesiąt osób. A nas przecież jeszcze nie rozstrzeliwują.

 

Czy jest na sali psychiatra? Chirurg zachorował

Rządząca kamaryla w swoim obłędnie gorączkowym pędzie do dokończenia dzieła zniszczenia wolności i demokracji objawia liczne objawy kuku na muniu. Marszałek Senatu Karczewski, człek nie będący orłem, ale zrównoważony na tle takich kreatur jak Tarczyński, Piotrowicz czy Pawłowicz nazywa protestujących pod Sejmem „świrami”. Karczewski jest z zawodu chirurgiem. W polemikę z nim wszedł m.in. opozycyjny senator Klich, z zawodu psychiatra. Nie ulega wątpliwości, że ta druga specjalność jest dziś, nie tylko w Senacie, bardziej potrzebna.

 

Śledztwo lustracyjne premiera

Świruje też premier Morawiecki. Aż w Brukseli, podczas oficjalnego obiadu z eurodeputowanymi dopytywał się Bogusława Liberadzkiego (jako starego „komucha”), czy dziewczyna widoczna obok Edwarda Gierka i młodziutkiego Aleksandra Kwaśniewskiego na fotografii z 1980 roku, to Małgorzata Gersdorf. Profesor Liberadzki, to człowiek spokojny i bardzo umiarkowany, a w języku wybitnie powściągliwy, a przecież był zażenowany żenadą urządzoną przez Mateo. To nie była Małgorzata Gersdorf, ale jak uczy historia fotografii i reporterki fotograficznej, fotografie mają to do siebie, że na zdjęciu, w przypadku zajścia szczególnego zbiegu okoliczności, może się znaleźć każdy z każdym. I nic to nie znaczy. A nawet gdyby Małgorzata Gersorf była (jak nie jest) na zdjęciu z Gierkiem, to co z tego wynika? Czy oni poszaleli? To, że premiera podbechtał służalczy funkcjonariusz propagandowy PiS, niegdyś dziennikarz Jerzy Jachowicz, pomieszczając zdjęcie przy swoim tekście „Fałszywe owce ciągnie do lasu”, to inna sprawa, ale gdy się jest premierem, to trzeba mieć elementarne poczucie miary. Niestety, skłonność do specyficznego głupkowatego ględzenia od czapy i brak wyczucia odziedziczył Mateusz po ojcu Kornelu.

 

Ściganie za „kurwianie”

Obłęd udzielił się też organom ścigania. Kobiecie, która wykonała napisy na biurze poselskim Krzysztofa Czabańskiego (oj, nieładnie) postawiono zarzut propagowania ustroju totalitarnego, bo napisała: „PZPR”. Chodziło o dawną przynależność organizacyjną posła PiS, w czym ja nie dopatruję się przewiny, ale przypomina to znane z odległej przeszłości oskarżenia o kradzież materiałów krawieckich, które Milicja Obywatelska postawiła pewnemu młodzieńcowi z opozycji, który zerwał partyjny transparent. Konstrukcja zarzutu podobna, tyle że wektor przeciwny. W kraju, w którym słowo „kurwa” pełni w mowie żywej rolę przecinka, a „kurwianie” jest tradycją narodową i praktykowane na porządku dziennym, wystarczy wyjść na ulicę, Jurek Owsiak stawiany jest przed sądem za to, że użył jakiegoś wulgarnego słowa w czasie promocji książki. Tu jednak powinni uważać – ataki na powszechnie lubianego Owsiaka, prawdziwego idola milionów, z różnych skądinąd „parafii”, może być strzeleniem sobie w stopę. Tym bardziej, że w kraju, w którym większość obywateli „kurwia” mniej czy bardziej, taki zarzut może budzić odruch skłaniający do przyłożenia palca do środka czoła.

 

Klej wymięka czyli od Marchlewskiego do Himmlera. I „Inki”

Nie lepiej się czują pisowscy ludzie w służbie przemocy, koledzy po fachu Jachowicza, czyli n.p. propagandyści z tygodnika „Gazeta Polska”. We wstępniaku „Sąd na uchodźstwie czy sąd Marchlewskiego” redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz porównuje prezes Małgorzatę Gersdorf do „rządu Juliana Marchlewskiego” czyli białostockiego Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego w sierpniu 1920 roku („Na probostwie w Wyszkowie”). Nie mnie tłumaczyć prawa szydery politycznej, ale ona zawsze powinna być, dla skuteczności, choć minimalnie skorelowana z rzeczywistością. Gdy jest całkiem odklejona od realiów, staje się nonsensowna i nie jest to pure nonsens. No, ale jest upał, klej wymięka i różne rzeczy się odklejają. Piotr Lisiewicz, rzecznik żulersko-menelskiego nurtu w PiS (to pierwszy w historii rząd „męciarni”, marginesu społecznego w historii Polski od Mieszka I począwszy – oczywiście w jednym z segmentów, nie w całości, broń Panie Boże) chyba za dużo w tym upale wprowadził do organizmu (fantazje alkoholowe snuje on często), bo uderza w podobną jak jego pryncypał nutę, tyle że niemiecką.

 

W Karlsruhe,

w miejscu urodzenia Hansa Franka (istotnie), zauważył na sali tamtejszego Trybunału Konstytucyjnego ducha tegoż Franka i Deutsche Rechtsfront czyli organizacji zrzeszającej w III Rzeszy sędziów, prokuratorów i adwokatów. Mami mu się też na horyzoncie fatamorgana w postaci widma Hermanna Gőringa. W upał bezkarnie można wypić tylko jedno, dobrze schłodzone piwo. Lichocką lubię, bo potępiła Kaję Godek, więc niepotrzebnie opublikowała w tejże samej „GP” „Przekaz spod celi”.

 

Spokojnie,

pani posłanko, nic takiego pani nie grozi. Gawłowski nie mówił do pani. Za gorąco jest też czytelnikom prawicowego portalu „elka.pl” ze Wschowy (okolice Głogowa). Pod opublikowanym tam materiałem z uroczystości nadania tamtejszej szkole podstawowej imienia „Inki” Siedzikówny pojawiły się wpisy, że Inka była „sanitariuszką w bandzie”, że „brała udział w zabijaniu Polaków” i jeszcze ostrzejsze. Czujne Stowarzyszenie „Patriotyczny Głogów” zawiadomiło prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez autorów wpisów. Ja tam nie wiem, czy „Inka” zabijała czy nie, i nie bardzo w to wierzę, ale dalej mi do pewności, czy nie była przypadkiem także „odpoczynkiem wojowników”, w trudnych warunkach leśnych. Ja bym zresztą nie miał jej tego w najmniejszym stopniu za złe, broń mnie Panie Boże, ale opowiadałbym się za nieco innym modelem oddawania czci Jej Pamięci.

 

Robert Sewera – miał być anonimowym policjantem

Uderzające, że PiS i pisowskie media wyjątkowo nerwowo zareagowały na ujawnienie przez posła Szczerbę wizerunku i danych „interweniującego” policjanta spod Sejmu, Roberta S. Zawyły wręcz. To znamienne. Oni wiedzą, że imię i nazwisko naszyte na mundurze na ogół hamuje zbytnią gorliwość funkcjonariusza. Pisowscy chcą ten czynnik hamujący zredukować, chcą żeby nas teraz legitymowały jakieś anonimowe figury. Bez hamulców. Po żadnym pozorem nie wolno się na to zgodzić. Jeśli jednak tak nadal będzie, trzeba ich filmować czym się da. Nagrane będą czyny i rozmowy.
I tak w bełkocie, obłędzie, ociekając potem, wchodzimy w schyłek sezonu politycznego 2018/21.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Trudna rocznica

Następny

Głos lewicy

Zostaw komentarz