W 18. kolejce Bundesligi Bayern Monachium rozbił Schalke 4:0, a jedną z bramek, już 23. w obecnych rozgrywkach, zdobył Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski jest na dobrej drodze do pobicie rekordu 40 trafień w jednym sezonie należący do Gerda Muellera. Ale to nie jedyny cel, do którego dąży. Chce także po raz pierwszy w karierze zdobyć „Złotego Buta”. A w jego głębokim cieniu w VfL Wolfsburg do wielkiego futbolu przebija się być może następca, 19-letni Bartosz Białek.
W niedzielę Bayern Monachium w pierwszym meczu rundy rewanżowej Bundesligi zmierzył się z Schalke Gelsenkirchen. Bawarska jedenastka bez większego problemu pokonała 4:0 ostatni zespół w tabeli. Robert Lewandowski zdobył swoją 23. bramkę w 54. minucie spotkania. Jak się potem okazało, ustanowił kolejne dwa strzeleckie rekordy. Został pierwszym piłkarzem w historii niemieckiej ekstraklasy, który strzelił gole w ośmiu kolejnych meczach wyjazdowych oraz pierwszym, który zdobył bramki w jedenastu meczach z rzędu z tym samym przeciwnikiem, co w jego przypadku oznacza zespół Schalke. Wbił mu w jedenastu spotkaniach aż 13 goli. A warto przypomnieć, że w poprzedniej, 17. kolejce zdobył swoją 22 bramkę w obecnych rozgrywkach i też ustanowił nowy rekord Bundesligi, bo nikt przed nim nie miał po rundzie jesiennej aż tylu trafień na koncie.
W niemieckich mediach po każdym kolejnym golu Lewandowskiego wzmagają się spekulacje, czy Polak tych rozgrywkach wykreśli w końcu z futbolowych kronik legendarny rekord Gerda Muellera z sezonu 1971/1972 – słynny „Bomber” zdobył wtedy 40 bramek i jak do tej pory nikomu nie udało się nie tylko pobić, ale nawet powtórzyć tego osiągnięcia. I „Lewy” też ma na to niewielkie szanse, chociaż po 18. kolejce ma na koncie 23 gole. Do wyrównania rekordu Gerda Muellera brakuje mu 17 goli, a do poprawienia co najmniej 18, a kolejek do końca rozgrywek zostało już tylko 16. Musiałby więc do końca sezonu zagrać we wszystkich ligowych meczach i w każdym zaliczyć co najmniej jedno trafienie, a w jednym nawet dwa, albo też przypomnieć sobie jak się zdobywa hat-tricki i tzw. dwupaki, albo w jakimś występie powtórzyć pamiętny festiwal strzelecki ze spotkania z VfL Wolfsburg.
Futbolowi statystycy wskazują, iż Gerd Mueller po osiemnastu kolejkach sezonu 1971/72 miał w dorobku osiemnaście goli, czyli trafiła do siatki średnio co 90 minut. Lewandowski ma lepsze statystyki, bo strzelił 23 gole w 17 występach, co daje mu średnią 1,35 gola na mecz. Swoje bramki zdobywał natomiast co 61,5 minuty).
Trafienie w spotkaniu z Schalke było już 259. golem Lewandowskiego w Bundeslidze. Do drugiego w zestawieniu najlepszych strzelców wszech czasów niemieckiej ligi, Klausa Fischera, „Lewemu” brakuje jeszcze ośmiu trafień i jeśli polskiemu piłkarzowi nic złego się nie przytrafi, pewnie już po tym sezonie będzie wiceliderem tej klasyfikacji, za legendarnym Gerdem Muellerem rzecz jasna.
Co się zaś tyczy wyścigu po „Złotego Buta, nagrody dla najlepszego strzelca lig europejskich, Lewandowski z dorobkiem 23 goli i 46 punktów uciekł najgroźniejszym konkurentom na spory dystans. Drugi w klasyfikacji snajper Juventusu Turyn.
Cristiano Ronaldo traci do niego już osiem bramek (Portugalczyk ma na koncie 15 goli i 30 pkt), a zajmujący ex auquo trzecią lokatę Norweg Erling Haaland z Borussii Dortmund, Francuz Kylian Mbappe z Paris Saint-Germain i Portugalczyk Andre Silva z Eintrachtu Frankfurt, którzy w miniony weekend zgodnie zaliczyli po dwa ligowe trafienia, mają na razie po 14 goli i 28 pkt. Za nimi z dorobkiem 13 goli i 26 punktów plasują się Egipcjanin Mohamed Salah z Liverpoolu i Włoch Ciro Immobile z Lazio Rzym.
Lewandowski w swojej bogatej kolekcji trofeów nie ma „Złotego Buta”. Najbliżej jego zdobycia był w ubiegłym sezonie, gdy strzelił 34 gole, ale sprzed nosa nagrodę sprzątnął mu wtedy Ciro Immobile, który zdobył 36 bramek. Wcześniej trzy sezony z rzędu statuetkę zgarniał gwiazdor Barcelony Leo Messi. Wypada podkreślić, że Argentyńczyk aż sześciokrotnie kończył sezon z największą liczbą goli. Jego wielki konkurent, Cristiano Ronaldo, „Złotego Buta” zdobywał czterokrotnie, ale w tym sezonie na pewno nie odda Lewandowskiemu pola bez walki. Podobnie zresztą jak pozostała piątka najwyżej sklasyfikowanych obecnie w tym prestiżowym zestawieniu piłkarzy. Presja ze strony tak mocnych konkurentów może jednak „Lewemu” tylko pomóc w osiągnięciu wytyczonego celu.
Do rekordów i sukcesów Lewandowskiego zdążyliśmy się przez minioną dekadę już tak przyzwyczaić, że jego kolejne osiągnięcia, nawet tak niebotyczne, jak przekroczenie przez niego granicy 500 goli w profesjonalnej karierze, nie wzbudzają przesadnych emocji, chociaż to stawia „Lewego” w rzędzie takich futbolowy tuzów XXI wieku, jak Leo Messi, Cristiano Ronaldo i Zlatan Ibrahimovic. Nic przy tym nie zapowiada, że zamierza spocząć na laurach, więc jeśli coś polskich kibiców może w jego przypadku martwić, to chyba tylko brak godnego następcy. Jeszcze do niedawna wydawało się, że w Bundeslidze tropem Lewanowskiego podąży Krzysztof Piątek, ale jego roczna przygoda w niemieckiej ekstraklasie to pasmo jak na razie niepowodzeń. Większe nadzieje pod tym względem budzi natomiast 19-letni Bartosz Białek, który w przerwie letniej ubiegłego roku przeniósł się z Zagłębia Lubin do VfL Wolfsburg. Miał być w niemieckim klubie „melodią przyszłości”, dlatego w hierarchii jego napastników z miejsca dostał najniższe miejsce. Dla trenera „Wilków” Olivera Glasnera numerem jeden w formacji ofensywnej jest 28-letni Holender Wout Weghorst.
Białek cierpliwie czekał na okazję do wykazania się. Dostał ją w szóstej kolejce obecnego sezonu Bundesligi, ale był to tylko dwuminutowy epizod w spotkaniu z Herthą Berlin. Ale już w trzecim ligowym występie strzelił pierwszego gola w barwach Wolfsburga, w wygranym 5:3 spotkaniu z Werderem Brema. Wciąż był jednak tylko zmiennikiem, ale po meczu z Bayernem Monachium (1:2) tygodnik „Kicker” skomentował jego świetny występ z lekkim niedowierzaniem: „Fakt, że po meczu z Bayernem ludzie mówią o Białku, pokazuje jak wielki talent pozyskał Wolfsburg”.
Trener Glasner powoli przygotowuje jednak młodego polskiego napastnika do gry w roli kluczowego gracza. Wypożyczył zimą Omara Marmousha do St. Pauli i rozważa jeszcze wypożyczenie Daniela Ginczka do 1. FC Koeln, co może wywindować Białka do roli pierwszego zmiennika dla Wouta Weghorsta, a za pół roku na jego następcę, bo Holender latem prawdopodobnie przeniesie się do Tottenhamu Hotspur. On też dostrzegł w młodym Polaku wielki potencjał. „Przypomina mi trochę mnie samego. Robi te same rzeczy, które ja robiłem na początku. Zawsze wbiega w pole karne w tym samym tempie i to akurat musi zmienić, żeby być bardziej nieobliczalnym. Poza tym zachowuje zimną krew sytuacjach bramkowych, ma dobrą technikę i jest silny, czyli w sumie już jest świetnym materiałem na klasowego gracza” – twierdzi Weghorst. Ciekawe czy Białek zdąży jeszcze rzucić wyzwanie Lewandowskiemu w walce o koronę króla strzelców Bundesligi…